(Od Redakcji) Każdy, kto wystawia na sprzedaż samochód, chce uzyskać jak najwyższą cenę. Aby sobie w tym pomóc, wielu decyduje się na przestawienie stanu licznika. Ten proceder stał się już niemal powszechny. "Materiał "Jak rozpoznać prawdziwy przebieg?" wzbudził wiele Waszych emocji. Rzadko zdarza się, żeby udało się odzyskać pieniądze w przypadku oszustwa. Panu Karolowi się udało...:

Zleciłem zakup auta z myślą, że nie muszę się martwić o jego złą historię. Auto na pierwsze wrażenie nie wykazywało praktycznie żadnych widocznych śladów zużycia. Do dzisiaj, gdy ktoś wsiada do mojego auta, mówi, że wygląda jak nowe.

Po kilku miesiącach używania auta dało się jednak zauważyć pewne elementy świadczące o dość wysokim przebiegu, m. in. fotel kierowcy, który jest bardziej miękki w siedzeniu niż fotel pasażera.

O rzeczywistym przebiegu auta dowiedziałem się jednak po 2 miesiącach od zakupu, kiedy odwiedziłem autoryzowany serwis w celu wymiany płynów i filtrów eksploatacyjnych. Okazało się, że auto 3 miesiące przed moim zakupem miało na liczniku 200 000 km. Przebieg ten był zapisany w historii serwisowej auta, którą dysponuje tylko autoryzowany serwis. Mając dokument w ręku udało mi się wyciągnąć poprzez mediacje pewną kwotę odszkodowania od sprzedawcy w Niemczech.

Większość sposobów na ocenę rzeczywistego przebiegu ma się nijak do takich aut jak BMW, które po 200 tys. nie mają praktycznie żadnych śladów zużycia. Jedynym rozwiązaniem przed zakupem jest zamówienie historii serwisowej auta w autoryzowanym serwisie (koszt 50 zł), która pokazuje wszystkie wizyty wraz z ich przebiegiem.

Apeluję do Państwa, aby podjąć w końcu jakieś kroki w celu zmniejszenia tej patologii na rynku używanych samochodów w Polsce związanej z oszustwami na temat przebiegów aut, zwłaszcza importowanych. W moim przypadku, który dokładnie sprawdziłem, przebieg został cofnięty przez sprzedawcę w Niemczech!!! Oszukany zostałem nie tylko ja jako ostateczny odbiorca, ale także profesjonalna firma z naszego kraju, która pośredniczyła w zakupie. Tak naprawdę tylko dzięki niej udało mi się otrzymać odszkodowanie. Gdybym działał sam, nie miał bym na to żadnych szans.

Przedstawiam poniżej całą procedurę odzyskania części poniesionego kosztu:

1. Informacja o cofniętym liczniku, która do mnie trafiła, to zupełny przypadek. Po 2 miesiącach od zakupu udałem się do ASO w celu przeprowadzenia serwisu auta (wymiana oleju i filtrów, itp.). Przy przyjęciu auta do serwisu zadałem pytanie serwisantowi, dlaczego komputer pokładowy pokazujący termin i pozostały przebieg do wymiany poszczególnych czynności serwisowych nie reaguje wraz z upływem kilometrów, które pokonuję. Serwisant wszedł w historię auta i oznajmił mi, że osoby postronne majstrowały przy liczniku przebiegu auta. Wtedy się okazało, że auto nie ma 123 tys., tylko 200 tys.

2. Poprosiłem więc o wydruk i podpis historii serwisowej auta, która zupełnie różniła się od wpisów w mojej książce serwisowej. Okazało się więc, że książeczka serwisowa zawiera fałszywe podpisy i pieczątki serwisów w Niemczech.

3. Z historią serwisową auta udałem się więc do dealera, który pośredniczył w sprowadzeniu tego auta (tzn. dealer kupił auto w Niemczech, a następnie po wszystkich procedurach opłat mi je odsprzedał, czyli de facto był moją stroną transakcji). Poprosiłem więc o rozwiązanie tej sprawy i przedstawienie mi propozycji odszkodowania.

4. Dealer sprowadzający samochód prowadził całą sprawę samodzielnie poprzez prawnika i pracownika znającego język niemiecki. Sprawa ciągnęła się ok. 6 miesięcy, ze względu na dużą ignorancję sprzedawcy w Niemczech. Otrzymałem więc odszkodowanie w wysokości 1,5 tys. EUR, które wpłacił mi bezpośrednio sprzedawca z Niemiec.

Przyznam, że gdybym osobiście kupił ten samochód w Niemczech, sprawa z odszkodowaniem byłaby nie do rozwiązania bez pomocy prawnej. To, że otrzymałem odszkodowanie, które wcale mnie nie satysfakcjonowało (auto kosztowało 68 tys. zł), to duża zasługa firmy z naszego kraju, która wzięła sprawę na siebie. Wiem jednak, że sprawa była trudna, gdyż sprzedawca w Niemczech nie zgodził się na wcześniej proponowaną kwotę. Zapłacił jedynie 1,5 tys. EUR, nawet pod groźbą skierowania sprawy do odpowiednich organów. Przyjęliśmy więc taką kwotę, że względu na fakt, że oficjalna droga całą sprawę by tylko wydłużyła. Do tego trzeba by było ponieść dodatkowe koszty.

Tak więc wyglądała transakcja kupna 3-letniego auta w Niemczech. Przyznam szczerze, że żałuję takiego zakupu, jakiego dokonałem, pomimo tego, że auto sprawuje się w miarę dobrze. Jednak za taką sumę mógłbym w Polsce kupić nowy samochód.

Pozdrawiam serdecznie

Karol - kierowca BMW z przekręconym licznikiem przebiegu auta

Na Wasze maile czekamy pod adresem moto@portal.onet.pl