• Według ACEA obowiązujące już cele ograniczeń emisji przewidziane na lata 2025 i 2030 są ekstremalnym wyzwaniem, które wymaga ogromnego rozwoju istniejącej infrastruktury ładowania i tankowania pojazdów
  • Producenci pojazdów wskazują, że nie mają wpływu na wszystkie przeszkody pojawiające się na drodze do transformacji w przemyśle motoryzacyjnym
  • Według producentów samochodów ustalenie, iż do 2035 r. emisja CO2 przez samochody osobowe i lekkie dostawcze ma zostać ograniczona o 100 proc., jest błędem
  • Głosowanie PE nie przesądza, że te przepisy nabiorą mocy
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

"Nasza branża jest pod wpływem silnego nacisku na rozwój elektromobilności. Pojawiają się nowe modele pojazdów, które spełniają wymagania naszych klientów i napędzają transformację w stronę zrównoważonej mobilności" – mówi Oliver Zipse, szef ACEA i prezes zarządu BMW. "Jednak w związku ze zmiennością i niepewnością, której globalnie doświadczamy każdego dnia, jakiekolwiek długoterminowe regulacje są przedwczesne. Potrzebny jest przejrzysty przegląd sytuacji w połowie drogi (do zrównoważonej mobilności – red.), aby określić cele na okres po 2030 r.".

Trzeba mieć z czego produkować samochody na prąd

Według producentów w ciągu kilku lat trzeba będzie się zastanowić, czy istnieje wystarczająca infrastruktura ładowania samochodów elektrycznych, a także czy jest zapewniony wystarczający dostęp do surowców niezbędnych do produkcji baterii. Już dziś, przy ograniczonym jeszcze popycie na samochody elektryczne, producenci nie są w stanie zaspokoić potrzeb rynku. Samochodów – także elektrycznych – brakuje.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

A teraz sami weźcie się do pracy!

Producenci mówią wprost, że aby możliwa była zerowa emisja w transporcie, konieczne jest spełnienie wielu warunków, które wynikają m.in. z pakietu Fit for 55. W szczególności producenci pojazdów oczekują przyjęcia rozporządzenia w sprawie infrastruktury paliw alternatywnych.

Po naszemu: albo państwa członkowskie pod wpływem regulacji unijnych same zadbają o niezbędną sieć ładowarek oraz stacji tankowania wodoru, albo nie ma szans na zerową emisję.

Motoryzacja bez spalin od 2035 r.? Jeszcze to będą ustalać!

Po pierwsze, decyzja Parlamentu Europejskiego, choć niezbędna, aby głosowane ustalenia o zakazie sprzedaży samochodów spalinowych weszły w życie, nie przesądza, że te przepisy nabiorą mocy. Zanim zostaną zatwierdzone, konieczne są negocjacje m.in. Rady UE z państwami członkowskimi. Ostateczna decyzja zatem przed nami, a na przeszkodzie stoi wiele problemów.

Na razie trzeba stwierdzić, że niezbędne nakłady na infrastrukturę są – m.in. w Polsce – wręcz niewyobrażalnie wysokie. Dostosowanie infrastruktury do potrzeb setek tysięcy nowych samochodów zeroemisyjnych pojawiających się każdego roku wydaje się nierealne do wprowadzenia w tak krótkim terminie. Nadzieję na to, że będziemy mieli czym jeździć, gdyby faktycznie doszło do zaprzestania sprzedaży w UE samochodów spalinowych po 2035 r., daje… rynek samochodów używanych. Zakaz sprzedaży samochodów nowych nie oznacza bowiem, że jednego dnia znikną stacje benzynowe i samochody, które zostały wcześniej dopuszczone do ruchu. Nie ma też na razie mowy o zakazie sprzedaży pojazdów ciężkich z napędem spalinowym, dla których nie ma obecnie alternatywy.

Polska: jesteśmy... daleko z tyłu

Pomimo deklaracji rządu sprzed kilku lat o inwestowaniu w elektromobilność nasz kraj odstaje coraz bardziej od europejskiej czołówki. Ale nie jesteśmy jedynymi z tych, którzy będą mieć problem. Podstawowe braki?

  • Produkcja energii, która musi brać pod uwagę wzmożony pobór mocy w niewielkim przedziale czasowym w ciągu doby. Już dziś grozi nam jej niedobór.
  • Fatalny stan infrastruktury przesyłowej. Tak jak sieć energetyczna nie wytrzymała gwałtownego rozwoju fotowoltaiki i dla bezpieczeństwa rynek został zatrzymany, tak nie jest w stanie – bez wielkich inwestycji – unieść szybkiego rozwoju sieci ładowania pojazdów.
  • Rosnące ceny nowych samochodów. O ile w przypadku pojazdów spalinowych ratunkiem jest duży rynek aut używanych, w przypadku samochodów na prąd nie ma (na razie) tej alternatywy.
  • Globalnie kłopotem jest dostępność surowców niezbędnych do produkcji baterii, m.in. litu. Z tej przyczyny koszty produkcji samochodów elektrycznych gwałtownie rosną.
  • Niedobór nowych samochodów. Już dziś niektórzy producenci zmuszani są anulować rezerwacje na rok 2022 i oferować w zamian podpisywanie umów na samochody z rocznika 2023, jednak bez gwarancji daty dostawy.

Jak w tych warunkach można planować wstrzymanie produkcji samochodów spalinowych? Producenci sobie poradzą – rynek europejski nie jest aż tak duży, aby od niego zależało być albo nie być producentów pojazdów. Ale co z prywatnym transportem w krajach UE?