• Polska policja ma coraz większą liczbę nieoznakowanych samochodów z wideorejestratorami – kłopot w tym, że urządzenia te coraz częściej budzą kontrowersje
  • Posłowie Kukiz'15 chcą wiedzieć, czy to prawda, że wideorejestratory pokazują prędkość radiowozu, a nie nagrywanego samochodu
  • Policyjne auto podczas pomiaru ma utrzymywać do sprawdzanego pojazdu stałą odległość, ale policjanci mierzą ją "na oko"

Policja właśnie odebrała 120 nowych, nieoznakowanych radiowozów z wideorejestratorami Videorapid 2A firmy Zurad. Posłowie Kukiz'15 zakwestionowali dokładność pomiarów, jakie wykonywane są za pomocą tych urządzeń i mają obawy co do zasadności karania kierowców na podstawie ich pomiarów. Grupa kilku posłów wystosowała właśnie interpelację do ministra spraw wewnętrznych i administracji, w której domagają się wycofania wideoradarów z użytku.

Posłowie przywołują wątpliwości, o których wielokrotnie już pisaliśmy. Przede wszystkim małą precyzję pomiaru – wideorejestrator co prawda nagrywa auto ścigane, ale mierzy prędkość radiowozu. Wiadomo, że pomiar ten jest niedokładny – wideorejestrator prędkość bierze nie z pomiarów GPS, a prędkości kół radiowozu. Ten, jak wiadomo, w większości aut nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością prędkością i jest z reguły dość mocno zawyżany.

Z drugiej strony może być jeszcze bardziej przekłamany, jeśli zmieni się w aucie rozmiar kół (np. opony zimowe będą w innym rozmiarze niż letnie), będzie zbyt niskie ciśnienie albo nadmiernie starty bieżnik. Te kilka kilometrów na godzinę dziś mogą decydować o tym, czy ktoś dostanie sam mandat, czy straci prawo jazdy na 3 miesiące.

Takie kwestie podnoszą także posłowie, którzy twierdzą, że: „(...) niemal każdy pomiar jest błędny, obarczony błędem grubym”. Te wnioski powstały m.in. po rozmowach z policjantami. Posłowie twierdzą też, że wideorejestratory bezprawnie zatwierdził Główny Urząd Miar.

Kolejne nieścisłości partia Kukiz'15 widzi w kwestii ustalania ostatecznego pomiaru. Według instrukcji pomiaru, radiowóz ma podczas pomiaru utrzymywać stałą odległość od mierzonego pojazdu. Problem w tym, że to odbywa się „na oko”. Jeśli pomiar odbywa się z odległości 100–200 metrów lub więcej, błąd pomiaru wynosi kilkanaście, a nawet więcej procent. Z pewnością nie ma wątpliwości, że wyniki takich pomiarów są bardzo niedokładne i obarczone dużym błędem, jak to zarzucają posłowie, jednak trudno też spodziewać się, że urządzenia te zostaną wycofane z użytku. Jednak warto pomyśleć nad ograniczeniem ich funkcjonalności o pomiar prędkości.