- Na wdrożenie elektrycznego modelu do produkcji Porsche wydało aż 6 miliardów euro, stawia nową fabrykę i zatrudnia dodatkowe 1200 osób
- Docelowo zasięg 100 km (niestety według NEDC) uzyskamy po czterech minutach zasilania z najmocniejszej ładowarki
- Samochód będzie pozycjonowany poniżej modelu Panamera. Cena wyjściowa – pomiędzy Cayenne a Panamerą
Choć telefony mogliśmy ze sobą wnieść na teren fabryki w fabryce Porsche w Zuffenhausen, to jednak skrupulatnie zaklejono wszystkie obiektywy w komórkach. Informację o zakazie robienia zdjęć powtarzano zresztą co chwilę. Nie bez powodu. Mogliśmy bowiem z bliska przyjrzeć się zupełnie nowemu Porsche Taycan. Innymi słowy, poznaliśmy samochód, który ma odmienić całą firmę.
Lutz Meschke, wiceprezes zarządu Porsche nie pozostawia wątpliwości: „Przewidujemy, że ponad 50 procent modeli Porsche dostarczonych od 2025 r. zostanie zelektryfikowanych”. Taycan bowiem nie będzie jedynym elektrycznym Porsche. Podczas prezentacji nowego modelu potwierdzono, że trwają prace nad kolejnym – Mission E Cross Tourismo, czyli nad elektrycznym odpowiednikiem nieco pomniejszonej Panamery Spot Tourismo.
Wdrożenie elektrycznego Porsche wymagało sporych nakładów. W sumie jest to aż 6 miliardów euro inwestycji oraz pozyskanie 1200 nowych pracowników. Praktycznie od zera budowana jest fabryka (na miejscu dotychczasowego kompleksu), w której będzie powstawać Taycan. Wraz z nią powstaje cała infrastruktura zgodnie z ideą przemysłu 4.0, czyli na potrzeby elektrycznego Taycana Porsche tworzy w pełni cyfrową fabrykę. Jej namiastkę mogliśmy poznać w hali, gdzie powstają pierwsze egzemplarze przedprodukcyjne.
Niemal krok po kroku prześledziliśmy proces powstawania samochodu, począwszy od chwili, gdy na halę trafia gotowe polakierowane nadwozie. Uzbrajanie nadwozia w osprzęt i wyposażenie wygląda jak składanie z klocków Lego (charakterystycznie otwierane drzwi uzbraja się już wcześniej – przed montażem do nadwozia). Mogliśmy bliżej przyjrzeć się całej instalacji elektrycznej (ogromne wiązki poprowadzone w poszerzonych progach), wygłuszeniu (tradycyjny materiał tłumiący jedynie na tunelu oraz obu przegrodach, a sama wykładzina z grubą pianką jak z materacy), dwóm bagażnikom (z tyłu i z przodu) oraz całkiem sporym głośnikom (najprawdopodobniej Burmester zmieścił z przodu 20 cm woofery) i kilku ekranom w desce rozdzielczej. Zwróciliśmy także uwagę na zderzak z bardzo nisko umieszczonym radarem. Zobaczyliśmy także fotele, dzięki którym kierowca i pasażerowie będą mieli podobne wrażenia jak w kultowym modelu 911 (pozycja za kierownicą jest niemal taka sama jak w 911). Taycan ma mieć układ siedzeń w wariancie 4+1 (dla pasażerów z tyłu przewidziano więcej miejsca na nogi – gdyż pod wnękami na stopy nie ma akumulatorów).
Znamienne, że dopiero na końcowym etapie przygotowań pojazdy uzbrajane są w zespół akumulatorów (400 celi – produkcja LG). Wszystko po to, by zachować jak najwyższy poziom bezpieczeństwa. W końcu mamy do czynienia z instalacją elektryczną o napięciu aż 800 V.
Dlaczego aż 800 V? Porsche przekonuje, że dzięki zupełnie nowej architekturze (pokrewna jest w nowym Audi PB18 e-tron) będzie można bardzo szybko naładować samochód. Docelowo zasięg 100 km (niestety według NEDC) uzyskamy po 4 minutach zasilania z najmocniejszej ładowarki. Na uzyskanie zasięgu 300 km będzie potrzeba docelowo 9 minut (stacja 350 kW) albo 22 minut (stacja 150 kW). Jeśli zaś Porsche Taycan będzie podłączone do gniazdka w domu (3.6 kW), to wówczas poczekamy 18 godzin. Firma obiecuje jednak domową ładowarkę 22 kW, by skrócić czas ładowania do ok. 125 minut. Będzie coś jeszcze: odpłatna możliwość naładowania samochodów we wszystkich punktach dealerskich marki.
Co jeszcze obiecuje Porsche? Imponujące osiągi. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h ma potrwać poniżej 3,5 sekundy. Moc dwóch synchronicznych silników elektrycznych (umieszczonych na przedniej i tylnej osi): ponad 600 KM. I do tego imponujący zasięg – ponad 500 km. Niestety zasięg szacowany jest według normy NEDC. A to oznacza, że w przypadku testów WLTP Porsche zapewne nie będzie mieć przewagi nad Audi czy Mercedesem. O Tesli tym bardziej będzie można zapomnieć. Na razie jednak przedstawiciele firmy zapewniają, że dopóki nie zostaną zakończone wszystkie testy, nie będzie żadnych dodatkowych informacji o bardziej realnym zasięgu pojazdu.
Wiemy za to, jak będzie pozycjonowany nowy Taycan w gamie Porsche. To model klasy C (w firmowej nomenklaturze pojazdem klasy C jest też Caynne, a Panamera to już klasa D). Cenowo będzie ulokowany pomiędzy Cayenne a Panamerą. Inny słowy można oczekiwać ceny ok. 380 tys. – 400 tys. zł, czyli nieco więcej niż np. za Mercedesa EQC czy Jaguara I-Pace. A kiedy pojawi się w salonach? Seryjna produkcja ruszy dopiero w przyszłym roku (Porsche zakłada początkowo 20 tys. - 25 tys. egzemplarzy rocznie). Debiut zaś zapewne na jesiennym salonie samochodowym we Frankfurcie. Pozostaje zatem poczekać do 2020 roku.
We wnętrzu wyłącznie ekrany zamiast tradycyjnych zegarów. Wnętrze z Mission E jest bardzo podobne do finalnej wersji. Dodatkowy ekran będzie jeszcze z tyłu.
Cyfrowy kokpit - tak. Funkcje jazdy autonomicznej - jeszcze nie. Przedstawiciele Porsche nie pozostawiają wątpliwości.
Docelowy układ siedzeń w Taycanie to 4 + 1. Niewykluczone, że fotele z Mission E pozostaną jedynie w fazie konceptu.
Wiemy za to jak będzie pozycjonowany nowy Taycan w gamie Porsche. To model klasy C (w firmowej nomenklaturze pojazdem klasy C jest też Caynne a Panamera jest już w klasie D). Kierowca ma pozycję za kierownicą niemal jak w 911.