Na pierwszy rzut oka wygląda to niczym imprezowy żart. Po wnikliwej obserwacji widać, że na dnie basenu stoi czerwony Mitsubishi Lancer. Trudno dokładnie rozpoznać model, ale nie jest to z pewnością żadna sportowa ewolucja japońskiego kompaktu.

Pewne jest natomiast, że dla mężczyzny z Arlington w Teksasie „parkowanie” w basenie może okazać się bardzo drogie. Po pierwsze dlatego, że będzie musiał pokryć koszty zniszczeń jakich dokonał, a po drugie z racji tego, że była to najprawdopodobniej ostatnia droga jego samochodu.

Co się tak naprawdę wydarzyło? Według relacji miejscowej policji kierowca był bardzo pijany i podczas jazdy w nocy stracił panowanie nad pojazdem, wypadł z drogi, a następnie przebił ogrodzenie posesji i wpadł do znajdującego się na niej basenu. Prowadzącemu udało się wydostać z samochodu. Został zatrzymany przez funkcjonariuszy.

Teraz czeka go odpowiedzialność karna i finansowa za zniszczenie mienia oraz prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Przy tym wszystkim utrata samochodu może okazać się najmniejszym problemem.