- W 2025 r. w Polsce prognozuje się sprzedaż powyżej 20 tys. samochodów z napędem czysto elektrycznym
- Tylko w kwietniu br. liczba rejestracji nowych osobowych aut elektrycznych wzrosła dwukrotnie
- Wprowadzenie tańszych modeli oraz dopłaty z programu "NaszEauto" umożliwiły większej liczbie osób prywatnych zakup samochodów elektrycznych
Przeciwnicy samochodów elektrycznych sukcesywnie powtarzali tezę, że kierowcy nie chcą przejść napęd zeroemisyjny, czego potwierdzeniem miała być bardzo słaba sprzedaż tych aut. I faktycznie, zainteresowanie w Polsce było znikome. Nic dziwnego, że jeszcze do niedawna pod znakiem zapytania stało zrealizowanie działającego od 3 lutego br. programu "NaszEauto". Wygląda jednak na to, że sytuacja uległa zmianie.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoSprzedaż aut elektrycznych wzrosła dwukrotnie
Jak wynika z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), o których informuje PAP, w kwietniu 2025 r. rejestracje samochodów osobowych z napędem w pełni elektrycznym przekroczyła 2,5 tys. sztuk. To oznacza dwukrotny wzrost zainteresowania tego typu napędem.
Jakub Faryś, prezes PZPM, zwrócił uwagę na fakt, że w ciągu czterech miesięcy br. zarejestrowano ponad 7,6 tys. nowych aut elektrycznych. "Jeżeli ta dynamika się utrzyma, to 2025 r. będzie pierwszym w historii z wynikiem przekraczającym 20 tys. zarejestrowanych samochodów elektrycznych" — stwierdził Faryś.
- Przeczytaj także: Izera z przodu miała wyglądać jak Volvo. Zdjęcia, które wyciekły, nie dowodzą, że powstanie
Po elektryki ruszyli statystyczni Kowalscy, bo są już tańsze modele
Warto podkreślić, że teraz modelami stricte elektrycznymi interesują się już nie tylko przedsiębiorcy, lecz także osoby prywatne. Ten trend potwierdził Łukasz Cacko, menedżer marki Mini w Inchcape Motor Polska, który dodał: "Musieliśmy całkowicie przeorganizować nasz dział sprzedaży, aby ten zwiększony ruch obsłużyć".
Przyczyną tej zmiany jest wprowadzenie do oferty wielu tańszych modeli, dzięki czemu na samochód elektryczny może sobie pozwolić już wielu statystycznych Kowalskich. Do tego doszły dopłaty w ramach programu "NaszEauto", które w przypadku dużej grupy klientów realnie sięgną 30 tys. zł.
"Rz" wskazuje na jeszcze jeden powód ożywienia zainteresowania samochodami elektrycznymi. "Przez długi czas stosowana wobec nich polityka cenowa i modelowa była niedopasowana do potrzeb rynkowych. Zainteresowanie samochodami elektrycznymi koncentrowało się prawie wyłącznie na segmencie premium, bo raty za auta elektryczne z segmentu popularnego okazywały się tylko nieznacznie niższe niż za samochody droższych marek kwalifikujące się do objęcia dopłatami, wobec których stosowano także wyższe rabaty i nierzadko korzystniejsze warunki finansowania" — wyjaśnia "Rz".
- Przeczytaj także: A290 - elektryczny hot hatch w wydaniu Alpine. Można go już zamawiać