Auto Świat Wiadomości Aktualności Po wyroku TK w sprawie zatrzymywania praw jazdy za prędkość. Kto powinien pytać o odszkodowanie?

Po wyroku TK w sprawie zatrzymywania praw jazdy za prędkość. Kto powinien pytać o odszkodowanie?

13 grudnia sędziowie TK jednogłośnie wydali orzeczenie, z którego wynika, że sposób stosowania kar dla kierowców w postaci zatrzymywania praw jazdy na trzy miesiące jest niezgodny z Konstytucją RP. Oznacza to, że zasady zatrzymywania praw jazdy za wybrane wykroczenia muszą być zmienione. Ubocznym skutkiem orzeczenia mogą być pozwy ukaranych w ten sposób kierowców – zwłaszcza pewnej ich grupy.

Pomiar prędkości
Piotr Szypulski / Autro Świat
Pomiar prędkości
  • TK uznał, że nie jest zgodne z Konstytucją karne zatrzymywanie praw jazdy jedynie na podstawie oświadczenia funkcjonariusza wykonującego kontrolę drogową
  • Trybunał nie zakwestionował samej kary oraz jej dolegliwości w stosunku do wagi popełnionych czynów
  • Niekonstytucyjne jest nakładanie kary bez prawa do obrony
  • W praktyce oznacza to, że część kierowców ma otwartą drogę do ubiegania się o odszkodowanie
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Od 2015 r. kierowcy w Polsce mogą stracić prawo jazdy w rygorze natychmiastowej wykonalności w dwóch przypadkach:

  • gdy kierowca zostanie zatrzymany na przekroczeniu dopuszczalnej prędkości na obszarze zabudowanym o ponad 50 km/h;
  • gdy przewozi w samochodzie większą liczbę osób, niż pozwala na to dowód rejestracyjny auta.

W tym drugim przypadku kierowca auta osobowego traci prawo jazdy na trzy miesiące, jeśli liczba osób w samochodzie przekracza liczbę miejsc w aucie o więcej niż dwie. Jeśli zatem ktoś w pięcioosobowym samochodzie wiezie osiem osób, to kwalifikuje się do zabrania prawa jazdy.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Zatrzymywanie praw jazdy na trzy miesiące: procedura nie przewiduje odwołania

Na wstępie warto zaznaczyć: choć zapadł wyrok TK, kwestionowane przepisy nadal obowiązują. Jeszcze nie zostały zmienione. Sama procedura karna wygląda tak:

  • Gdy policjant zatrzyma kogoś w terenie zabudowanym np. za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h, zatrzymuje prawo jazdy od razu i przekazuje je staroście.
  • Starosta wydaje decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy z rygorem natychmiastowej wykonalności, licząc trzymiesięczny okres od dnia, w którym policjant zabezpieczył dokument.
  • Jeśli kierowca nie miał przy sobie prawa jazdy, starosta wydaje decyzję o zatrzymaniu go na trzy miesiące, zobowiązując ukaranego do dostarczenia dokumentu do wydziału komunikacji. W tym przypadku trzymiesięczny okres zatrzymania prawa jazdy liczy się od dnia dostarczenia dokumentu do urzędu.
  • Jeśli kierowca pomimo wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy zostanie zatrzymany na kierowaniu samochodem w okresie "karnym", starosta przedłuża okres zatrzymania prawa jazdy do 6 miesięcy.
  • Jeżeli pomiędzy "wpadką" kierowcy skutkującą zatrzymaniem prawa jazdy a wydaniem decyzji przez starostę zostanie on przyłapany na kierowaniu, pojazdem starosta wydaje decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy od razu na sześć miesięcy.
  • Kolejna "wpadka" (kierowanie pomimo zakazu) w okresie karnego zatrzymania prawa jazdy oznacza cofnięcie uprawnień kierowcy.

Jak widać, system jest szczelny, działa natychmiastowo i w obecnej formie nie pozostawia ukaranemu przestrzeni na "kombinowanie". Czego w nim brakuje? Otóż brakuje prawa do obrony czy choćby zakwestionowania faktu, iż doszło do wykroczenia opisanego w ustawie. Kierowca traci prawo jazdy nawet w sytuacji, gdy policjant, który stwierdził wykroczenie, nie dysponuje dowodem, który mógłby utrzymać się przed sądem. O tym dalej. Zresztą przepisy przewidują nawet sytuację, gdy kierowca nie przyjmie mandatu (lub nie otrzyma takiej oferty) i sprawa trafi do sądu. Co wtedy?

Jeżeli sprawa o naruszenie, o którym mowa w ust. 1 pkt 4 lub 5, została skierowana do rozpoznania przez sąd lub organ orzekający o sprawie w postępowaniu dyscyplinarnym i nie zakończyła się prawomocnym rozstrzygnięciem w okresie 3 miesięcy od dnia zatrzymania dokumentu, a w przypadku, o którym mowa w ust. 1d – w okresie 6 miesięcy, podlega on zwrotowi.

Z polskiego na nasze: jeśli sprawa o wykroczenie trafi do sądu i sąd nie zdąży w ciągu trzech czy sześciu miesięcy wydać orzeczenia (winny-niewinny), to oddajemy zatrzymane prawo jazdy po skończeniu kary "jakby nigdy nic". Kara wykonana, nic się nie stało. Niewinny? Przecież zwróciliśmy prawo jazdy – to o co chodzi?

Trybunał jednogłośnie: to naruszenie prawa do sądu i do obrony

Sędziowie jednogłośnie stwierdzili, że kwestionowana procedura narusza art. 2 Konstytucji RP, który stanowi: "Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej". To absolutnie podstawowa kwestia: w "demokratycznym państwie prawnym" każdy powinien mieć zapewnione prawo do sądu, do obrony, do sprawiedliwości. Blisko siedem lat trzeba było czekać na stwierdzenie, że ten bubel prawny łamie Konstytucję RP. W komunikacie na stronach TK czytamy:

Problem konstytucyjny w niniejszej sprawie dotyczył tego, czy postępowanie administracyjne przed starostą w sprawie o zatrzymanie prawa jazdy można uznać za postępowanie spełniające wynikające z art. 2 Konstytucji wymagania sprawiedliwej i rzetelnej procedury w sytuacji, w której kierujący pojazdem nie ma możliwości kwestionowania treści informacji organu kontroli ruchu drogowego i przedstawienia dowodów mogących świadczyć o nieprawidłowościach podczas pomiaru prędkości lub ustalenia liczby przewożonych pasażerów przez organ kontroli ruchu drogowego.

I dalej:

postępowanie przed organem władzy publicznej, które ma spełniać niezbędne w państwie prawnym standardy sprawiedliwej i rzetelnej procedury, musi zapewniać staranne wyjaśnienie okoliczności istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy, a także gwarantować każdej stronie prawo do wysłuchania, tj. prawo do przedstawiania dowodów i obrony swoich racji. Koniecznym warunkiem dopuszczalności zastosowania sankcji – niezależnie od tego, czy miałaby charakter kary w znaczeniu prawa karnego, czy tzw. kary administracyjnej – pozostaje wszechstronne zbadanie przez organ stanu faktycznego i zrekonstruowanie rzeczywistego przebiegu zdarzenia. Nałożenie sankcji może bowiem nastąpić wyłącznie na podstawie prawdziwych ustaleń faktycznych, zgodnie z zasadą prawdy obiektywnej. Innymi słowy, w państwie prawnym nikt nie może ponosić kary za czyn, którego w rzeczywistości nie popełnił. W sytuacji, gdy strona konsekwentnie kwestionuje fakt popełnienia naruszenia prawa, podnosząc zarzuty i przedstawiając stosowne dowody, wszelkie wątpliwości co do rzeczywistego przebiegu zdarzenia powinny być rozstrzygnięte, zanim nałożona zostanie na nią sankcja. Do ustawodawcy należy określenie adekwatnego trybu i środków prawnych umożliwiających wszechstronne i rzetelne wyjaśnienie okoliczności dotyczących podstawy ukarania.

Odszkodowanie za zatrzymanie prawa jazdy? Czemu nie!

Na zdrowy rozum nie byłoby nic złego w natychmiastowym zatrzymywaniu prawa jazdy kierowcom, którzy przyznali się do winy i przyjęli mandat, wiedząc, że mogą skorzystać z prawa do sądu i w ten sposób wstrzymać procedurę karną oraz – być może – uniknąć kary. Jednak od blisko siedmiu lat każdy kierowca wiedział, że jeśli policjant mówi: "przekroczył Pan prędkość o ponad 50 km/h", to nie ma dyskusji. W tym kontekście każdy, komu zabrano prawo jazdy za prędkość czy przewożenie nadmiernej liczby osób, może stwierdzić, że zrezygnował z kwestionowania "wyroku" policjanta, gdyż i tak nie miałoby to sensu. Teoretycznie każdy mógłby teraz domagać się odszkodowania. Wśród kierowców, którzy przyjęli mandaty, zapewne nie będzie jednak wielu chętnych do procesowania się o odszkodowanie.

Natomiast każdy, kto stracił prawo jazdy na trzy miesiące, ale zakwestionował swoją winę (odmówił przyjęcia mandatu) i nie został ukarany czy to z powodu uniewinnienia, czy przedawnienia karalności, ma stosunkowo prostą drogę do ubiegania się o odszkodowanie. W jakiej wysokości? Jak kto uważa! Dla jednego była to mała dolegliwość, a dla innego — ogromna.

Przypomnijmy tylko, że policjanci czasem się mylą, czasem zmierzą prędkość nie tego kierowcy, któremu ją przypisują, a czasem... czasem miernik pokazuje przekroczenie prędkości o 51 km/h. To nie jest dowód na to, że kierowca jechał o 51 km/h za szybko, ponieważ każdy miernik ma dopuszczalny błąd pomiaru.

Ale to już zupełnie inna historia.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków