Słabnąca pozycja rynkowa całego segmentu, do którego należy Pajero, sprawiła, że konstruktorzy Mitsubishi musieli ostro wziąć się do pracy. Dopiero trzecie podejście (po modelach Pajero Pinin i Outlanderze I) okazało się w pełni trafione. Kilka lat temu powstało auto, które zapewniło japońskiej marce wysokie pozycje w rankingach sprzedaży. Również w naszym kraju Outlander – i to praktycznie pozbawiony budżetowych wersji 2WD – osiągnął w ubiegłym roku spory sukces, dominując segment 4x4. Późną jesienią pojawił się model po liftingu, który do zalet poprzednika dorzucił bardziej wyrazisty design.
Czy więc pozycja lidera jest niezagrożona? To zależy od konkurencji. Sporo mogą namieszać Dacia Duster oraz Skoda Yeti, ale to auta mniejsze, adresowane do innych klientów. Nie zagrażają więc wynikom obecnego lidera, choć mogą sprzedawać się lepiej.
W przypadku Outlandera Mitsubishi postawiło na względy praktyczne, co dobrze widać w najpopularniejszej wersji z dieslem 2.0. Zacznijmy jednak od nadwozia. Karoseria ma słuszne gabaryty, które przekładają się na pojemność wnętrza. Nie ma kłopotów z przestrzenią w 1. i 2. rzędzie. Fotele są wygodne, podróżować można nawet na środkowym miejscu z tyłu. Odmiana Instyle ma seryjny szyberdach, który ogranicza miejsce nad głowami, ale powinno wystarczyć go również dla wysokich osób. Trzecia ławeczka (przysługuje w topowych wersjach Intense+ i Instyle) niestety jest skromna – nogi podróżują w kompletnie nieergonomicznej pozycji pod brodą i to po uprzednim poproszeniu pasażerów drugiego rzędu, żeby przesunęli swoje fotele do przodu.
Wzdłużna regulacja foteli (około 8 cm) przyda się też w wykorzystaniu bagażnika. Mamy mocne gniazdko 12V (120W), a kanapę tylną składamy za pomocą przycisku. Spora pojemność to kolejna zaleta, ale są też minusy. Po złożeniu kanapy ukazuje się nieco pofalowana podłoga z dziurami, zaś prowadnice foteli mało elegancko sterczą za przednimi oparciami. Ściany bagażnika są nierówne (m.in. potężny głośnik), zaś uchwyty do mocowania towaru nie wzbudzają zaufania. Nie imponuje maksymalna długość bagażnika, ale to wynik mało wyrafinowanego systemu składania foteli.
Testowany silnik to znany produkt VW. Co ciekawe Niemcy sprzedają Japończykom jednostki z pompowtryskiwaczami, podczas gdy sami zastosowali już w nich common rail. Co to oznacza? Trochę większy hałas, słyszalny przede wszystkim podczas zimnego rozruchu. W czasie jazdy motor nie pracuje tak aksamitnie jak chociażby 2.2 HDi z koncernu PSA, ale nie ma co narzekać. Zawieszenie stara się pogodzić wszystkich – zarówno tych, którzy pragną dynamicznego prowadzenia na zakrętach, jak i tych, którzy myślą tylko o tym, żeby spokojnie zawieźć rodzinę na wakacje. Kompromis jest udany, choć niektórzy po takim aucie spodziewają się większej wygody.
W terenie zawieszenie szybko traci kontakt z nawierzchnią, dlatego lepiej omijać prawdziwe doły. Z pomocą może przyjść wyłączenie ESP oraz wybranie pozycji Lock, choć warto pamiętać, że w Mitsubishi sprzęgło nie jest blokowane, a jedynie przestrajamy charakter jego pracy. Oczywiście słabe kąty (natarcia/zejścia) i stosunkowo delikatna budowa sprawiają, że podczas wyjazdów w nieznane lepiej zachować wstrzemięźliwość. Prześwit jest przyzwoity, wzdłuż podwozia, między podłużnicami biegnie metalowa belka – lepiej słuchać czy nie haczy o podłoże, bo plastikowe osłony nie zabezpieczą należycie podzespołów. Taki jest urok delikatnego SUV-a – nawet jeżeli jest liderem segmentu.