• Na Manhattanie w Nowym Jorku są setki food trucków, ale tylko jeden z nich sprzedaje polskie jedzenie
  • W Old Traditional Polish Cuisine Food można zjeść np. polskie pierogi i grillowaną kiełbasę z polską musztardą
  • Grzegorz, jeden ze współwłaścicieli food trucka, opowiada o tym biznesie w USA oraz o tym, jak przez jedzenie krzewi polską kulturę na Manhattanie
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Amerykański sen. Jak to się zaczęło dla ciebie?

Mój "American dream" rozpoczął się z miłości do kobiety. Pierwszy raz wyjechałem do USA w 2001 r. na wakacje do dziewczyny. Wtedy zdecydowałem, że chcę się tam przeprowadzić, ale w tamtym okresie nie było jeszcze mowy o polskim food trucku. Dopiero w Nowym Jorku zobaczyłem, że istnieje taki biznes, jak karmienie ludzi na ulicy z furgonetki.

A czym zajmowałeś się w Polsce i skąd pomysł na food truck?

Nad Wisłą ukończyłem technikum samochodowe im. Tadeusza Tańskiego. Później pracowałem w tzw. budżetówce, ale serce nie sługa i wybrałem Stany Zjednoczone. Mimo to cały czas zależało mi, żeby czuć bliskość ojczyzny. Początkowo chciałem otworzyć polską restaurację, ale nawet kilkanaście lat temu miesięczny czynsz za jakiś sensowny lokal na Manhattanie wynosił kilkadziesiąt tys. dolarów. Dlatego zacząłem szukać alternatywy i znalazłem — food truck. Przecież USA to ojczyzna samochodów serwujących pyszne jedzenie.

Polski food truck w USA Foto: Czytelnik
Polski food truck w USA

I otworzyłeś food trucka Old Traditional Polish Cuisine Food?

To nie takie proste... Droga do wejścia w ten biznes nie była łatwa. Rozpoznanie rozpocząłem od obserwowania tego interesu z boku. Zacząłem jadać w food truckach, rozmawiać z ich właścicielami, obserwować miejsca postojów, czy system pracy. Trzeba było się też po prostu wkręcić.

Wkręcić? Co masz na myśli?

Wiesz... Biznes food truckowy jest bardzo hermetyczny i od lat zarządzany przez Włochów i Greków. Nie możesz tak po prostu przyjechać na Manhattan i sprzedawać jedzenia. Musisz zostać zaakceptowany przez decydentów. Inaczej nie masz szans dostać pozwoleń ani utrzymać się na mieście.

Ale wszystko się udało?

Trochę to trwało, ale w końcu przeszliśmy kwalifikacje i się udało. Do dziś jesteśmy jedynym food truckiem z polską kuchnią na Manhattanie. Inni podejmowali próby, ale im nie wyszło.

Wspominałeś o pozwoleniach. Co jest potrzebne, żeby gotować w Midtown?

Chodzi o "permity" i licencje, właśnie wspomniane pozwolenia. Część z nich wydaje taki amerykański sanepid, czyli Health Department. Osobne dokumenty są też potrzebne od miasta Nowy Jork. A potem jedni i drudzy mogą cię kontrolować, kiedy tylko chcą. Poza tym, jak wyjeżdżam z Manhattanu, to nie mogę pojechać truckiem do domu — są specjalne parkingi z zapleczem gastronomicznym i auto musi być tam. Właściciel parkingu co miesiąc wysyła listę firm, które u niego parkują. Od jakiegoś czasu wszyscy mamy też pomontowane GPS-y kontrolowane przez Health Dept.

Rozumiem. Są też fizyczne kontrole np. czystości?

Oczywiście, inspektor może podejść do auta w każdej chwili i wszystko sprawdzić. Jeśli znajdzie jakieś nieprawidłowości, to możesz dostać karę finansową. W skrajnych przypadkach inspektor zamyka biznes i zabiera licencję. Żeby ją odzyskać, trzeba skierować sprawę do sądu.

No dobrze, przejdźmy do sedna — co można u was zjeść?

Dla nas najważniejsze to promować Polskę i wszystko, co polskie. Dlatego sto proc. tego, co sprzedajemy, jest polskie, nawet woda mineralna. A co można zjeść? Ja to nazywam polskim "street foodem". Mamy polską kiełbasę z grilla, mamy cztery rodzaje polskich pierogów. Jest też polski bigos, są ogórki kiszone, a nawet polskie pączki. Wyobraź sobie, że w USA też jest "tłusty czwartek", ale przypada na Wielki Wtorek. No i wszyscy celebrują wtedy jedzenie donughtów, a my sprzedajemy polskie pączki. Była u nas nawet ogólnokrajowa telewizja FOX5 i prezentowaliśmy nasze klasyczne pączki całym Stanom!

Polski food truck w USA Foto: Czytelnik
Polski food truck w USA

Telewizja? Często odwiedzają was media?

Wiele razy. Oprócz amerykańskich stacji zaglądają do nas Polacy. Byliśmy np. w półfinale Masterchefa, ale byli też Niemcy i inni. Pracowaliśmy też wielokrotnie dla polskich fundacji, a nawet dla polskiej ambasady. Mówimy po polsku, jemy polskie jedzenie, a nawet słuchamy polskiej muzyki!

Grzegorz, opowiedz mi o swoim food trucku. Co to za konstrukcja?

Moje auto to tzw. "walk-in van". Tą nazwą określa się wszystkie te pudełkowate busy z odsuwanymi drzwiami z przodu — takie jak kurierzy mają na filmach. Moje auto to tzw. "twentytwofeeter", ponieważ ma 22 stopy długości. Jest to niecałe siedem metrów. Konkretnie jest to P30 Chevrolet z 1997 r. Te samochody budują specjalne firmy jak np. Morgan Olson albo Utilitimaster na różnych podwoziach. Mam pod maską sześciocylindrowy silnik benzynowy Chevroleta. W środku mam pełną wersję kuchni komercyjnej, czyli grill, lodówka itp. Auto jest oklejone jak góralska karczma, bo pochodzę z Doliny Popradu i to są moje rodzinne klimaty!

Polski food truck w USA Foto: Czytelnik
Polski food truck w USA

Ile kosztuje taki samochód?

Wiesz, ceny są bardzo różne. Gotowy nowy food truck ze specjalistyczną zabudową do gotowania może kosztować nawet pół miliona dolarów, ale to już górna granica. Podstawowy, nowy pojazd tego typu to koszt zaczynający się od około 100 tys. dolarów. Na używane auto trzeba mieć kilkadziesiąt tys. dolarów.

A jak dostarczasz zasilanie do samochodu w centrum Nowego Jorku?

W mieście jest mnóstwo pojazdów, które serwują smaczne jedzonko i sensowne byłoby udostępnienie mnie i innym prądu, ale niestety tak nie jest. Nowy Jork to Nowy Jork. Większość z nas jest zdana na generatory. Ja mam spalinówkę Hondy, która kosztuje ok. pięciu tys. dolarów.

A jak wybierasz najbardziej atrakcyjne miejscówki? Można je wykupić?

Miejsc się nie wykupuje. Nasze auto jest zarejestrowane jako komercyjne, podobnie jak wszystkich innych, np. dostawców, więc możemy stawać na wszystkich parkingach dla aut komercyjnych. Miejsce opłacamy tak samo, jak np. kurierzy. Zasadniczo obowiązuje zasada, że kto pierwszy, ten lepszy.

W takim razie, jak dostać najlepsze miejsce jak np. to na 6th Avenue?

Tak jak mówiłem — kto pierwszy, ten lepszy. Zdarzało się tak, że jeden z nas przyjeżdżał w nocy na parking i spał w samochodzie. Sprzedaż zaczynaliśmy dopiero ok. 10 rano, ponieważ my operujemy głównie w porze lunchowej.

Polski food truck w USA Foto: Czytelnik
Polski food truck w USA

No właśnie, kogo karmicie?

Większość klientów nie pochodzi z Polski. Mamy gości z całego świata. Co ciekawe, Azjaci bardzo lubią polskie jedzenie. Jest też wielu potomków polskich imigrantów. Przychodzą z ciekawości, żeby zasmakować odrobinę kraju swoich przodków. Głównie są to pracownicy z biur, czyli tzw. office'ów na Manhattanie.

I jak postrzegają was i wasze jedzenie klienci?

My jesteśmy tutaj od lat i cały czas rozwijamy naszą markę. Dbamy o jakość naszego jedzenia, bo chcemy, żeby klienci wracali. I wiesz co, nie tylko wracają, ale często mówią, że nasze pierogi są lepsze niż te w Polsce. Menu dopasowaliśmy do nowojorskich realiów i sprzedajemy np. combosy, czyli pierogi i grillowaną kiełbaskę na jednym talerzu. To jest dobra micha konkretnego żarełka! Oprócz karmienia polskim jedzeniem staram się też uczyć ludzi języka polskiego.

Uczysz języka polskiego?

Tak! Wiesz, jak ktoś się nauczy zwrotu "dzień dobry" albo innego słówka, to dostanie np. gratisowego pieroga albo cukierka krówkę. Lubię rozmawiać z klientami o Polsce. Czasem ja opowiadam, ale często to oni mają jakieś wspomnienia lub historie. Tak to wygląda. Dzięki temu od pierwszych dni cały Nowy Jork ma o nas pozytywną opinię!

Grzegorz, a jakim samochodem jeździsz poza pracą?

Prywatnie jeżdżę Toyotą RAV4.

Toyotą... mam wrażenie, że tutaj nikt już nie jeździ fajnymi amerykańskimi autami. Manhattan stoi głównie japońskimi hybrydami oraz różnymi SUV-ami, też głównie z Azji. Gdzie są te piękne krążowniki szos?

Na Brooklynie albo w Queens, ponieważ do Nowego Jorku migruje coraz więcej ludzi z innych stanów i przywożą ze sobą różnego typu klasyki. Na Manhattan to przyjeżdżają się co najwyżej przejechać. Tutaj królują taksówki i usługi. Jak chcesz zobaczyć motoryzację w klimacie"Amercian Muscle", to musisz wybrać się dalej od centrum. Najlepiej w bogate dzielnice jak Hampton czy Rhode Island. W Nowym Jorku są też grupy skupiające pasjonatów polskiej motoryzacji!

Polska motoryzacja w Nowym Jorku?

Właśnie. Chłopaki mają Fiaty 125p, maluchy i syrenki. Po okolicy jeździ nawet żuk. To prawdziwi pasjonaci. Tak jak ja przekazuję polską kulturę poprzez jedzenie, tak oni robią to przez swoje samochody. Są też polskie kluby motocyklowe, ale oni jeżdżą głównie maszynami Harley-Davidson.

A jak oceniasz życie w Nowym Jorku?

Nowy Jork to nie Nowy Sącz. Tutaj musisz stąpać twardo po ziemi i cały czas walczyć o swoją pozycję. Niezależnie od tego, czy pracujesz dla kogoś, czy dla siebie, to ulice Manhattanu są brutalne i mogą cię łatwo zniszczyć. Ja już od 10 lat pracuję na Manhattanie.

Byłeś kiedyś świadkiem strzelaniny?

Zdarzyło mi się być na miejscu po strzelaninie. Było mnóstwo policji i widok, który możesz kojarzyć z filmów. Byłem też na Broadwayu, kiedy w 2017 r. 26-latek staranował ludzi na Times Square. On przejechał dosłownie obok naszego busa, a chwilę później śmiertelnie potrącił kobietę i ranił 20 osób. Potem "na mieście" pojawiły się takie betonowe barykady, które zabezpieczają chodniki. W ogóle to już moja pierwsza wizyta w 2001 r. odbyła się w czasie ataków na WTC. Przez atak terrorystyczny nie mogłem wrócić do kraju o czasie.

A stołują się u was policjanci z NYPD?

Oczywiście. Karmię i znam się z przedstawicielami różnych służb. Jada u mnie NYPD, jada FBI i wiele innych. Wszyscy pracujemy na ulicy, jesteśmy ludźmi ulicy i się szanujemy.

Na koniec mam jeszcze jedno, dość prywatne pytanie. Wspominałeś wcześniej, że masz żonę i dziecko. Czy miłość z 2001 r. przetrwała?

Przetrwała znajomość, ale miłość nie. Swoją żonę poznałem w USA. Eva jest Polką urodzoną w USA. Też udziela się w promocję Polski, bo pracuje w marketingu. Mamy 10-letniego syna. W domu mówimy oczywiście po polsku!

Grzegorz, bardzo ci dziękuję za rozmowę. Co chciałbyś powiedzieć polskim czytelnikom?

Zapraszam was serdecznie na naszą stronę i social media, a jak będziecie na Manhattanie, to zaglądacie do trucka. Nawet jeśli nie macie ochoty na pierogi, to wpadnijcie porozmawiać po polsku i opowiedzieć, co się dzieje w Polsce.