- Detektywi odzyskali samochód klienta, który dał się namówić na ryzykowny "biznes". Został "słupem", biorąc na siebie leasing auta wypożyczonego później Francuzowi
- Policjanci z Polski i Francji nie podjęli interwencji pomimo otrzymania wielu informacji o tym, gdzie przywłaszczony samochód mógł się znajdować
- Mini Countryman JCW to topowa, 306-konna wersja crossovera. To właśnie takie (czyt. drogie i usportowione) auta są wywożone z Polski i nie wracają już do kraju
Ta historia zaczęła się w Polsce, ale akcja zawiązała się we Francji. Zakończenie? Tym razem radosne, trzeba jednak było na nie czekać niemal dwa lata. Na szczęście, wydarzyło się na polskim gruncie, a to rzadki przypadek w takim scenariuszu. Najczęściej opowieść urywa się poza granicami naszego kraju, a właściciel samochodu zostaje sam z konsekwencjami przyjęcia ryzykownej propozycji – bez auta, bez pieniędzy i bez szansy na jakiekolwiek odszkodowanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoFrancuski numer, czyli kłopoty na własne życzenie
O naciągaczach, których ofiarą padł właściciel 306-konnego Mini, pisaliśmy już w zeszłym roku. Jak informuje Marcin Miklaszewski, właściciel agencji detektywistycznej Temida, mężczyzna dał się omamić znanemu śląskiej policji Mariuszowi G. Nieżyjący już gangster namówił go na wejście w lukratywny biznes bazujący na podnajmie leasingowanego auta.
– Ofiary są kuszone szybkim i wysokim dochodem, znacznie przewyższającym okresową opłatę leasingową. Przestępcy kreślą przed klientami firm leasingowych scenariusze, w których dostaną część wynagrodzenia z góry (np. sześć rat) – opowiadał mi Mariusz Bartuzi, ekspert Związku Polskiego Leasingu ds. przeciwdziałania wyłudzeniom i AML.
Wmawiają też ofiarom, że "podane dalej" pojazdy mają zabezpieczenia, które pozwalają na monitorowanie ich poza granicami kraju, co nie jest prawdą. Jednocześnie proszą klientów o zachowanie poufności i nieinformowanie firmy leasingowej o faktycznym przeznaczeniu pojazdu. Wywiezione z Polski samochody kończą potem we Francji, Hiszpanii czy Holandii jako auta wykorzystywane do nielegalnych wyścigów, rabunków lub transportu narkotyków. Inny scenariusz? Są rozbierane na części lub wywożone do jeszcze dalszych krajów na podstawie fikcyjnej umowy.
Policjanci umorzyli sprawę, detektywi wybrali się do Francji
Niewiele brakowało, by opisywany przypadek skończył się podobnie. Leasingobiorcę zaniepokoiło przerwanie ustalonych płatności i brak kontaktu z pośrednikiem. Ostatnia wiadomość, jaką otrzymał, dotyczyła przekazania auta Francuzowi na terenie miasta Lyon. Zgłosił się z tą informacją do agencji detektywistycznej i na policję.
Pod koniec listopada 2022 r. polska policja umorzyła sprawę, uznając samochód za niemożliwy do odzyskania. Francuscy mundurowi, którzy otrzymali informację o tym, gdzie może znajdować się przywłaszczone Mini Countryman JCW, nie przeprowadzili interwencji. Wtedy do Lyonu wybrali się polscy detektywi i "poprzez metody socjotechniczne zmusili przestępcę do wydania pojazdu".
– Pojazd był dobrze ukryty w zamkniętym garażu w kiepskiej dzielnicy Villeurbanne w Lyonie. Samochód po blisko dwóch latach wrócił do rąk właściciela, który zobaczył go dopiero drugi raz w życiu. Obecnie Mini jest jeszcze przetrzymywane przez służby i czeka na oficjalne zwolnienie po badaniach – przekazał mi Miklaszewski. Takie zakończenie sprawy to cud, bo najczęściej polski klient "słup" zostaje z obowiązkiem jednorazowej spłaty pełnego zobowiązania za utracony, spalony lub rozbity samochód – to cena, jaką trzeba zapłacić za naiwność i chęć szybkiego wzbogacenia się.