- W Berlinie służby testowały nowe francuskie urządzenie pozwalające na automatyczną kontrolę kierowców
- Już po miesiącu nietypowy fotoradar ujawnił ponad 1,1 tys. przypadków przekroczenia norm
- W Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych kierowcy dostają pocztą mandaty wystawione przez ten system. W Polsce takie kontrole prowadzone są manualnie
Odcinkowe pomiary prędkości, fotoradary i kamery w planowanych strefach czystego transportu to nie wszystkie pułapki, jakie policja może dziś zastawiać na kierowców. Dzięki nowoczesnym technologiom system automatycznej kontroli ruchu drogowego stale powiększa się o nowe urządzenia. Już niebawem służby mogą zyskać kolejne narzędzie do dyscyplinowania zmotoryzowanych uczestników ruchu. Ma ono nie tylko "oczy", ale też "uszy" i jest już w fazie zaawansowanych testów na drogach publicznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNiektóre kraje stosują już nową automatyczną kontrolę kierowców
Berlin zakończył właśnie dwumiesięczne próby nowego urządzenia wypożyczonego z Francji. Nietypowy biały słupek stanął przy jednej z głównych ulic niemieckiej stolicy. To pierwsza tak uzbrojona kamera w tym kraju. I skuteczna, jeśli wierzyć wynikom opublikowanym przez stowarzyszenie ADAC, bo w nieco ponad miesiąc tylko na Kurfurstendamm ujawniła 1 tys. 144 przypadki przekroczenia obowiązujących norm. W aż 53 proc. winni byli motocykliści, a w ok. 33 proc. kierowcy ciężarówek i autobusów.
Niemiecka policja nie wystawiła jednak w tym czasie ani jednego mandatu – ośmiotygodniowe testy miały służyć tylko zebraniu wstępnych wniosków i ewentualnej kalibracji urządzeń w przyszłości. Inaczej sytuacja wygląda w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, gdzie kierowcy dostają już mandaty wystawione przez taki system. W Nowym Jorku pocztą przychodzi wezwanie do zapłaty grzywny w wysokości 800 dol. (to ponad 3,2 tys. zł!), a w Wielkiej Brytanii już "tylko" 100 funtów (około 520 zł).
Nowe urządzenia to tzw. fotoradary akustyczne. Jak działają?
Za co grożą mandaty? Za przekroczenie norm emisji, ale nie spalin, lecz... hałasu. W Berlinie ustawione w odległości 7,6 m od ulicy fotoradary akustyczne wyłapywały pojazdy przekraczające głośnością próg 82 dB. Gdy zamontowane w białym słupku mikrofony rejestrowały taki hałas, sczytywały za pomocą kamery tablicę rejestracyjną. Tak pozyskane informacje trafiały do Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego, gdzie były weryfikowane z widniejącymi w bazie danymi homologacyjnymi.
Kamery wzbogacone o funkcję pomiaru hałasu to oczywiście bat na domorosłych tunerów, którzy bez umiaru zwiększają głośność układu wydechowego i terroryzują dźwiękami mieszkańców miast. W Polsce za przekroczenie norm (93 dB dla benzyniaków i 96 dB dla diesli) grozi mandat w wysokości 300 zł i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego. Aby tak się stało, trzeba jednak trafić na patrol drogówki wyposażony w sonometr.