Z drogi do wolności prosto do aresztu – taką trasę na własne życzenie zaliczył najbardziej pechowy autostopowicz na świecie. Jak informują jaworscy policjanci, 40-letni mieszkaniec Legnicy zatrzymał na "stopa"... radiowóz. Pech chciał, że w trakcie wspólnej podróży patrol zorientował się, że nie wiezie przypadkowego autostopowicza.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Mężczyzna starał się zachować zimną krew

Autostopowicz z nieczystym sumieniem próbował złapać podwózkę na wiadukcie jednej z jaworskich ulic. Jakież było jego zaskoczenie, gdy na widok wyciągniętego kciuka, w pewnym momencie zatrzymali się koło niego policjanci. Zaniepokojeni niezbyt bezpiecznym miejscem do łapania "stopa" postanowili pomóc mężczyźnie, oferując mu podwiezienie na stację kolejową lub przystanek autobusowy.

Zobacz: Szybka rekrutacja na parkingu i 3 tys. euro. Tak Niemcy wabią polskich kierowców

Z początku mężczyzna próbował nie dać nic po sobie poznać i z uśmiechem na twarzy wsiadł do policyjnego radiowozu – odmowa byłaby przecież podejrzana. Już w trakcie jazdy 40-latek opowiedział mundurowym, że wrócił właśnie z pracy z Czech i próbuje dostać się do swojej rodzinnej Legnicy. Niestety, policjanci postanowili go wylegitymować.

Autostopowicz uciekał przed wymiarem sprawiedliwości Foto: Policja Dolnośląska
Autostopowicz uciekał przed wymiarem sprawiedliwości

40-latek z Legnicy był poszukiwany listem gończym

Po sprawdzeniu mężczyzny w policyjnych systemach, funkcjonariusze od razu wytyczyli nowy kurs – na komendę. Byli do tego zmuszeni, okazało się bowiem, że 40-letni mężczyzna był poszukiwany przez sąd z Legnicy za popełnione w przeszłości przestępstwo. Policjanci odwieźli go do aresztu, a potem – zgodnie z dyspozycją sądu – mężczyzna trafił do więzienia, gdzie powinien był znaleźć się już dawno temu.

Sprawdź: Kierowcy zostawiają w serwisach majątek. Z niektórych napraw rezygnują