Moda na elektryczny napęd rozwija się w najlepsze i nie ogranicza się już tylko do małych samochodów miejskich lub kompaktowych. Co prawda, na seryjne zastosowanie „e-pomysłów” i skuteczne obniżenie ich ceny trzeba będzie jeszcze poczekać kilka lat, ale trend jest jednoznaczny: przyszłość motoryzacji będzie zdominowana przez pojazdy zasilane prądem lub wszelkiej maści hybrydy, i to w każdym segmencie rynku.
Stworzony przez Nissana studyjny Esflow daje przedsmak tego, czego możemy spodziewać się po kolejnych generacjach sportowych coupé. Konstrukcja tego modelu nie była adaptowana z innego samochodu z obecnej oferty marki i powstała od podstaw, z myślą o optymalnym wykorzystaniu napędu elektrycznego. Odpowiednie umieszczenie silników oraz litowo-jonowych akumulatorów (wzdłuż przedniej i tylnej osi) nie tylko wpłynęło na pożądaną sztywność i stabilność, lecz także zapewniło właściwy rozkład masy, sprzyjający sportowemu charakterowi auta (Esflow ma lekkie kompozytowe nadwozie z aluminiowym szkieletem i elementami podwozia).
Dwie jednostki elektryczne o mocy około 107 KM każda, zainstalowane centralnie nad tylną osią, napędzają niezależnie prawe i lewe koło. Nad koordynacją ich pracy czuwa pokładowa elektronika, dzięki czemu model ma cechować się doskonałymi właściwościami jezdnymi. Moc generowana przez silniki pozwoli na rozpędzenie się do „setki” w niespełna 5 s, a magazynowana w akumulatorach energia umożliwi przejechanie maksymalnie 240 km po pełnym naładowaniu, i to przy zerowej emisji spalin. Podobnie jak w przypadku kompaktowego Leafa, na którego rozwiązaniach technicznych Esflow bazuje, baterie można ładować ze standardowego gniazdka 230 V (producent niestety nie sprecyzował, ile zajmuje to czasu).
Stylistyka modelu ma agresywny, dynamiczny charakter. Doskonale dobrane proporcje z wydłużoną przednią maską, wystającymi, muskularnymi nadkolami i wysuniętymi maksymalnie do rogów nadwozia kołami przywołują skojarzenia ze sportowym coupé 370Z. Uwagę zwraca kolor karoserii inspirowany wyglądem lodowca, dodatkowo wzmocniony zimnym, niebieskim podświetleniem przy reflektorach. Pod jednym z nich, obok wlotów powietrza, schowano gniazdo do ładowania akumulatorów. Konstruktorzy zrezygnowali z lusterek zewnętrznych, a zamiast nich w słupkach A umieścili miniaturowe kamery monitorujące obszar z tyłu auta.
Wnętrze modelu ma minimalistyczny wystrój. Na desce rozdzielczej dominują ciekłokrystaliczne wyświetlacze (trzy okrągłe za kierownicą oraz jeden centralny – centrum pokładowych systemów informacyjno-rozrywkowych), a obszyta skórą wielofunkcyjna kierownica jest spłaszczona u dołu. Oryginalne rozwiązanie stanowi sztywne przymocowanie foteli do przegrody tylnej (dzięki temu ich konstrukcja jest lżejsza i zajmuje mniej miejsca), co wbrew pozorom nie utrudnia prowadzącemu zajęcia wygodnej pozycji, bowiem zarówno kierownica, jak i pedały nie mają mechanicznego połączenia ze sterowanymi podzespołami (układ elektryczny fly-by-wire) i można swobodnie regulować ich położenie.
Esflow to koncept i w takiej formie raczej nie ma szans na produkcję seryjną, ale może być inspiracją dla przyszłych sportowych modeli marki.