• W czwartek Sąd Najwyższy oddalił wniosek kasacyjny prokuratury. Tym samym uprawomocnił wyrok uniewinniający dla Roberta N. ps. Frog. Groziło mu do ośmiu lat więzienia
  • Polska po raz pierwszy usłyszała o "Frogu" w lutym 2014 r., gdy drogą pod Kielcami przez 38 km uciekał policyjnemu patrolowi. Momentami pędził z prędkością 240 km na godz. Później podobny rajd urządził sobie ulicami Warszawy
  • Rozczarowania wyrokiem Sądu Najwyższego nie kryją policjanci, którzy pracowali przy sprawie "Froga". Dostał "przepustkę do uniewinnienia" ocenia Marek Konkolewski.
  • Więcej podobnych wiadomości znajdziesz na stronie głównej Onetu

W czwartek 4 stycznia Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury i ostatecznie uniewinnił Roberta N. ps. Frog od zarzutów dotyczących sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. W dużym skrócie podstawą tej decyzji był pogląd funkcjonujący w doktrynie prawa, który zakłada, że niebezpieczeństwo dla wielu osób jest wtedy, gdy jednocześnie zagrożonych jest 10 osób.

W przedmiotowej sprawie sąd odwoławczy ustalił, że zagrożenie dotyczyło czterech osób argumentowała sędzia Sądu Najwyższego Anna Dziergawka.

Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo:

Rozżalenia nie kryją policjanci, którzy pracowali przy tej sprawie. Marek Konkolewski na prośbę o komentarz tylko bezradnie rozkłada ręce. Bez cienia ironii i złośliwości, życzę sędzi Dziergawskiej, aby na drodze spotykała tylko kulturalnych i jeżdżących zgodnie z prawem kierowców. Nie zaś brawurowo jeżdżących naśladowców "Froga" mówi Konkolewski.

Jak dodaje, to ocena sądu, że "Frog" w krytycznych momentach panował nad autem i nie sprowadził zagrożenia dla wielu osób, sprawiła, że dostał "przepustkę do uniewinnienia".

"To nie brzmi jak sprawiedliwość społeczna"

Decyzją sądu zadziwieni są też inni policjanci, z którymi udało nam się porozmawiać. Jak ma czuć się obywatel, który za zwykłe wykroczenia jest natychmiast karany wysokim mandatem i punktami, skoro facet urządzał rajdy, o jego sprawie mówiła cała Polska, a teraz został uniewinniony? pyta retorycznie jeden z policjantów ruchu drogowego z wieloletnim stażem. To nie brzmi jak sprawiedliwość społecznadodaje inny.

Marek Konkolewski apeluje do parlamentarzystów

Jak zauważa Konkolewski, sprawa "Froga" od jej ujawnienia aż do czwartkowego finału ciągnęła się prawie dekadę. Śledztwo, proces i ekstradycja N. do Polski kosztowały skarb państwa miliony złotych, dlatego emerytowany policjant ma plan, jak zniechęcić ewentualnych naśladowców.

Ochotę do naśladowania "Froga" można by utemperować prostą nowelizacją kodeksu karnego. Warto, aby parlamentarzyści zastanowili się nad wprowadzeniem przepisów, które umożliwiałyby konfiskatę aut osób, które uciekają przed policyjnymi pościgami oraz np. organizatorom nielegalnych ulicznych rajdów. Przecież nierzadko podczas pościgów zdarza się, że policjanci muszą używać broni zauważa Konkolewski.

Co robił na drogach Robert N.?

O Robercie N. zrobiło się głośno po raz pierwszy w lutym 2014 r., gdy drogą pod Kielcami przez 38 km uciekał policyjnemu patrolowi. Momentami pędził z prędkością 240 km na godz. Mężczyzna, prowadzący na co dzień wypożyczalnię luksusowych aut, nagrania swoich “dokonań” drogowych publikował w internecie. Wideo dodatkowo okraszał komentarzami na temat bezradności policji.

Druga, równie głośna sprawa dotyczy 22-kilometrowego wojażu "Froga" ulicami Warszawy z czerwca 2014 r. Na filmie opublikowanym w internecie można było zobaczyć jazdę Roberta N. przez pięć stołecznych dzielnic. Jak ustalił biegły sądowy, podczas 12-minutowej jazdy popełnił ponad 100 wykroczeń. W tym wypadku "Frog" doniósł sam na siebie, bo prokuratura przedstawiła mu zarzuty na podstawie jego własnych nagrań.