Logo
WiadomościAktualnościDlaczego nad drogami wiszą kilometry sieci rybackich? Tak się dziś jeździ w Ukrainie

Dlaczego nad drogami wiszą kilometry sieci rybackich? Tak się dziś jeździ w Ukrainie

Widok jest niesamowity: nad drogami ciągną się kilkudziesięciokilometrowe "firanki" z sieci rozwieszonych na palach, a pod nimi pędzą samochody. W ten sposób Ukraińcy bronią się przed najnowszymi rosyjskimi dronami. Czy to skuteczna metoda? Mamy zdjęcia i relację naocznego świadka, który wie, jak jeździ się dziś po drogach w Ukrainie

Sieci antydronowe nad drogamiw Ukrainie
Zobacz galerię (6)
Archiwum prywatne Marcina Mizgalskiego
Sieci antydronowe nad drogamiw Ukrainie
  • Ukraińcy stosują sieci rozwieszane nad drogami jako ochronę przed dronami polującymi na przejeżdżające auta
  • Sieci przechwytują drony, doprowadzając do przedwczesnej detonacji ładunku lub unieruchamiając wirniki
  • Odcinki dróg ukryte pod siatką mają długość nawet powyżej 20 km
  • Skuteczność siatek nie jest pełna, ale stosowanie takich metod to konieczność, bo zabezpieczenia elektroniczne przestają działać

Zaledwie kilkaset kilometrów od Warszawy trwa wojna, zupełnie inna od wszystkich, które miały miejsce dotychczas. Z jednej strony to starcie technologiczne, w którym obie strony eksperymentują z nowymi typami uzbrojenia, z drugiej strony okazuje się, że czasem najlepszym sposobem na nowoczesną broń jest zastosowanie metod, które wydają się prymitywne. Od wielu miesięcy za najbardziej śmiercionośną broń na froncie w Ukrainie uchodzą drony, które powodują dziś znacznie więcej strat w ludziach i sprzęcie niż artyleria, czołgi czy klasyczne lotnictwo (używane tam już tylko sporadycznie) czy bezpośredni ogień z broni strzeleckiej. Walka z dronami jest trudna, bo są one małe, wykrywalne często dopiero w ostatniej chwili, a w dodatku używane w znacznych ilościach.

Do zwalczania dużych dronów używa się wciąż często systemów przeciwlotniczych — zestrzelenie jednego drona może kosztować setki, a nawet tysiące razy więcej niż sam dron. Do małych dronów żołnierze często po prostu strzelają, często także ze śrutowej broni myśliwskiej, ale to ostateczność, a skuteczność takiej obrony jest niska — wcale nie tak łatwo trafić w nadlatującego drona.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Z dronów korzystają obie strony konfliktu — zarówno obrońcy Ukrainy, jak i rosyjscy najeźdźcy. Oczywiście, obie strony zaczęły też bardzo szybko korzystać z elektronicznych systemów wykrywających drony i zakłócających ich komunikację z operatorami. Na pojazdach wojskowych, ale też i służb ratowniczych i organizacji pomocowych zaczęto montować tzw. "REB-y", żołnierze zaczęli też nosić osobiste urządzenia antydronowe i wykrywacze.

Na tej wojnie zmiany jednak zachodzą niezwykle szybko — odpowiedzią na coraz skuteczniejsze elektroniczne systemy zakłócające sterowanie dronami, stały się drony ze sterowaniem światłowodowym. Te najnowsze potrafią "na kablu" pokonać do 50 km i są zupełnie niewrażliwe na działanie elektronicznych systemów zakłócających. Żeby zakłócić sterowanie takim dronem, trzeba fizycznie uszkodzić ciągnący się za nim światłowód.

Rosyjskie drony sterowane po światłowodzie czekające w zasadzce
Rosyjskie drony sterowane po światłowodzie czekające w zasadzceSpecial Kherson Cat / X

Ze względu na duży zasięg, drony tego typu stanowią zagrożenie także w sporej odległości od "strefy śmierci" na linii frontu, zapuszczają się one także dalej, zagrażając szlakom komunikacyjnym, używanym nie tylko przez wojsko, ale i przez cywilów. Coraz powszechniejszym sposobem obrony przed takimi środkami walki są sieci wieszane nad drogami, których zadaniem jest mechaniczne przechwytywanie dronów.

Jak się jeździ pod siatkami antydronowymi na froncie?

O to, jak dziś wygląda podróżowanie po drogach w głębi Ukrainy, zapytaliśmy Marcina Mizgalskiego, który jako wolontariusz pomaga dostarczać na front auta kupowane ze zbiórek organizowanych w Polsce przez Mateusza "Exena" Wodzińskiego. W ramach tej akcji do Ukrainy trafiło już 350 aut, a zebrano na ten cel ponad 8 milionów złotych. Kwota wydaje się wysoka, ale w przeliczeniu na jedno dostarczone auto to zaledwie niespełna 23 tys. złotych — co przy dzisiejszych cenach terenówek i pickupów oznacza niezwykłą wręcz skuteczność i oszczędność w wydawaniu zebranych środków.

– Na początku wydaje się to niezwykle, ale siatki są wszędzie. Odcinki szczelnie opakowanej siatką drogi mają po 20-25 km. Siatki oparte na sztycach, projekt jest jednolity. Różnią się kolory siatki, jakby były od różnych producentów. Oczko siatki ma 8-10 cm, więc z jadącego samochodu widać je jako szare albo zielone firanki — opowiada Mizgalski, który niedawno wrócił z kolejnego wyjazdu do Ukrainy.

— Ukraińcy przystąpili teraz, w październiku, do osiatkowania czteropasmowej trasy między Zaporożem a Dniepro (dwa wielkie miasta południa Ukrainy) — dodaje.

Jak duże jest zagrożenie atakiem dronowym?

— Jeździmy po froncie od lat, widać jak taktyka Ukraińców stara się wyprzedzić najeźdźców w wyścigu zbrojeń. Jeżdżąc od Sum przez Kramatorsk, Izium, Pokrowsk aż do Zaporoża, mijamy tereny przyfrontowe. Od miesięcy widzieliśmy, jak coraz częściej na pobocza stoją zgliszcza pojazdów trafionych dronami. Rozszerza się tzw. strefa śmierci — dziś to 40 km pas ziemi nasycony dronami i minami. Tam już nie ma sprzętu ciężkiego, bo natychmiast staje się celem wysokiej wartości i leci do niego dosłownie wszystko. To dlatego ukraińscy żołnierze przesiadają się na pickup'y, także te z naszych zbiórek, wolą je od opancerzonych MRAP-ów czy innych, ciężkich pojazdów bojowych. Te ostatnie stoją pochowane daleko od frontu — kontynuuje.

Nawet nowoczesne pojazdy opancerzone wyposażone w systemy zagłuszania i kratownice antydronowe, nie są już całkowicie bezpieczne.
Nawet nowoczesne pojazdy opancerzone wyposażone w systemy zagłuszania i kratownice antydronowe, nie są już całkowicie bezpieczne.Żródło: Archiwum prywatne Marcina Mizgalskiego

Jak działają sieci rozpinane nad drogami?

— Napięte siatki powodują detonację ładunku podczepionego pod dronem kilka metrów od pojazdu albo unieruchamiają wirniki drona, bez detonacji ładunku. To ratuje życie, ale wymaga oczywiście starannego naciągnięcia i połączenia siatki. Od kilku miesięcy widzimy, że Ukraińcy przyspieszyli z budową siatek, przy ich stawianiu pracują setki ludzi, oczywiście pod ochroną żołnierzy wyposażonych w broń gładkolufową ze specjalną, antydronową amunicją. Wszystko obok pojazdów wyposażonych w najnowsze wersje REB (zagłuszarki sygnału radiowego na częstotliwościach od 1 do 7,3 GHz) — opowiada wolontariusz podróżujący regularnie do Ukrainy.

Oczywiście, skuteczność siatek nie jest stuprocentowa — nawet na osłoniętych fragmentach dróg spotkać można pojazdy skutecznie trafione. Po części to efekt stosowania do ataków wielu dronów — któryś z kolei może się przebić przez uszkodzoną sieć. Czasami też winę ponoszą okoliczni mieszkańcy, którzy robią sobie przejścia w sieciach przecinających dotychczasowe drogi. Bywa też, że drony mają tak duży zasięg, że do tuneli dostają się przez otwarte wjazdy do nich.

— Od dłuższego czasu próbuję zainteresować tym nasze wojsko, także WOT, na razie z umiarkowanym skutkiem. Ze względu na niespokojną sytuację chciałbym, żeby w Polsce tak na wszelki wypadek ktoś, na przykład właśnie wspomniany WOT spróbował postawić, tak na próbę, kawałek tunelu antydronowego, żeby w sytuacji ewentualnego zagrożenia mieć wiedzę, jak to się robi i co jest do tego potrzebne — skarży się Mizgalski.

— Przeżyłem kilka ataków dronami i pociskami manewrującymi, tak po 500-600 sztuk w ciągu jednej nocy albo 12 godzin. W Kijowie, w Dniepro, w Charkowie. Ostatnio znowu w Kijowie. I nie życzę tego nikomu — ostrzega.

Same sieci to zarówno używane sieci rozwieszane nad drogami, to zarówno nowe siatki, jak i wykorzystywane go do tego celu stare sieci rybackie, a przygotowaniem tuneli zajmują się zarówno wyspecjalizowane służby, jak i wolontariusze.

Autor Piotr Szypulski
Piotr Szypulski
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji