Auto Świat Wiadomości Aktualności Horror przejazdowy w polskich miastach. Zwykły kurs to luksus dla wybranych

Horror przejazdowy w polskich miastach. Zwykły kurs to luksus dla wybranych

W zwykły dzień każą czekać na taksówkę 50 minut. Anulują zamówienia klientów na 5 minut przed zaplanowanym czasem dojazdu. Po klientów przyjeżdżają nieoznakowane, 25-letnie gruchoty w fatalnym stanie prowadzone przez kierowców nieznających miasta i niemówiących po polsku. O tym, czy znajdzie się wolna taksówka, decyduje historia przejazdów klienta – ci, którzy w przeszłości zamawiali krótkie kursy, nie mogą liczyć na realizację usługi. Biznes taksówkowy w Polsce przeżarty jest patologią, która pogłębia się z każdym tygodniem.

Taksówka - zdjęcie ilustracyjne
sashk0 / Shutterstock
Taksówka - zdjęcie ilustracyjne
  • Brakuje kierowców mających dobre samochody, wielu z nich w ostatnich miesiącach zmieniło branżę
  • Kierowcy pracujący dla korporacji często oszukują swoich pracodawców
  • Korporacje, korzystając ze specjalnego oprogramowania, selekcjonują klientów na lepszych i gorszych
  • Z jednego "konta kierowcy" w korporacji korzysta czasem kilka osób, nierzadko obcokrajowców, którzy nie mają predyspozycji i minimalnych kwalifikacji do wożenia klientów
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Oszukują i manipulują już prawie wszyscy: korporacje kierowców, kierowcy zatrudniających ich pracodawców. Specjalne algorytmy przydzielające kursy faworyzują jednych kierowców kosztem innych, ale też klientów dzielą na takich, którzy muszą być obsłużeni i na takich, których można wystawić do wiatru. Nie zdziwcie się, jeśli zamiast Toyoty Corolli, która miała po was przyjechać, pod wskazanym adresem pojawi się 20-letni, pomalowany sprejem Fiat prowadzony przez brodacza, który na migi poprosi cię o wpisanie adresu docelowego w nawigacji.

Jeden kierowca – pięciu sobowtórów?

Przyjechał Mercedes zamiast Skody
Przyjechał Mercedes zamiast SkodyŻródło: Auto Świat

Czwarta rano z minutami, Warszawa. Młody człowiek musi dostać się na lotnisko, zamawia przez aplikację przejazd Uberem. W telefonie wyskakuje informacja: twój kierowca to Sanan, który "ma za sobą ponad 50 pięciogwiazdkowych przejazdów". To uspokajające, skoro ma tyle dobrych opinii, to raczej pewny gość. Sanan ma podjechać Skodą Fabią o numerach zaczynających się od WPI. O wyznaczonej porze pod wskazany adres podjeżdża jednak nieprawdopodobnie podrapany, zardzewiały, na oko ponaddwudziestopięcioletni Mercedes. – "Pan wsiadać śmiało, nie bać się". Nie wiadomo, czy to kolega Sanana, który dorabia z jakichś powodów nieoficjalnie na konto swojego przyjaciela, czy też sam Sanan, który jednak Fabię wypożyczył tylko do pokazania Uberowi, a naprawdę kupił za 3 tys. zł Mercedesa "o trzy ćwierci od śmierci" i wozi nim ludzi. Auto oczywiście nieoznakowane, ale gdy musisz dostać się na lotnisko, szczegóły tracą na znaczeniu.

Zamaskowana S-klasa, ale z taksometrem

Znów Warszawa. Stały klient firmy Sawa Taxi zamawia przejazd przez aplikację. Po chwili dowiaduje się, jakie auto i w jakim kolorze pojawi się pod wskazanym adresem. Skoda Octavia. Podjeżdża jednak całkiem świeży jak na taksówkę Mercedes klasy S. Nieoznakowany, ale z taksometrem. "Pan czeka na taksówkę? – przez uchylone okno pyta kierowca – Byłem niedaleko, to podjechałem" – oznajmia. Tym razem miło zaskoczony klient najwyraźniej załapał się na przejazd premium. Zwykle zamawia długie kursy, nie robi problemów, płaci kartą pracodawcy – to zapewne dlatego.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

50 minut czekania – to i tak dobrze

Ta sama korporacja, przejazd z centrum miasta. Tym razem inny stały klient firmy ma mniej szczęścia. Na przyjazd samochodu czeka 50 minut, chociaż się spieszy. Gdyby z góry wiedział, że tak będzie, pojechałby metrem, a potem próbował złapać pociąg SKM. "Brakuje kierowców – tłumaczy taksówkarz, który w końcu dojechał – w czasie pandemii nie było co robić, wielu kolegów rzuciło tę robotę i teraz jeździ na tirach. Więcej pieniędzy i mniej stresu, tylko rzadziej jesteś w domu. Dla niektórych to zaleta".

Okazuje się, że część kierowców odeszła także z powodu wyśrubowanych norm związanych z samochodami. Korporacje chciałyby, aby kierowcy mieli nowe samochody, najlepiej gdyby wzięli je w leasing albo wynajęli, korzystając z pośrednictwa firmy, która zapewnia im klientów. Aby ułatwić kierowcom podjęcie decyzji o zmianie samochodu, niektórzy tak zaprogramowali algorytmy oferujące kierowcom kursy, że ci, którzy mają nowe samochody, dostają znacznie więcej ofert. Ci, którzy mają stare auta, choćby i przyzwoite, zarobić mogą tylko w godzinach szczytu albo wtedy, gdy z jakichś powodów brakuje taksówek.

Efekt tych działań jest jednak odwrotny od zamierzonego: jeszcze więcej kierowców rzuciło papierami, przeniosło się do mniej wymagających korporacji, jeździ "na Uberze" albo całkiem zmieniło zawód. Zwłaszcza teraz inwestowanie w nowy samochód wiąże się z wysokimi kosztami, a ceny przejazdów są dość niskie.

Kierowcy, którzy wciąż jeżdżą, mówią, że małą cegiełkę do tragedii, jaka panuje na rynku, dołożyła wojna w Ukrainie. Ukraińców zastąpili kierowcy z egzotycznych krajów – z dalekich republik Federacji Rosyjskiej, z Afryki. Jeżdżą byle jak i byle czym, nie spełniając nawet minimalnych przecież wymagań obowiązującego prawa. Często nie mają zalegalizowanego w Polsce pobytu.

Zostawił mnie na skrzyżowaniu

"Mnie raz Pan Uber wysadził na środku ruchliwego skrzyżowania, bo musiał skręcić w lewo" – skarży się Rafał. "Byłem tak zaskoczony, że wychodząc z auta, prawie wszedłem pod autobus". Nie ma się co dziwić – skręt w lewo to trudny manewr, najlepiej się do niego przygotować zawczasu...

Na taksówkę przesadnie nie licz – będzie albo nie będzie

Najgorsze jednak jest to, że zamawiając taksówkę w normalnej korporacji, choćby z trzygodzinnym wyprzedzeniem, nie ma pewności, że przyjedzie. Kursy są odwoływane w ostatniej chwili, a klienci, którzy wiedząc z wyprzedzeniem o problemie, mogliby załatwić sobie alternatywny transport, zostawiani są na lodzie. Dotyczy to zarówno kursów zamawianych telefonicznie jak i przez aplikacje.

Taksówkarz: "Jeśli chodzi o aplikacje, to gdy brakuje taksówek, algorytm w naszej firmie sprawdza od razu historię przejazdów klienta. Jeśli ktoś zamawiał dotychczas przejazdy za 20-30 zł, jest ostatni w kolejce. Jeśli klient ma na koncie przejazdy po 80-100 zł, wtedy ma serwis premium. Tzn. taki, jak każdy jeszcze do niedawna. Obecnie premium oznacza, że taksówka przyjedzie zgodnie z zamówieniem".

Okazuje się też, że są dzielnice, z których firmy nieformalnie się wycofują. Po prostu nie ma ludzi. Zamówienie zostanie przyjęte, jeśli przez przypadek ktoś zamówi kurs pod pobliski adres. W praktyce: w jednej dzielnicy czekasz 15 minut, a w drugiej 50 minut. W tym drugim wariancie operator zakłada, że w zakładanym czasie w okolicy pojawi się wolna taksówka, ale pewności mieć nie może. Nikt nie pojedzie po klienta specjalnie z Centrum na Bielany – na to nie ma co liczyć.

Taksówka, że strach wsiadać

W zaistniałej sytuacji – gdy za kierownice taksówek lub "produktów taksówkopodobnych" wsiada, kto chce, realnie bez jakiejkolwiek kontroli, zdarzają się nieszczęścia, napaści, gwałty. Teraz jednak to nie taksówkarze są ofiarami, a ich klienci. Znikła nawet presja ze strony uczciwych zawodowców nakładana niegdyś na tzw. przewozy osób: starzy taksówkarze nie mają interesu tak jak jeszcze kilka lat temu, by wyłapywać "lewe" przewozy, bo sami roboty mają w bród, zwłaszcza jeśli dysponują dobrym samochodem. A i ścigać podejrzanych kierowców jest trudniej, zwłaszcza jeśli poruszają się starymi, nieoznakowanymi samochodami, które w żaden sposób nie przypominają pojazdów służących do zarobkowego wożenia ludzi. No i – to kolejna rzecz – teraz taksówkarz to zawód właściwie otwarty, każdy, kto chce to robić legalnie, to może, bo wymagania nie są wyśrubowane. Oficjalnie – nie dotyczy to jednak niektórych postojów tak jak w czasach słusznie minionych – ceny przewozów też spadły. Tzn. nie wzrosły, tak jak powinny, z powodu drożejących paliw i innych kosztów.

Właśnie coraz bardziej odczuwamy tego efekty.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków