• Policjanci drogówki na co dzień zmuszeni są wystawiać setki, jeśli nie tysiące mandatów za przekroczenia prędkości, nie mając w ręku stuprocentowego dowodu na popełnienie tych wykroczeń przez kierowców
  • Problemem jest niedokładność urządzeń pomiarowych, która jednak nie podlega naprawie – jest ich cechą
  • Ten sam problem dotyczy urządzeń do pomiaru prędkości wykorzystywanych na całym świecie. W większości krajów UE stosowane są akceptowane przez wszystkich zainteresowanych środki zaradcze
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Policyjne mierniki prędkości nie są stuprocentowo dokładne i nie jest to żadną tajemnicą. W każdym wypadku potwierdzenie tego faktu znajdziemy w zatwierdzeniu typu, jakie każde urządzenie musi uzyskać w Głównym Urzędzie Miar. Mało tego: żadne przepisy nie wymagają od mierników prędkości stuprocentowej dokładności, bo jest ona nieosiągalna – w zamian informują o tym, jaki poziom błędu pomiaru jest akceptowalny. W przypadku niektórych radarów i fotoradarów dokładność pomiaru jest podana w instrukcji obsługi i nigdy nie wynosi 100 proc. Przyjmuje się, że miernik prędkości jest dokładny i w pełni sprawny, jeśli przy zmierzonej prędkości do 100 km/h błąd pomiaru wynosi +/- 3 km/h. Przy wyższej prędkości dopuszczalny błąd pomiaru jest większy i wynosi +/- 3 proc. Mało? To w pewnych wypadkach bardzo dużo – w każdym razie dużo z punktu widzenia kierowcy zatrzymanego za zbyt szybką jazdę.

Fragment instrukcji obsługi fotoradaru Fotorapid CM Foto: Auto Świat
Fragment instrukcji obsługi fotoradaru Fotorapid CM

Dopuszczalny błąd policyjnego radaru – jak to załatwiają w innych krajach?

Problem z tym że policyjne mierniki prędkości w warunkach drogowych nie są idealnie dokładne, jest powszechnie znany nie tylko w Polsce. Osoby "techniczne" wiedzą: każde urządzenie pomiarowe (miarki długości, wagi, mierniki hałasu i wiele innych) w jakimś zakresie może się mylić. Prędkość samochodu na drodze – co do zasady – jest stosunkowo trudna do zmierzenia, bo na drodze jest mnóstwo zakłóceń, pozycja miernika i pojazdu względem siebie nie są stałe... Dlatego w Niemczech, w Austrii czy nawet we Francji (gdzie policja jest uważana za "ostrą") kierowca, który dostaje zaproszenie do przyjęcia mandatu za prędkość, widzi w dokumentach dwie wartości: tę zmierzoną i tę, za którą otrzymuje karę. Ta druga wartość jest zawsze niższa, zaś minimalna różnica przyjmowana na korzyść kierowcy to 3 km/h. Zmierzono, że jechałeś o 32 km/h za szybko – płacisz za przekroczenie o 29 km/h. Kierowcy nie mają nic przeciwko takiemu załatwianiu sprawy, ale i organy, które wymierzają karę, mają spokój: nikt się nie kłóci, że jechał np. 89 km/h, a nie 90 km/h. Dopuszczalny czy też potencjalny błąd pomiaru przyjmowany jest na korzyść kierowcy i koniec dyskusji, bo tak każą elementarne zasady praworządności. Czy państwo coś na tym traci? Ależ skąd! Sprawca wykroczenia przyjmuje mandat, płaci karę zgodną z taryfikatorem obliczaną według przyjętego zwyczaju i już. Prawo jest tak skonstruowane, że także policjant cieszy się komfortem pracy – nie jest narażony na zarzuty, że dokonuje nadużycia.