• Napad zakończył się zatrzymaniem sprawcy
  • Według doniesień słowackiej policji, sprawca na miejscu przestępstwa miał być „wykorzystywany przez młodą kobietę”
  • Sprawca zaciekle bronił się nie tylko przed zatrzymaniem, ale i przed przerwaniem akcji, która skłoniła go do pozostania na miejscu przestępstwa

Jak kończą się nieudane napady na stacje benzynowe? Na amerykańskich filmach sprzedawca wyciąga spod lady strzelbę i albo sprawca ucieka w panice, albo kończy w kałuży krwi na podłodze. Napad, o którym poinformowała w mediach społecznościowych słowacka policja, miał zupełnie inny przebieg – Bratysława to w końcu nie West Palm Beach na Florydzie!

Początek przypominał wprawdzie wzorce z amerykańskich filmów: 24-letni, pochodzący z Serbii rabuś wpadł nad ranem na stację benzynową i grożąc obsłudze bronią zażądał dostępu do sejfu z utargiem. Przestępca pobił kasjera, usiłując wymusić na nim otwarcie kasy. Jeden z pracowników stacji zdołał jednak uciec tylnymi drzwiami i zaalarmować policję. I tu scenariusz, który napisało życie, zaczyna się wyraźnie różnić od tego, do czego przyzwyczaiły nas amerykańskie filmy. Do akcji wkroczyła 36-letnia Czeszka, która swoimi wdziękami skutecznie odwróciła uwagę rabusia od pieniędzy znajdujących się w sejfie.

Bandyta został wykorzystany seksualnie?

Cytując policyjny komunikat: „Po przybyciu patrolu na miejsce stwierdzono, że osoba, która napadła na stację benzynową, nadal znajduje się w jej wnętrzu. Policja w jednym z pomieszczeń zauważyła mężczyznę wykorzystywanego seksualnie przez młodą kobietę”. Sprawca miał się bronić przed zatrzymaniem, ale przede wszystkim protestował przeciwko przerwaniu „erotycznych igraszek”. I tu zaczynają się poważne niejasności – bo nie do końca wiadomo, jakimi pobudkami kierowała się kobieta, która seksem oralnym unieruchomiła sprawcę. Czy chodziło o obywatelską postawę i „obezwładnienie” przestępcy, przygodę, czy może jednak o współudział w przestępstwie.