- Niemiecka branża motoryzacyjna zmaga się ze skutkami postępujących spadków skali produkcji.
- Dziś w Niemczech wytwarza się mniej więcej tyle aut, ile na przełomie lat 60. i 70.
- Od rekordów produkcji z lat 1998-2018 niemiecki przemysł dzielą miliony aut rocznie
- Wielkie koncerny motoryzacyjne ratują zyski, podnosząc marże, ale to nie poprawia sytuacji poddostawców i kooperantów
Niemieckie media od miesięcy piszą o fali bankructw, która grozi tamtejszej branży motoryzacyjnej. O ile najwięksi producenci aut i poddostawcy, mimo spadków jakoś sobie jeszcze radzą, to w przypadku mniejszych producentów sytuacja już dziś wygląda źle.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Spadek produkcji o 2,3 mln aut w porównaniu do roku 2016
Trudno się temu dziwić, skoro w ubiegłym roku w Niemczech wyprodukowano zaledwie 3,4 mln samochodów. Zaledwie? Przecież 3,4 mln to olbrzymia wartość? Nominalnie tak, ale w 2016 r. z niemieckich fabryk wyjechało aż 5,7 mln aut. To oznacza gigantyczne spadki zamówień przede wszystkim w firmach kooperujących z producentami samochodów, u poddostawców części na pierwszy montaż i akcesoriów. W ostatnich miesiącach upadłość ogłosiły m.in. firma BIA m.in. dostarczająca Mercedesowi gwiazdy, firma Borgers, renomowany dostawca elementów wyposażenia wnętrza i tapicerek – firma o ponad 100-letniej historii. O ile jednak te dwie wspomniane firmy, choć były uznanymi producentami w swoich branżach, nie były powszechnie znane, to z firmą Kamei jest zupełnie inaczej – nie tylko w Niemczech cieszy się ona dużą rozpoznawalnością i renomą.
- Przeczytaj także: Dlaczego kolejni kierowcy zdejmują przednią tablicę rejestracyjną? Policja już to wyceniła
Zaczęło się od Volkswagena Garbusa
Karl Maier, założyciel firmy, od którego imienia i nazwiska pochodzi nazwa Kamei, przygodę z motoryzacją zaczął w 1939 r., pracując w zakładach Volkswagena. W latach 50. przeszedł na swoje, wprowadzając na rynek m.in. akcesoryjne zagłówki, a później także spojlery, mające poprawiać marne prowadzenie Garbusów przy wyższych prędkościach.
Później asortyment stale się rozrastał – sprzedażowym hitem okazały się boksy dachowe, wymyślone przez Kamei jako "bagażniki dachowe z osłoną bagażu", które stopniowo wypierały popularne niegdyś ażurowe bagażniki dachowe, do których mocowało się walizki. Do tego nakładki na kierownicę, wszelkiej maści spojlery, listwy, tuningowe atrapy chłodnicy, najróżniejsze belki nośne – z roku na rok przybywało dodatków do aut różnych marek. Produkty te były tak wysokiej jakości, że Kamei stało się "nadwornym" dostawcą dla Volkswagena (od 2009 r.), a później też dla Mercedesa (od 2018 r.). W naszych testach wielokrotnie docenialiśmy boksy dachowe marki Kamei.
Niewypłacalność: winne ceny materiałów, koszty energii i inflacja
Teraz, po ponad 50 latach firma Kamei złożyła do sądu w Wolfsburgu wniosek o upadłość. Powodami gwałtownego pogorszenia sytuacji finansowej firmy mają być: wzrost kosztów materiałów i energii, wynikające z wojny na Ukrainie, ale także coraz mniejsza sprzedaż na rynku detalicznym, kiepskie wyniki sprzedaży w sezonie letnim, a także spadająca liczba zamówień od producentów aut. Mimo zgłoszonej niewypłacalności firma nie przerywa działalności i deklaruje, że wszystkie przyjęte zamówienia zostaną planowo zrealizowane. Przedstawiciele kancelarii BBL, zajmującej się procedurą upadłościową firmy Kamei, w wywiadach udzielonych niemieckim mediom, wyrażają nadzieję, że firmę uda się zrestrukturyzować i że znajdzie się inwestor, który uratuje przedsiębiorstwo.