• Samochodowy powerbank rozruchowy – w zależności od rozmiaru – może być źródłem energii do naładowania telefonu albo do zasilania laptopa
  • Telefony i laptopy można zasilać, korzystając z wielu domowych urządzeń akumulatorowych
  • Lodówkę turystyczną można podłączyć do przenośnej stacji ładującej, niemniej sens tego rozwiązania zależy od konstrukcji lodówki
  • Akumulatory zdolne do zasilania urządzeń domowych o większym poborze energii są dość drogie i obarczone szeregiem ograniczeń. Najtańszym urządzeniem do zasilania urządzeń domowych jest niewielki spalinowy generator prądu
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Jeśli rozładował się nam akumulator w samochodzie, uruchomienie silnika za pomocą powerbanka rozruchowego nie powinno być problemem. Tego typu urządzenia to niewielkie akumulatory zdolne w bardzo krótkim czasie oddać większość zgromadzonej w nich energii. Wbrew pozorom do uruchomienia silnika samochodu nie potrzeba jej dużo – rozrusznik auta ma wprawdzie wysoką moc i duży pobór prądu, ale pracuje zaledwie przez kilka-kilkanaście sekund. O tym, że pojemność elektryczna powerbanka rozruchowego zwykle nie jest duża, przekonamy się, używając go do ładowania telefonu. Te małe wystarczą, aby naładować duży smartfon raz – i już powerbank pusty! Większe powerbanki rozruchowe pozwolą naładować smartfon 4-5 razy, wystarczą też na jednokrotne naładowanie rozładowanego laptopa.

Pojemność przenośnego akumulatora: ile potrzeba?

Pojemność różnego rodzaju powerbanków, a także przenośnych i domowych stacji zasilających podawana jest albo w mAh (miliamperogodzina) albo w Wh (watogodzina), przy czym ta druga jednostka jest o wiele bardziej precyzyjna. Aby wiedzieć, ile energii jest w urządzeniu o poj. np. 25 600 mAh, musimy znać napięcie ogniw w tym urządzeniu. Napięcie ogniwa Li-ion wynosi 3,7 V. Jeżeli poj. akumulatora Li-ion jest równa 6000 mAh, to 6000 mnożymy przez 3,7, a wynik dzielimy przez 1000 – wychodzi 22,2, co jest pojemnością akumulatora wyrażoną w watogodzinach (Wh). 18 000 mAh to będzie 66,6 Wh.

Watogodzina to jednostka częściej używana przy podawaniu pojemności większych akumulatorów, powerbanków czy stacji zasilających. Przykład: 400 Wh oznacza, że przez godzinę można zasilać urządzenie o mocy 400 W albo przez cztery godziny urządzenie o mocy 100 W. 90 Wh oznacza, że akumulator gromadzi energię pozwalającą przez godzinę zasilać urządzenie o mocy 90 W. W praktyce 90 Wh wystarczy do zasilania przez 10 godzin 9-watowej lampy LED, przez kilkanaście godzin może on zasilać wcześniej schłodzoną kompresorową lodówkę turystyczną, 4-5 razy naładować rozładowanego do zera iPhone'a, jeden raz naładować do pełna rozładowany laptop.

Ciekawostka: w przypadku samochodowych lodówek bez kompresora działających na zasadzie ogniwa Peltiera (najprostsze i najtańsze lodówki, jakie oferowane są już za ok. 150 zł) zasilanie ich z akumulatora nie ma sensu. Są one nawet 10-krotnie bardziej prądożerne niż droższe lodówki kompresorowe. To dlatego, że kompresor włącza się na chwilę co kilkadziesiąt minut, ogniwo Peltiera o zbliżonej mocy, aby zapewnić chłód w lodówce, pracuje non-stop.

Powerbanki samochodowe to dobre, ale nieidealne magazyny energii

Typowe powerbanki rozruchowe mają pojemność elektryczną od kilkunastu do 90 Wh. Są i większe, ale ceny tego rodzaju urządzeń (ich głównym zadaniem jest uruchamianie np. silników ciężarówek) są bardzo wysokie. Przykład: solidny powerbank rozruchowy Noco GBX55, który "podniesie" większość silników aut osobowych, ma poj. 46 Wh i kosztuje ok. 850 zł. Za większy model GBX75 o poj. baterii 74 Wh trzeba już zapłacić 1200 zł. Za 100 Wh pojemności elektrycznej zamkniętej w takim urządzeniu zapłacimy już 1600 zł, a to wciąż w sumie nie tak wiele! Z kolei niedrogie, małe powerbanki (np. Osram OBSL200) o poj. 20 Wh (cena ok. 280 zł) oprócz tego, że pozwolą uruchomić silnik auta, wystarczą zaledwie na jedno naładowanie smartfona.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

100 Wh to dużo i niedużo jednocześnie – gdy mamy plan, że np. jedziemy na kemping i w ciągu dnia potrzebujemy awaryjnego zasilania do lodówki, taki powerbank samochodowy się sprawdzi. Na dłuższe wycieczki albo na blackout, gdy chcielibyśmy w domu mieć jakieś światło, działającą lodówkę i potrzymanie działania innych ważnych urządzeń, to jednak o wiele za mało. Jednocześnie wiele powerbanków ma ograniczenia dotyczące oddawania energii przez porty USB: wyjścia o mocy 40 W są rzadkością, wiele tańszych modeli oferuje jedynie powolne ładowanie telefonów. Wyjścia inne niż USB (np. gniazda zapalniczki 12/24 V) mają też ograniczenia dotyczące mocy urządzeń, jakie mogą obsługiwać.

Zanim kupisz, sprawdź:

  • maksymalną moc portów ładowania powerbanka
  • zgodność ze standardami szybkiego ładowania (Quick Charge, Power Delivery i in. – aby uzyskać zgodność z posiadanym telefonem/komputerem)
  • czas niezbędny do naładowania samego powerbanka i co jest do tego potrzebne
  • obecność dodatkowych wyjść (gniazdo zapalniczki 12 V, USB-C, itp.)
  • pojemność powerbanka

Stacje zasilania – większa rzecz, większe możliwości

Anker 535 PowerHouse – niewielka stacja ładowania o poj. 512 Wh może zasilać urządzenia do 500W Foto: Anker
Anker 535 PowerHouse – niewielka stacja ładowania o poj. 512 Wh może zasilać urządzenia do 500W

Rozwiązaniem jednocześnie kempingowym i domowym są tzw. stacje ładujące/zasilające. To większe magazyny energii zbudowane z ogniw (niekoniecznie Li-ion) o łącznej poj. od kilkuset do kilku tys. Wh wyposażone w gniazdko (lub gniazdka) 230V, gniazda zapalniczki, porty USB, itp. Na kempingu sprawdzi się mniejsza stacja (o poj. 250-300 Wh), którą można wspomagać dołączonym przenośnym panelem fotowoltaicznym o mocy kilkudziesięciu watów. Zimą albo w warunkach blackoutu lepiej jednak mieć coś większego. Niestety, wraz z pojemnością tego typu akumulatorów rosną ich ceny. O ile za stację o poj. 300 Wh zapłacimy ok. 1800 zł, to już na 700 Wh trzeba mieć ok. 3700 zł. Duże akumulatory o poj. rzędy 2000 Wh są już mniej mobilne (ciężkie!) i kosztują 8-10 tys. zł. Z drugiej strony pozwalają przetrwać w domu bez energii nawet kilka dni – oczywiście przy skrajnie oszczędnym wykorzystaniu, gdy zasilane są tylko kluczowe i mniej prądożerne urządzenia.

Zanim kupisz, sprawdź:

  • Jaka jest maksymalna moc zasilanych urządzeń
  • Czas ładowania stacji (im krótszy, tym lepiej)
  • Pojemność elektryczna stacji
  • Gniazda, porty wyjściowe, itp. Brak portu USB-C jest obecnie wadą

A może już masz w domu zapas prądu?

Przetwornica marki Ryobi pozwala do baterii 18V podłączyć urządzenie sieciowe Foto: Ryobi
Przetwornica marki Ryobi pozwala do baterii 18V podłączyć urządzenie sieciowe

Nie każdy może wydać kilka tys. zł na mobilny akumulator, nawet jeśli boi się, że zimą prądu jednak zabraknie. Tymczasem w domach jest coraz więcej akumulatorów, które gromadzą sporo energii, jednak w założeniu mają one służyć do bardzo wąskich zastosowań. To np. akumulatory do wiertarek, wkrętarek i innych elektronarzędzi. Tylko jak tę energię z nich wyciągnąć do innych celów niż np. korzystanie z wkrętarki akumulatorowej?

Okazuje się, wiele firm produkujących elektronarzędzia akumulatorowe (DeWalt, Flex, Milwaukee i in.) oferuje adaptery podłączane do baterii narzędziowych, które wyposażone są w gniazda USB. Warto sobie uświadomić, że 18-woltowa bateria 5Ah, która kosztuje 300-400 zł, ma pojemność 90 Wh – to już coś! Mając taki adapter i np. dwie duże baterie, mamy załatwiony temat ładowania telefonu i zasilania komputera na kilka dni. Wadą takich rozwiązań jest "niekieszonkowy" kształt, a zaletą – rozsądna cena i stosunkowo duży zapas energii. Jeśli masz w domu elektronarzędzia akumulatorowe, jest to najtańsza opcja na "zbudowanie" dużego powerbanka.

Adapter akumulatorów narzędzi Flex – pozwala wykorzystać akumulator narzędzia do zasilania drobnych urządzeń. Podobne mają w ofercie konkurencyjne firmy, m.in. DeWalt, Milwaukee, Makita i inne. W przypadku niektórych marek takie urządzenie to wydatek zaledwie kilkudziesięciu zł Foto: Flex
Adapter akumulatorów narzędzi Flex – pozwala wykorzystać akumulator narzędzia do zasilania drobnych urządzeń. Podobne mają w ofercie konkurencyjne firmy, m.in. DeWalt, Milwaukee, Makita i inne. W przypadku niektórych marek takie urządzenie to wydatek zaledwie kilkudziesięciu zł

A np. firma Ryobi oferuje przetwornicę (urządzenie, które zamienia prąd stały na zmienny, w tym przypadku o napięciu 230 V) podłączaną do baterii narzędziowych: za pomocą takiego zestawu (bateria plus przetwornica) możemy uruchomić urządzenie zasilane prądem 230 V. To jedna z tańszych opcji: sama przetwornica kosztuje ok. 300 zł, a jeśli chodzi o baterie, to 5Ah (90 Wh) kupimy za ok. 400 zł. natomiast 9Ah (162 Wh) za ok. 700 zł. To naprawdę może się przydać – i w domu, i w podróży. Zaletą jest kompaktowy rozmiar takiego zestawu.

A może masz w domu rower elektryczny? Niektóre modele wyposażone są w gniazdo USB, którym można zasilać różne urządzenia – da się naładować telefon, latarkę, itp. Jeśli rower ma baterię o poj. 500 Wh, to jest to mnóstwo rezerwowej energii, którą w warunkach kryzysowych można wykorzystać!

Pamiętaj:

  • Zarówno porty USB jak i przewody USB, choć mają identyczne wtyczki, działają w różnych standardach i nie zawsze są ze sobą w pełni kompatybilne. Aby uzyskać szybkie ładowanie np. laptopa działającego w standardzie PD (Power Delivery), musisz dysponować i odpowiednią ładowarką, i odpowiednim kablem. Inaczej telefon czy laptop bedą ładować się powoli pomimo iż źródło prądu może zapewnić szybkie ładowanie
  • Może się zdarzyć, że kabel jest na tyle niekompatybilny ze sprzętem, iż pomimo odpowiednich wtyków (np. USB-C) zasilanie urządzenia w ogóle nie będzie możliwe. Takie "numery" robią np. niektóre MacBooki.
  • Jeśli używasz przetwornicy zamieniający prąd stały np. 18V na zmienny 230 V, zwróć uwagę na jej maksymalną wydajność. Nie próbuj podłączać np. dużego odkurzacza do gniazdka o maksymalnej mocy 100 W!
Niektóre rowery elektryczne, m.in. Giant, mają seryjnie montowane gniazdo USB-C, którym można zasilać różne urządzenia Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Niektóre rowery elektryczne, m.in. Giant, mają seryjnie montowane gniazdo USB-C, którym można zasilać różne urządzenia

Dla praktycznych: spalinowy agregat prądotwórczy

Akumulatory, powerbanki i podobne urządzenia mają zalety, ale i wady: są ciche i "czyste", ale drogie i nierzadko wymagają dużej świadomości technicznej od ich użytkownika. No i są drogie – akumulator, który "pociągnie" dużą lodówkę i oświetlenie w całym domu to naprawdę duży wydatek.

Jeśli ten wydatek jest za duży, warto rozważyć... spalinowy generator prądu. O ile zbudowanie "stałej", solidnej instalacji 3-fazowej z odpowiednio dużym generatorem to wydatek np. kilkunastu tys. zł, to jednofazowy agregat prądotwórczy z jednym gniazdkiem kupimy już za kilkaset zł. Warto wydać nieco więcej na solidny sprzęt z odpowiednim zapasem mocy, niemniej są to koszty wielokrotnie niższe niż związane z akumulatorowym magazynem energii. Takiego agregatu nie zabierzemy raczej na kemping (hałas!), ale jako domowe rozwiązanie awaryjne sprawdzi się on znakomicie.

Nie ma rozwiązań idealnych na każde warunki, ale na szczęście jest wiele opcji do wyboru.