- Jak donosi lokalna prasa, Biuro Spraw Wewnętrznych Policji zatrzymało w tej sprawie dwóch funkcjonariuszy
- Młody i przedsiębiorczy policjant pracował w bytowskiej komendzie Policji
- Interes został brutalnie przerwany przez "Policję w Policji", gdy jeden z adresatów pisma z wezwaniem do zapłaty nabrał podejrzeń, że coś tu nie gra i zgłosił podejrzenia właściwym ludziom
Według serwisu iBytów.pl lokalna komenda ma problem z udostępnianiem informacji na ten temat, chyba trochę się wstydzi. Doniesienie o tym, że taka sprawa istnieje, miała jednak potwierdzić Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku. A rzecz jest nieco wstydliwa, nawet jeśli dopatrywać się w niej pozytywów. Pozytyw jest bowiem taki, że młody policjant, aby dorobić do skromnej pensji, nie zdecydował się na branie łapówek.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Skoro jednak funkcjonariusz chciał czy też musiał dorobić do pensji poza systemem, to coś musiał zrobić (i to jest ten "negatyw"). Otóż zabawił się on w fotoradar. I w sumie głupio wyszło, bo po pierwsze, policjant dopuścił się (miał się dopuścić) przestępstwa, a po drugie, był nieprawdopodobnie naiwny, licząc na to, że sprawa nigdy się nie wyda. Na zdrowy rozum musiała się wydać.
Policjant prowadził własne kontrole, sprawdzał dane właścicieli i wysyłał mandaty
W tę historię zamieszanych jest dwóch funkcjonariuszy, z których jeden – tak twierdzą lokalni dziennikarze – nie był tego świadom. Otóż jeden z dwóch panów wysyłanych na patrol robił zdjęcia przejeżdżającym samochodom, po czym – korzystając z konta kolegi – sprawdzał dane ich właścicieli. Kolega ponoć nie wiedział, co się święci.
Policjant drogówki wpadł, bo trafił na bardziej doświadczonego
Następnie młody funkcjonariusz tworzył pismo na kształt i podobieństwo oficjalnego pisma tworzonego przez CANARD zarządzający systemem fotoradarowym w Polsce, informując właścicieli pojazdów, że przekroczyli prędkość. Czy przekroczyli, to akurat w żaden sposób nie zostało udowodnione, niemniej przecież prawie każdy przekracza i nikt nie powinien się dziwić. Aż trafiło na emerytowanego policjanta, który się jednak zdziwił i podzielił się swoim zdziwieniem z BSW. BSW to Biuro Spraw Wewnętrznych – taka Policja w Policji. Ci panowie nie mają sentymentu do kolegów po fachu łamiących prawo i – jak łatwo się domyślić – bardzo łatwo dotarli do autora trefnych mandatów, przy okazji zatrzymując kolegę, który miał dostęp do bazy CEPiK i się nim dzielił z kolegą fotografem.
Jaka jest procedura karania za wykroczenia "fotoradarowe"?
Normalne pismo informujące właściciela samochodu o przekroczeniu prędkości zawiera – oprócz wskazanej informacji o wykroczeniu oraz o karze – kilka opcji do wyboru. Właściciel może przyznać się do kierowania we wskazanym miejscu oraz czasie i przyjąć mandat albo odmówić przyjęcia mandatu. Właściciel może też wskazać inną osobę, której powierzył pojazd. Ma on też prawo nie pamiętać, kto kierował autem – wówczas przyjmuje mandat za niewskazanie (w podwójnej wysokości, ale bez punktów karnych) albo odmawia przyjęcia mandatu. CANARD dopiero na podstawie oświadczenia właściciela samochodu wystawia stosowny mandat (za wykroczenie drogowe albo za "niewskazanie"), ewentualnie kieruje sprawę do sądu.
Wystarczy więc znać procedurę albo sprawdzić, jak ona wygląda na stronach CANARD, aby wszelkie uproszczenia ("oto numer konta, na który można wpłacić pieniądze") uznać za podejrzane.
Jeśli więc ktoś wpłacił i stracił pieniądze, nie będziemy go żałować – bo naiwny do bólu, a jeszcze pewnie pirat drogowy.