Dawid czy Goliat?

Wszyscy zakładają, że w terenie duży może więcej. Sprawdzamy, czy to prawda, porównując na poligonie w Sulejówku wielką wywrotką MAN 8x8 z najmniejszą terenówką, Suzuki Jimny. Wynik nie jest przesądzony, wszak biblijny Dawid też nie był faworytem...

Dawid czy Goliat?
Onet
Dawid czy Goliat?

Kto był pewien, że Suzuki polegnie na poligonie Wojskowego Instytutu Techniki Pancernej i Samochodowej w Sulejówku, ręka do góry. Niektórzy członkowie redakcji byli gotowi przyjmować zakłady i dla pewności wrzucili do Land Rovera Defendera, który służył jako wóz techniczny,  solidną linę holowniczą. Przed wyjazdem na poligon dokonaliśmy jednej modyfikacji w ulubionym samochodzie kobiet z wielkiego miasta - założyliśmy do Suzuki terenowe opony typu MT. I to wszystko. Testowe auto to wersja Elegance, z częściowo skórzaną tapicerką i automatyczną skrzynią biegów. Teoretycznie bez szans z potworem napędzanym na cztery osie, z 12 kołami, blokadami mostów i tak dalej. Na dodatek w przeddzień testu w wielkim stylu powróciła do Polski zima (gdzie to cholerne globalne ocieplenie?) i piaszczysty poligon pokryty był półmetrową warstwą białego puchu, pod którą czaiła się pokrywa lodowa i dalej wilgotny, grząski piach. To nie wszystko, gdzieniegdzie pod tymi wszystkimi warstwami schowały się jeszcze twarde garby i koleiny, wytrącające zawieszenie z kontenansu w najmniej spodziewanych momentach.

Zaczynam od ciężarówki. Gdyby kabinę zawieszono jeszcze wyżej, musiałbym do niej wjechać windą. W środku atmosfera jak z samochodu osobowego, ciepło, miło... tylko tych 16 biegów, półbiegi, wielkie pokrętło sterujące napędami... doktorat można napisać. Rusza z miejsca ze spokojem, widać, że zawieszenie wchłania nierówności tak skutecznie, że odnoszę wrażenie, iż MAN nie pokonuje dołów i górek poligonu, tylko walcuje je na płasko. Nie da się jednak ukryć faktu, że jest bardzo ciężki. Raz, gdy próbuję ciaśniej skręcić w mieszaninie piachu i rozjeżdżonego śniegu, wywrotka grzęźnie. Szybko wygrzebuję się z pułapki dzięki blokadom mostów. Trzeba pamiętać o masie, podobnie jak o gabarytach, które sprawiają, że jazda leśnym duktem przypomina manewrowanie motorówką w basenie pływackim dla dzieci.

Kolej na Suzuki. Ku mojej uldze wóz, po załączeniu przyciskiem napędu na cztery koła, rusza do przodu jak sarna do paśnika. Mały rozstaw osi i dość wysoko położony środek ciężkości zmuszają kierowcę do błyskawicznych reakcji, ale Jimny, śmiejąc się ukradkiem z dużo większego kolegi, bez wysiłku ślizga się po szczytach nierówności. Dokładnie taka sama technika była konieczna przy terenowej jeździe poprzednikiem Jimny’ego, modelem Samurai: utrzymać pęd niczym surfer na szczytach fal. To działa! Najmniejszy terenowy samochód sprzedawany w Polsce to nie zabawka - choć łatwo go zlekceważyć. Przejechał przez wszystkie przeszkody wcześniej pokonane przez wywrotkę MAN. Wystarczy zainwestować w komplet opon terenowych i kurs jazdy w terenie, miłe panie. A MAN? Pojechał zarabiać na siebie. Tego Suzuki Jimny już nie potrafi.

Powiązane tematy: