- Jak przygotowywałeś się do testów?

- Pracowałem nad mięśniami karku, bo wiedziałem, że będzie ciężko, ale to jasne, że ćwiczenia nie były wystarczające. Zintensyfikowałem jogging, żeby przyzwyczaić serce do wysiłku. Trochę jeździłem kartem, no i tyle. Na więcej nie miałem czasu. W ciągu miesiąca nie da się odpowiednio przygotować do tego niezwykłego wysiłku. W F1 przeciążenia na zakrętach są zupełnie nierealne.

Jak przeżyłeś ten dzień?

- Nie było źle! Dość szybko zacząłem uzyskiwać poprawne czasy. Potem wprowadziliśmy zmiany w set-upie, bo samochód miał tendencje do ustawiania się bokiem na wejściach w zakręty. Pracowaliśmy, żeby go ustabilizować, zmniejszyliśmy dociążenie z przodu - i jeździło się coraz lepiej. Samochód nie był do końca perfekcyjny, bo nie mogłem poprawić mojego najlepszego czasu. Wykorzystaliśmy inny system, zmieniliśmy aerodynamikę i w końcu samochód stał się mniej nerwowy. Pod koniec dnia, w ostatnich przejazdach wyczucie było już naprawdę dobre. Uzyskiwałem niezłe czasy, a czuję, że mogły być jeszcze lepsze. Przez cały dzień odnotowywałem progresję, właściwie korygowaliśmy set-up z inżynierami. To był super udany dzień!

- Mówisz, że miałeś kłopoty fizyczne, zatem jak wytrzymałeś 82 okrążenia?

- Fizycznie z pewnością było kiepsko! Ale te 82 okrążenia zaliczyłem w seriach po 8-10 rund, dlatego wytrzymałem przez cały dzień. Poza tym założyli mi piankę po obu stronach kokpitu, żebym mógł oprzeć głowę na najbardziej wymagających zakrętach. Bez tego byłoby zbyt ciężko! Przed następną jazdą musiałbym się trochę przespać.

- Czy nie było trudno znaleźć limit samochodu przy tych niezwykłych przeciążeniach?

- To wymaga dużej precyzji. Kiedy jedziesz z szybkością 320 km/godz. na końcu prostej i widzisz tablicę 100 metrów, po której musisz hamować, wiesz, że to bardzo, bardzo późno. Walisz w hamulec jak wariat, koła nawet się nie blokują, a opóźnienie naprawdę robi wrażenie. Potem dochodzisz do wniosku, że limit musi być jeszcze dalej. To samo dotyczy bardzo szybkich zakrętów.

- Czy masz już jakiś punkt odniesienia, szczególnie przy twoim doświadczeniu z prototypami?

- To jest zupełnie inny świat, to naprawdę piętro wyżej. Jeździłem tu 15 dni temu, żeby przyzwyczaić się do Peugeota 908 HDi FAP przed moimi testami, 27 listopada w Le Castellet. Uzyskiwałem czasy 1.36 - 1.37, a dzisiaj było 1.22. Różnica jest ogromna! Oczywiście, tamto doświadczenie na torze trochę mi pomogło.

- Czy miałeś kłopoty, jeżdżąc w grupie z innymi kierowcami?

- Nie. W rzeczywistości nie jeździliśmy w grupie. Próbowałem poprawiać czas. To nie był wyścig, więc przepuszczałem faceta, który mnie doganiał, a gdy ja kogoś doganiałem, też byłem przepuszczany. Każdemu zależało na wykonaniu szybkiego okrążenia bez wyprzedzania.

- Sebastien Loeb wyprzedza faceta z F1. To niezłe, co?

- Posłuchajcie... Tak wcale nie było! (śmiech)

- Jakie były najgorsze i najlepsze chwile podczas testów?

- Wszystko bardzo mi się podobało! Ten test bardzo mi się przydał, nie ma co do tego wątpliwości. To nie było to samo, co 20 okrążeń w Renault w ubiegłym roku, ze standardowym set-upem i na oponach przeznaczonych na Roadshow, czy parę kółek Red Bullem w ubiegłym tygodniu, w ulewie na Silverstone. Tutaj trzeba było pracować nad samochodem, analizować, gdzie straciłem czas, gdzie mogę się trochę poprawić, sprawdzać jak działają zmiany w ustawieniu, żebym dobrze wyczuwał samochód. Nie było ani jednej złej chwili poza... końcem testów!

- No dobrze, a najfajniejsze momenty?

- Trudno powiedzieć. Chyba wtedy, kiedy atakowałem z małą ilością paliwa i na nowych oponach, próbując uzyskać lepszy czas. Starałem się optymalnie przejeżdżać każde okrążenie. To mi się podobało, ale z drugiej strony było trochę kiepsko, bo na nowych oponach masz tylko dwa okrążenia, podczas których możesz maksymalnie wykorzystać ich przyczepość. Potem już się nie możesz poprawić. A ja najczęściej byłem najszybszy na trzecim kółku, bo potrzebowałem dwóch rund, żeby wyczuć przyczepność. To kwestia doświadczenia. Można zmniejszyć zapas paliwa, hamować trochę później, ale w którym dokładnie miejscu? Tego nie wiedziałem. Z większym zapasem paliwa musisz trochę odpuszczać. Dowiadywałem się wszystkiego jednocześnie. Poprawiałem czas, ale pod koniec wiedziałem, że mogę pojechać jeszcze szybciej, bo wyczucie samochodu było coraz lepsze.

- Gdzie odnotowałeś największą progresję?

- Na niektórych hamowaniach można było zyskać 5-15 metrów, ale nie wykorzystywałem w pełni hamulców z braku właściwego wyczucia. Bardzo mocno naciskałem hamulec na końcu prostej, ale nie udało mi się zablokować kół. Nie rozpoczynałem optymalnie hamowania. Na dwóch najszybszych zakrętach trochę za bardzo odpuszczałem. Ale pod koniec traciłem tylko 6 km/godz. do Buemiego. Był lepszy na hamowaniach, lecz na innych zakrętach jechałem niemal tak samo szybko, jak on. Najgorsze, że wiem, gdzie mogłem zyskać czas. Gdybym jeszcze trochę pojeździł, mój wynik nie byłby zły.

- Jak pracowało się z zespołem?

- Bardzo dobrze! Myślę, że byli trochę zaskoczeni! Sądzili, że przejadę 40 okrążeń i zakończymy testy. Nie spodziewali się też tego poziomu czasów. Wszyscy w teamie byli bardzo zadowoleni i bardzo sympatyczni. Wykonaliśmy dobrą robotę, a taki był cel - zaliczyć udane testy, które pozwolą im zebrać dane. Moja analiza pokrywała się z tym, co widzieli dzięki telemetrii. Krótko mówiąc, wszystko grało.

- A zatem kariera kierowcy testowego w F1 stoi przed tobą otworem?

- Bardzo bym chciał! (śmiech)

- Poprzednio jeździłeś samochodem F1 wyposażonym w pomoce elektroniczne. Red Bull 2008 już ich nie posiada. Jak odczułeś różnicę?

- Tak, bez układu przeciwpoślizgowego samochód znacznie trudniej się prowadzi. Jadąc Renault, na wyjściach z wolnych zakrętów wciskałem gaz i niczym się nie martwiłem. W Red Bullu trzeba było bardzo delikatnie operować gazem. Na trójkowych zakrętach jakoś szło, ale na dwójkowych musiałem naprawdę uważać, żeby nie wpaść w poślizg i nie stracić czasu. Najbardziej przerażające były długie, szybkie zakręty. Przy systemie kontroli trakcji, kiedy samochód wpada w poślizg, elektronika koryguje to niemal niezauważalnie dla kierowcy. Z elektroniką jeździło się łatwiej, to jasne!

- Siódmy czas to chyba niezły wynik?

- Tak, osobiście nie spodziewałem się tego. Większość młodych kierowców, którzy starają się o miejsce w F1, znalazła się za mną. Co więcej, Barcelona to główny tor testowy dla F1. Kierowcy znają go, jak własną kieszeń. Ja w ogóle nie znałem toru, a jeszcze mniej znałem samochód. Zdołałem uzyskać przyzwoity czas, dwie dziesiąte gorszy od wyniku Kubicy, a wiem, gdzie traciłem. Tak, jestem raczej zadowolony z tego, co zrobiłem. Nie oczekiwałem, że będę z przodu, nigdy o tym nie marzyłem, ale nie chciałem być za daleko z tyłu.

- Gdyby nadarzyła się okazja startu w Grand Prix, czy przyjąłbyś taką propozycję?

- Na pewno nie jutro! Musiałbym trochę więcej poćwiczyć.

- Czy zatem Loeb podpisał już kontrakt z Red Bullem?

- Tak, w rajdach!

Fot. sebastienloeb.com