Zwiększenie liczby ciężarówek oczekujących na przekroczenie granicy polsko-ukraińskiej w Dorohusku jest coraz bardziej widoczne. Przyczyną takiej sytuacji może być fakt, że kolejni ukraińscy kierowcy próbują skorzystać z otwartego przejścia. Polscy przewoźnicy szykują się do wznowienia protestu w tym miejscu.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Protest na granicy z Ukrainą. Jedno przejście otwarte

Akcja polskich przewoźnikach na przejściach granicznych w Dorohusku, Hrebennem i Korczowej rozpoczęła się 6 listopada. Później, 23 listopada, do blokowania ukraińskich tirów włączyli się rolnicy z organizacji "Oszukana wieś". Spowalniają proces odprawy celnej na przejściu w Medyce, domagając się m.in. dopłat do kukurydzy.

W poniedziałek 11 grudnia wójt gminy Dorohusk wycofał zezwolenie na zgromadzenie na drodze dojazdowej do granicy z Ukrainą. Dane Izby Administracji Skarbowej wskazują, że liczba ciężarówek oczekających na odprawę na tym przejściu granicznym w ciągu jednej doby wzrosła z 700 do 1300. Oznacza to ok. 49 godzin oczekiwania na przejazd. Podczas nocnej zmiany odprawiono tam 325 tirów.

Polscy przewoźnicy będą protestować do skutku

Chociaż akcja została zawieszona na jednym z przejść granicznych z Ukrainą, na pozostałych blokady funkcjonują. Protestujący przepuszczają tam cztery-pięć ciężarówek na godzinę, a to sprawia, że na wyjazd z Polski trzeba czekać aż dwa tygodnie w Hrebennem i ok. pięciu dni w Korczowej i Medyce.

Polscy przewoźnicy nie zamierzają odpuszczać. Chcą złożyć kolejne zgłoszenia protestów w miejscach oddalonych o kilkaset metrów od gm. Dorohusk, ale także na drogach prowadzących do granicy. "Możliwości jest bardzo wiele i my z tej palety będziemy na pewno korzystać" – poinformował RMF FM Rafał Mekler, jeden z organizatorów blokad.

Protestujący oczekują m.in. wprowadzenia wymogu zezwoleń komercyjnych dla ukraińskich przewoźników i zawieszenia licencji firmom, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie.