• Hurtowe ceny paliw w Orlenie spadły o 12 proc. w ciągu zaledwie trzech tygodni
  • Ceny paliw na stacjach maleją, pojawiają się oferty poniżej 6 zł za litr ON
  • Import paliw z zagranicy stał się nieopłacalny z powodu zaniżonych cen w Polsce
  • Rolnicy skarżą się na brak dostępności oleju napędowego
  • Orlen odpiera zarzuty o prowadzenie polityk dumpingowej przed wyborami

W całej Europie drożeją paliwa, kiepskie perspektywy dotyczą zwłaszcza właścicieli samochodów z silnikami Diesla. Serwis e-Petrol.pl donosi, że rafinerie nie są w stanie zaspokoić światowego zapotrzebowania na to paliwo, co winduje ceny. Zupełnie inaczej, na pozór bardzo optymistycznie, wygląda sytuacja w Polsce: hurtowe ceny paliw, a w ślad za nimi ceny paliw na stacjach, maleją. Sześć zł za litr diesla, gdzieniegdzie nawet poniżej tej wartości – to coraz częściej spotykana oferta.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Importerzy wstrzymują import paliw

Działalność państwowego koncernu paliwowego na zerowej, a nawet delikatnie ujemnej marży, da się bez problemu utrzymać przez kilka tygodni, zwłaszcza jeśli jest pewność, że w dowolnym momencie można będzie odrobić straty z nawiązką. Problemu więc doraźnie by nie było, gdyby nie fakt, iż polski monopolista – Orlen – zaspokaja potrzeby rynku jedynie w ok. 65 procentach. Pozostałe 35 proc. gotowych paliw trzeba importować.

Ceny paliw na stacji Orlen w Warszawie 19 września 2023 r Foto: Krzysztof Grabek / Auto Świat
Ceny paliw na stacji Orlen w Warszawie 19 września 2023 r

Tymczasem w sytuacji, gdy paliwa za granicą drożeją, a w Polsce hurtowe ceny paliw maleją w szybkim tempie, import niemal z dnia na dzień przestał się opłacać. Żeby móc zaoferować importowane paliwo w "polskich" cenach, trzeba by dokładać do interesu. W tej sytuacji jeden z największych niezależnych importerów paliw, Unimot, ogłosił, że import paliw stał się nieopłacalny, i firma ogranicza go do minimum, a w zamian "koncentruje się na opłacalnych częściach biznesu".

Tu pojawia się pytanie o długofalową odpowiedzialność koncernu-monopolisty za krajowy rynek paliw, jednak prawdopodobnie nie jest ono odpowiednie tuż przed wyborami.

Ile płacilibyśmy za litr ON, gdyby nie zbliżały się wybory?

O tym, że Orlen przed wyborami prowadzi politykę dumpingową, ekonomiści – m.in Daniel Kostecki, główny analityk rynków w CMC Markets i członek rady nadzorczej w Gaming Factory w serwisie X – piszą wprost, pokazując wykresy ilustrujące jednoczesny wzrost cen surowca i spadek cen paliw w polskim hurcie.

Ekonomiści mBanku mówią z kolei, że "gdyby historyczne relacje były zachowane, ceny oleju napędowego mogłyby znaleźć się na poziomie 7,40 zł za litr".

Ceny na stacji paliw w Warszawie 20 września 2023 r Foto: Mariusz Kamiński / Auto Świat
Ceny na stacji paliw w Warszawie 20 września 2023 r

Tymczasem zaczyna brakować oleju napędowego

Oczywiście paliwa nie zabraknie na stacjach benzynowych, przynajmniej nie na wszystkich, brakuje go jednak dla rolników. Krajowa Rada Izb Rolniczych:

"Dystrybutorzy odmawiają dostaw tego paliwa (oleju napędowego – red.) lub proponują ceny wyższe niż obowiązujące na stacjach paliw. Taka sytuacja ma poważny wpływ na funkcjonowanie rolnictwa w okresie natężenia jesiennych prac polowych. Opłacalność produkcji rolnej w dużej mierze zależy od stabilności oraz kosztów pozyskania paliw i energii, dlatego KRIR wnioskuje o rozważenie możliwości poprawy dostępności oleju napędowego dla rolników oraz przeanalizowanie przyczyn wyższych cen na rynku hurtowym".

Pismo tej treści trafiło m.in. na biurko Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, skąd MRiRW przekazało je Ministrowi Aktywów Państwowych Jackowi Sasinowi. Należy traktować to jednak jako rytualny gest, ukłon w stronę Izb Rolniczych, nic więcej. Przed wyborami ani Jacek Sasin, ani UOKiK, ani żaden inny urząd czy organ nad problemem się nie pochylą. A potem nie będzie już tematu – ceny w polskim hurcie wzrosną, na ile to możliwe, paliwa z importu nie zabraknie, tylko będzie drogie.

Cena świetna tylko towaru nie ma

Orlen tymczasem odbija piłkę, twierdząc, że wywiązuje się ze wszystkich umów zawartych z odbiorcami hurtowymi, dostawy paliw na stacje także odbywają się bez zakłóceń. To, że niektórzy dostawcy (to wciąż 35 proc. rynku gotowych paliw w Polsce) nie mogą wywiązać się ze zobowiązań, nie należy do odpowiedzialności Orlenu.

Trzeba jednak wiedzieć, że w normalnych warunkach każdy hurtownik może zamówić w Orlenie paliwo po "cenie dnia", która zmienia się może nie codziennie, ale prawie codziennie. Niektórzy odbiorcy mogą liczyć przy tym na spore rabaty, a inni płacą tyle, ile wynosi "cena dnia". Ale nie teraz: obecnie paliwo w hurtowej cenie dostarczane jest głównie tym dystrybutorom, którzy mają zagwarantowane dostawy na podstawie różnych umów. Jeśli więc ktoś do tej pory polegał na paliwach z importu, a teraz chciałby kupić paliwo z polskiej rafinerii, bo tańsze, ten ma problem. Towar – jak donoszą odbiorcy – jest chwilowo niedostępny.

Czy Orlen wyprzedaje strategiczne zapasy paliwa?

W obiegu medialnym pojawiają się i takie sugestie, i to pochodzące z na ogół dobrze poinformowanego źródła – w tym przypadku serwisu Polityki Insight – że Orlen uszczupla zapasy strategiczne, byle tylko utrzymać niską cenę do wyborów. Koncern miałby już od kilku tygodni korzystać z zapasów interwencyjnych. Orlen temu zaprzecza.

Pojawiają się przy tym pytania: czy chodzi wyłącznie o obniżanie cen na stacjach paliw, aby kierowcy poczuli się lepiej? Otóż być może nie tylko: niższe ceny paliw to także niższa inflacja i pretekst do dalszego obniżania stóp procentowych.

Paliwo będzie po sześć zł jeszcze jakiś czas

Mamy najniższe ceny paliw w całej Unii Europejskiej i ta sytuacja utrzyma się co najmniej do połowy października – mówią dość zgodnie eksperci. Nie zmieni tego kosmetyczna, jednorazowa podwyżka hurtowych cen paliw, jaką Orlen wprowadził w środę 20 września: to... cały jeden grosz na 1000 (tysiąc) litrów ON. Tego dnia o symboliczny grosz zmalała jednak cena metra sześciennego benzyny 95.

Ryzykowne jest jednak stwierdzenie, że kierowcy mają powody do radości. Podobną politykę prowadził na Węgrzech premier Wiktor Orban przez swoimi wyborami. Na Węgrzech również oferowano kierowcom paliwo w zadziwiająco niskich cenach, przy czym oferta skierowana była jedynie do użytkowników samochodów na węgierskich tablicach rejestracyjnych.

W Polsce do tego jeszcze nie doszło, aby cena paliwa zależała od kraju rejestracji pojazdu, ale ryzyko jest to samo: że najpierw na niektórych stacjach pojawią się napisy "dystrybutor zepsuty", aż z konieczności uwolnione ceny wystrzelą.

Kto zazdrościł Węgrom taniego paliwa, dziś nie chciałby być w skórze przeciętnego klienta węgierskiej stacji benzynowej. Tam panuje prawdziwa drożyzna.