• Nadszedł dzień czynnego protestu stacji kontroli pojazdów: SKP wstrzymają świadczenie swoich usług
  • Przyczyną niezadowolenia przedsiębiorców są niezmienne od lat stawki za przegląd samochodu – podstawowa opłata wynosi 98 zł
  • Dotychczasowe mniej radykalne formy protestu były przez rząd ignorowane

Prowadzenie stacji kontroli pojazdów to bardzo specyficzny biznes. Właściciel stacji musi spełnić szereg wymogów technicznych, które polegają po pierwsze, na posiadaniu szeregu specjalistycznych przyrządów podlegających regularnej kontroli i po drugie, swoją pracę wykonywać ściśle według przepisów. W teorii każda stacja działa tak samo, nie ma mniej lub bardziej przyjaznych stacji czy diagnostów: zepsute auto nie powinno zaliczyć badań technicznych. Z drugiej strony właściciel SKP ma niezwykle ograniczony wpływ na swoje przychody: stawki za obowiązkowe przeglądy samochodów czy motocykli są regulowane rozporządzeniem, stacja nie może pobierać opłat niższych czy wyższych niż te, o którym mówi rozporządzenie.

Tymczasem stawki nie zmieniły się od 2004 r. W tym czasie drastycznie wzrosły wszelkie koszty wynikające z zatrudniania pracowników, ceny energii, narzędzi itp. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów (PISKP) – organizacja zrzeszająca właścicieli stacji – organizuje w związku z tym protest, na razie w Warszawie. Tym razem będzie to protest czynny, choć: – przynajmniej zgodnie z początkowym zamierzeniem – lokalny. W środę 26 kwietnia stacje kontroli pojazdów w Warszawie będą zamknięte. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów twierdzi jednak, że spływają do niej deklaracje o przystąpieniu do protestu stacji z innych regionów kraju.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Będą próbowali przeciążyć CEPiK

Dodatkowy pomysł na zasygnalizowanie swojego niezadowolenia to próba przeciążenia systemu informatycznego, z którym połączone są stacje kontroli pojazdów. Przez dwa dni poprzedzające czynny protest – w poniedziałek i wtorek – stacje robią przegląd swojej sieci informatycznej i działają w trybie awaryjnym (mają do tego prawo trzy dni w roku), czyli bez zsyłania na bieżąco danych o przeprowadzonych przeglądach do rządowej bazy danych. Trzeciego dnia o godzinie 12:00 stacje biorące udział w proteście mają zesłać dane z przeglądów wykonywanych w ciągu dwóch poprzednich dni. PISKP ma nadzieję, że dojdzie do przeciążenia systemu.

Coraz gorsza kondycja wielu stacji kontroli pojazdów

Marcin Barankiewicz, prezes PISKP, zwraca uwagę, że z roku na rok maleje liczba nowych stacji kontroli pojazdów, a stare wykruszają się. W stosunkowo najlepszej sytuacji są te firmy, które obok SKP mają jakiś warsztat czy prowadzą inną działalność usługową. Ci, którzy żyją tylko ze stacji, ledwie zipią, zarabiają coraz mniej lub wręcz zaczynają dokładać do interesu. Zamiast podwyżek urzędowych stawek za przeglądy, o które zabiegają od lat, dostają nowe obowiązki. Przykład? Obecnie okręgowe stacje kontroli pojazdów mają obowiązek kupić urządzenia do badania elektroniki pojazdów z silnikami iskrowymi powyżej 3,5 t. W praktyce chodzi o pojazdy zasilane np. LNG, których w Polsce zarejestrowanych jest kilkaset. Choć pojazdów jest ok. 400, to 2000 stacji ma wystarać się o odpowiedni sprzęt, którego zresztą nie ma na rynku. Transportowy Dozór Techniczny nie zaakceptuje "używek" sprowadzonych z zagranicy.

Wsparcie dla SKP deklaruje Związek Dealerów Samochodów, który na swoich stronach udostępnia plakaty do wydrukowania.

Protest SKP – plakat Foto: Związek Dealerów Samochodów
Protest SKP – plakat

Czy jednodniowy protest przyniesie przełom? Wątpliwe, wielu właścicieli stacji też w to wątpi. Marcin Barankiewicz ma jednak nadzieję, że w ten sposób przedsiębiorcy z Warszawy pokażą innym, że wspólne działanie jest możliwe. Może za kolejnym podejściem uda się zamknąć SKP w całej Polsce i na dłużej – wtedy nadzieja na zmiany będzie bardziej uzasadniona.

Tymczasem jednak rząd raczej nie zdecyduje się na zrobienie milionom właścicieli aut podwyżki usług na SKP. Zwłaszcza że sam niewiele by na tym skorzystał.