Na niejasnościach regulaminowych stracili dotychczas najlepsi – Ferrari, McLaren-Mercedes, BMW, Renault. Optymizmem powiało, gdy Nick Heidfeld wywalczył fuksem drugie miejsce podczas przerwanego z powodu burzy Grand Prix Malezji 2009.

Jak będzie w Bahrajnie? Po odrzuceniu protestów i uznaniu podwójnych dyfuzorów za rozwiązanie legalne, rozpoczął się wyścig z czasem. Wiadomo, że najlepsze zespoły z ubiegłego sezonu nie wprowadzą zmian natychmiast, bo na to trzeba czasu. Tym bardziej, że w tym roku zakazane jest testowanie. Są na straconej pozycji. A może szefom Formuły 1 o to chodzi? Chcą emocji, coraz trudniejszych i niespodziewanych sytuacji na torze, nocnych i ulicznych wyścigów, które staną się prawdziwa ruletką.

To ma także i drugą stronę medalu. Formuła 1 to sport, który żyje z reklamy. W konsekwencji mogą zacząć wycofywać się najlepsi, a za trzy lata o Formule 1 mogą pozostać tylko wspomnienia. Trudno zakwestionować fakt, że panowie Mosley i Ecclestone głównie myślą o swojej kasie. Zniszczyli już rajdy, w których startują obecnie dwa zespoły fabryczne, a obecnie majstrują przy Formule 1.

Najnowszym pomysłem Maxa Mosleya jest dopuszczenie do rajdów WRC prywatnych zespołów. Anglik uważa, że brak zainteresowania zespołów fabrycznych można zastąpić ekipami prywatnymi. Taki zabieg mógłby jeszcze na jakiś czas reanimować podupadające coraz bardziej RSMŚ.

Jednak taki pomysł zdecydowanie krytykuje szef zespołu Citroën Racing Olivier Quesnel. Jest on zdania, iż do momentu, gdy w mistrzostwach nie będzie więcej producentów, to także nie będzie w nich klasowych zawodników. Trudno sobie wyobrazić rajdy na najwyższym poziomie bez zespołów producentów. Bez nich nie będzie aut, kierowców, budżetu i mediów.

Jednak Mosley wie swoje…Oby tym razem się nie przeliczył!

Tymczasem obaj przeszli już do historii. Ecclestone ma już nawet wybudowany za życia...pomnik na Hungaroringu pod Budapesztem.