- Prawidłowo obsługiwany radar ma prawo mylić się o 3 km/h zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść kierowcy
- Przy prędkości obiektu ponad 100 km/h dopuszczalny błąd pomiaru jest wyższy
- Nie ma przepisów, które – na wzór innych krajów – chroniłyby polskich kierowców przed błędnymi pomiarami prędkości
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Fotoradar, radar ręczny, miernik laserowy – urządzenia do pomiaru prędkości, tak jak każdy inny sprzęt pomiarowy nie są w stu procentach dokładne. Dopuszczając je do użytku, trzeba zgodzić się na pewne odstępstwa od ideału. W Polsce (analogicznie jak w innych krajach, to taki wręcz "światowy" standard) przyjmuje się, że miernik prędkości, aby mógł być dopuszczony do użytku, w warunkach drogowych ma prawo mylić się o plus minus 3 km/h przy prędkościach do 100 km/h. Przy wyższych prędkościach za dopuszczalny błąd pomiaru przyjmuje się 3 proc. – czyli przy rzeczywistej prędkości obiektu 150 km/h sprawny fotoradar może wskazać zarówno 146 km/h, jak i 154 km/h.
Niedokładny fotoradar, precyzyjny taryfikator
Problem pojawia się przy nakładaniu kary na kierowcę, który jechał za szybko, bo taryfikator mandatów za przekroczenie o np. 20 km/h przewiduje mandat 200 zł, a za przekroczenie o 21 km/h – 300 zł. W przypadku taryfikatora punktowego widełek nie ma: za 30 km/h należy się 6 punktów karnych, a za 31 km/h – 10 punktów. Przy większych wykroczeniach jest gorzej – jazda szybciej niż 50 km/h ponad limit oznacza dla kierowców czasową utratę prawa jazdy. Jedziesz ponad limit 50 km/h – dostajesz tylko mandat. Gdy limit przekraczasz o 51 km/h, płacisz mandat i tracisz prawo jazdy. Tyle że wskazanie policyjnego radaru na poziomie "plus 51" wcale nie oznacza, że kierowca jechał aż tak szybko. W takim wypadku, biorąc pod uwagę dokładność urządzenia, policjant ma w ręku jedynie dowód na to, że kierowca jechał o 48 km/h za szybko, więc powinien tylko zapłacić mandat. Ale żeby wziąć pod uwagę niedokładność urządzenia... nie ma takiego trybu!
Niedokładne pomiary? Inni mają sposób!
W wielu krajach, w tym tych, które słyną z wysokich mandatów i z najostrzejszej walki z piractwem drogowym, problem rozwiązano w najprostszy możliwy sposób: wynik pomiaru prędkości automatycznie pomniejsza się o maksymalny dopuszczalny błąd miernika, a nawet o trochę więcej, aby nikt nie mógł podważać słuszności kary. Obowiązuje zasada: jeśli tu wolno jechać 50 km/h, a zmierzyliśmy, że jechałeś 73 km/h, to płacisz za przekroczenie o 20 km/h. Przy takim podejściu nikt nie ma żalu, pretensji i pomysłów, by odmawiać przyjęcia mandatu, a zaufanie do policji jest wysokie.
Polska: nie mamy pańskiego płaszcza...
A polska Policja? "W ocenie Biura Ruchu Drogowego KGP, stosowanie przez policjanta zasady in dubio pro reo (Niedające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego – red.) już na etapie kontroli drogowej, poprzez pomniejszenie wyniku dokonanego pomiaru prędkości pojazdu o wartość dopuszczalnego błędu granicznego urządzenia, byłoby zdecydowanie przedwczesne i nieuprawnione". I dalej: "W aktualnym stanie prawnym nie ma przepisu, który upoważniałby policjanta do takiego sposobu postępowania i w naszej ocenie, właściwy w tym zakresie jest sąd rozpoznający sprawę". Tu Policja ma rację: przepisu nie ma, ale też nikomu nie zależy, żeby był. GITD mówi mniej więcej to samo, a ponadto wierzy, iż urządzenia nie wykazują maksymalnych błędów, zazwyczaj są dokładniejsze. Policja dodaje, iż właściwy do rozstrzygania sporów jest sąd.
I właśnie o to chodzi: lepiej przegrywać przed sądem, czy uporządkować temat?