Na razie to tylko pomysł, ale jest spore prawdopodobieństwo, że proponowane przepisy wejdą jednak w życie. Dlaczego? Bo podobne rozwiązanie już funkcjonuje w Nowym Jorku – od pewnego czasu miasto płaci informatorom, którzy przysyłają nagrania z autami, których właściciele stoją zaparkowani z włączonym silnikiem dłużej niż 3 minuty.

Oczywiście tu także, na kierowców nakładane są mandaty na podstawie przesłanych filmów. Jak podaje Gazeta Wyborcza, program cieszy się dużą popularnością... wśród informatorów. Według oficjalnych danych tylko w tym roku miasto wypłaciło już mieszkańcom ok. 183 tys. dolarów tytułem nagród za przysłanie nagrania.

Tym razem miasto chce urządzić polowanie na kierowców parkujących na ścieżkach rowerowych i w obrębie przystanków autobusowych. Donosiciele (osoby przesyłające dowody przewinienia w postaci zdjęć) mają dostać blisko 44 dolarów, co ma stanowić aż 25 proc. wysokości mandatu. Jednak miasto na tym nie straci, a wręcz zarobi, bo w projekcie zamieszczono jednocześnie zapis o znacznej podwyżce mandatów za tego typu przewinienia drogowe – podwyżka wyniesie 60 dolarów, czyli więcej niż „prowizja” dla informatorów.

W Polsce poszliśmy o krok dalej, bo osoby chętne do zgłaszania wykroczeń drogowych dostały wygodną aplikację na smartfona, ale mimo to tzw. sygnalistów (tak nazywa się osoby zgłaszające wykroczenia) nie ma aż tak wieku. Ale kto wie, jak wyglądałaby taka forma donoszenia, gdyby policja i miasta chciały dzielić się pieniędzmi z informatorami.