- Ministerstwo Sprawiedliwości wypowiedziało wojnę organizatorom i uczestnikom nielegalnych wyścigów. Chce karać nawet widzów
- Za udział w takich zawodach kierowcy grozić będzie kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat, a widzowi – kara grzywny
- Po nowelizacji przepisów do więzienia trafiać będą mogli też piraci drogowi, rażąco przekraczający prędkość
- Projekt ustawy jest na etapie opiniowania. Prawnicy mają do niego kilka istotnych zastrzeżeń
Przedstawiony niedawno przez Ministerstwo Sprawiedliwości oficjalny projekt ustawy wprowadza zupełną nowość w polskim prawie drogowym – definicję nielegalnych wyścigów. Udział w nich będzie kwalifikowany nie jako wykroczenie, ale przestępstwo. Co więcej, w ten sam sposób będą sądzeni kierowcy, którzy nie ścigając się, rażąco przekraczają prędkość na drogach publicznych. Resort zabrał się też za driftowanie i akrobacje na motocyklach. Nadchodzące zmiany szeroko komentują prawnicy.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNielegalne wyścigi samochodowe doczekały się definicji prawnej
Ustawa o zmianie niektórych ustaw w związku z poprawą bezpieczeństwa ruchu drogowego (to oficjalna nazwa projektu) wprowadza precyzyjną definicję nielegalnych wyścigów. Według litery prawa takie zdarzenie to:
1) rywalizacja kierujących co najmniej dwoma pojazdami mechanicznymi w ruchu lądowym, z zamiarem pokonania określonego odcinka drogi w jak najkrótszym czasie i z naruszeniem zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym
lub
2) celowe wprowadzenie pojazdu w poślizg lub doprowadzenie do utraty styczności z nawierzchnią chociażby jednego z kół pojazdu, wykonane w trakcie zgromadzenia zorganizowanego na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni – odbywające się bez wymaganego zezwolenia.
Prawodawcy zadbali więc o to, aby jako takie zdarzenie można było zakwalifikować też driftowanie i wykonywanie na motocyklu tzw. wheelie (jazda na jednym kole). Aby tak się jednak stało, musi do tego dojść na nielegalnym (czyt. niezgłoszonym gminie) zlocie gromadzącym powyżej 10 pojazdów. Przewidziana kara za czyn mieszczący się w definicji nielegalnego wyścigu (czyli przestępstwo) to pozbawienie wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Drifty czy "wheelie" wykonane nie na oczach publiczności będą jednak nadal karane w trybie wykroczeniowym (grzywna w wysokości co najmniej 1500 zł). Co ciekawe, resort przewidział też osobne konsekwencje dla organizatorów, obserwatorów nielegalnych wyścigów i pasażerów wiezionych przez kierowców biorących udział w takiej rywalizacji. Argumentuje to tym, że widzowie "stanowią istotny element, dzięki któremu wydarzenie to zyskuje na atrakcyjności". Obserwatorom będzie grozić kara grzywny – jak mandat za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Organizatorzy niezgłoszonych zlotów muszą natomiast liczyć się z grzywną nie niższą niż 2000 zł.
Na celowniku resortu są także piraci drogowi. Trafią do więzienia
Zmiany związane z poprawą bezpieczeństwa ruchu drogowego nie sprowadzają się tylko do kwestii nielegalnych pseudowyścigów. Projekt ustawy przewiduje, że do więzienia na ten sam okres będą mogli trafić nawet kierowcy nieuczestniczący w wyścigach:
Tej samej karze podlega, kto prowadzi pojazd mechaniczny w sposób rażąco naruszający zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, zagrażając swoim zachowaniem bezpieczeństwu innej osoby i z prędkością większą od dopuszczalnej:
1) o co najmniej połowę na autostradzie lub drodze ekspresowej, a jeżeli prędkość ta została ograniczona znakiem drogowym – co najmniej dwukrotnie;
2) co najmniej dwukrotnie – na innej drodze publicznej.
Więzienie ma więc grozić każdemu, kto będzie podróżował autostradą, mając na liczniku co najmniej 210 km na godz., albo drogą ekspresową, przekraczając 180 km na godz. Zastanawiające jest to, że w myśl nowych przepisów punktem granicznym na typowej drodze krajowej najczęściej też będzie 180 km na godz. Taka kara ma oddziaływać na wyobraźnię kierowców bardziej od utraty prawa jazdy na 3 miesiące.
Czy tak zaprojektowane przepisy będą skuteczne?
Ogłoszony kilka dni temu projekt ustawy jest teraz na etapie opiniowania. Prawnicy podnoszą w dyskusjach kwestię praktycznego aspektu tych zmian, tj. łatwości zastosowania ich do wymierzenia kary. Zdaniem ekspertów kluczem do skuteczności nowych przepisów będzie szybka i nieuchronna reakcja organów ścigania, a nie sama surowość kar.
Prawnicy udzielający komentarza do zmian serwisowi prawo.pl mają zastrzeżenia. Zdaniem Michała Burtowego, adwokata, wątpliwości może wzbudzać przede wszystkim kwestia odpowiedzialności widzów za uczestnictwo w nielegalnych wyścigach. Przewiduje też możliwe problemy z udowodnieniem celowego charakteru driftu. W podobnym tonie wypowiedział się dr Kazimierz Pawelec, też adwokat, wskazując na konieczność udowodnienia tego, że drift pojazdu silnikowego realnie zagrażał bezpieczeństwu ruchu.
O wątpliwościach prawników informowaliśmy już wcześniej. Próba ograniczenia patologicznych zachowań na polskich drogach jest ze wszech miar pożądana, ale sposób na rozwiązanie tego problemu nie zyskał powszechnej aprobaty ekspertów. Oprócz wyżej wymienionych uwag, w środowisku prawniczym rozmawia się też na temat słuszności samej definicji nielegalnych wyścigów – czy będzie można podciągnąć do niej improwizowane pojedynki kierowców oczekujących na zmianę światła na zielone? Resorty zaangażowane w tę nowelizację czeka jeszcze sporo pracy.