• Pan Mariusz chciał zaoszczędzić kilkanaście złotych na myjni samoobsługowej, dlatego zadbał o samochód przed domem
  • Otrzymał jednak mandat, który wystarczyłby mu na ponad 40 wizyt na myjni
  • Mieszkaniec gminy w woj. mazowieckim otrzymał mandat, ponieważ złamał lokalne przepisy, o których mowa w regulaminie
  • "Zapisy w gminnych regulaminach, które z reguły, jeśli już pozwalają na mycie aut na własnej posesji, to tylko na szczelnym podłożu" — podkreśla ekspert
  • Ścieki, a więc woda z detergentami, nie powinny trafiać bezpośrednio do gleby, ale przez kratki do specjalnych szczelnych zbiorników lub prosto do kanalizacji
Materiał archiwalny Foto: Auto Świat
Materiał archiwalny

Pan Mariusz jest naszym czytelnikiem. Ciepłe i słoneczne dni — jak opisuje — skłoniły go do tego, by zadbać o wygląd swojego samochodu. Mycie auta na świeżym powietrzu to dla wielu bardzo przyjemna aktywność, dlatego też zabrał się "do dzieła". Oto jego list do redakcji "Auto Świata".

"Wielokrotnie myłem auto na podjeździe. Nigdy nie otrzymałem z tego powodu mandatu. W swoim życiu obserwowałem, jak robią to także osoby wokół mnie — co utwierdzało mnie w przekonaniu, że można to robić i nie jest to nielegalne.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Wyjąłem więc z garażu myjkę ciśnieniową, którą kupiłem kilka lat temu. Wziąłem także z domu wiadro, gąbkę, kilka szmatek, ściągaczkę do szyb, a także szczotkę do felg. Potrzebowałem też masę detergentów — rozmaitych specyfików używałem do mycia karoserii, do szyb czy felg.

Minęła godzina, a ja byłem w połowie pracy. Samochód wyglądał już o wiele lepiej, jednak wciąż nie był to efekt, jaki chciałem uzyskać. Chciałem dopracować detale, ale moją aktywność przerwali strażnicy miejscy (mieszkam w domu jednorodzinnym pod Warszawą). Zapytali mnie, czy mój podjazd, a także znajdujące się obok pasy zieleni, są przystosowane do tego, bym mógł umyć tu samochód.

Wtedy zamilkłem. Nie miałem pojęcia, co mają na myśli funkcjonariusze, którzy patrolowali właśnie okolicę. Nie znałem przepisów — funkcjonariusze Straży Miejskiej poinformowali mnie, że mój ogródek powinien mieć nieprzepuszczalne podłoże, a spływająca z mojego auta woda wymieszana z detergentami powinna trafiać prosto do specjalnych zbiorników. Tymczasem wszystko lądowało bezpośrednio na rośliny i wsiąkało w glebę.

Strażnicy ukarali mnie mandatem w wysokości 500 zł. Myjąc samodzielnie samochód, chciałem zaoszczędzić na pobytach na myjni bezdotykowej (samoobsługowej), gdzie za wizytę płaciłem średnio 12 zł. Mandat wystarczyłby więc na opłacenie ponad 40 takich wizyt" — opisuje pan Mariusz.

Mycie nadwozia i podwozia Foto: archiwum / Auto Świat
Mycie nadwozia i podwozia

Uważaj — mogą spotkać cię przykre konsekwencje

O jakich przepisach mówili strażnicy miejscy? Jak się okazuje, nie ma ogólnopolskich przepisów, które zakazywałyby mycia samochodu "przed domem" (czyli na terenie swojej posesji, w ogrodzie na podjeździe, czy na trenie należącym do zarządców osiedla, np. przed blokiem itp.). Tego typu kwestię regulują natomiast przepisy lokalne, ustanowione przez daną gminę. Wszystko zależy od tego, co znajduje się w "regulaminie utrzymania czystości i porządku", który każda jednostka administracyjna powinna opracować. Dziennikarz "Auto Świata" Maciej Brzeziński zachęca, by informacji na ten temat szukać w Biuletynie Informacji Publicznej (BIP) — na stronie gminy, na terenie której mieszkamy.

"Nie jest tak, że za własnym płotem wszystko wolno, ponieważ woda z detergentami wsiąka w glebę i trafia do wód gruntowych… Nie jest też do końca tak, że gdy umyjesz auto na trawniku, to już nic w tym miejscu nie urośnie (może być wręcz przeciwnie, po niektórych pianach aktywnych trawa rośnie aż miło), niemniej niekontrolowany spływ ścieków do gleby przyrodzie nie służy – i stąd zapisy w gminnych regulaminach, które z reguły, jeśli już pozwalają na mycie aut na własnej posesji, to na szczelnym podłożu i pod warunkiem zapewnienia takich warunków, aby ścieki nie spływały do gleby. Niektóre gminy wymagają używania chemii biodegradalnej lub zakazują używania chemii w ogóle, niektóre pozwalają na mycie nadwozi, ale silnika już nie" — wyjaśnia ekspert.

Mycie samochodu pod domem Foto: GreenMiles / Shutterstock
Mycie samochodu pod domem

Czy jednak straż miejska sama z siebie odwiedzi osobę, która myje samochód na podjeździe? To mało prawdopodobne — zwraca uwagę Maciej Brzeziński. Zwykle interweniują oni, gdy ktoś z sąsiadów czy przyjezdnych na taką osobę doniesie. Wówczas — o ile nie mamy odpowiednio przystosowanego podłoża — trzeba liczyć się z mandatem w wysokości nawet 500 zł. Warto w takich sytuacjach być miłym dla funkcjonariusza straży miejskiej, a być może interwencja zakończy się otrzymaniem niższej kary.

"Donosów nie ma wiele, bo autor zawiadomienia musi się liczyć z tym, że sąsiad dowie się, kto doniósł. Wystarczy, że nie przyjmie od razu mandatu, a potem zajrzy do akt sprawy albo wezwie sąsiada na świadka" — wyjaśnia.

Dziennikarz "Auto Świata" proponuje, by korzystać z myjni samoobsługowej — tak, jak to zwykle robi nasz czytelnik, pan Mariusz. "Gdy już tak umyjemy auto z grubsza, dokończyć dzieła możemy na spokojnie pod domem. Jeśli nie będziemy używać wody ściekającej na nawierzchnię, wszystko odbędzie się legalnie: odkurzymy sobie wnętrze, umyjemy progi, nawoskujemy karoserię itp. Dopóki nie można nam udowodnić, że w jakikolwiek sposób nasza działalność zanieczyszcza środowisko, nikt nic nam nie zrobi" — kończy.