Na zewnątrz upał taki, że aż pot leje się po plecach? Podróżując współczesnym samochodem, wystarczy dobrze wyregulować temperaturę na panelu od klimatyzacji i taki problem właściwie nie występuje. Ba, w droższych autach za dopłatą można mieć wentylowane fotele, dzięki którym człowiek nie przykleja się w dłuższej trasie nawet do skórzanej tapicerki. Jak sobie radzono z tym problemem kiedyś?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kultowe koraliki na fotelach. Dlaczego były tak popularne?

Mówisz: "lata 90.", myślisz: "koraliki na fotelach". Nic dziwnego, to bowiem jeden z najbardziej popularnych gadżetów obok owiewek czy pieska z kiwającą się głową. I chociaż był to w tamtym czasie krzyk motoryzacyjnej mody, drewniane pokrowce zakładane na fotele nie były kupowane ze względów estetycznych (umówmy się – nie wyglądają zbyt nowocześnie). Kierowcy sięgali po nie... z rozpaczy!

Każda metoda walki z upałem była dobra. Ta miała być wyjątkowo skuteczna – według reklam koraliki przynosiły ulgę plecom i zapewniały pasażerom "nową jakość podróżowania". Ich podstawową funkcją było oddzielanie pleców od tapicerki i zapewnianie wentylacji tej części ciała. Po co? Po to, żeby w trakcie upałów nie sklejać się z fotelem.

Koraliki na fotelach - hit czy kit? Foto: Vintage Service
Koraliki na fotelach - hit czy kit?

Drewniane koraliki na fotelach. Kochać je czy nienawidzić?

Drewniana mata miała też inne "tajemne moce" z ograniczaniem poczucie zmęczenia na czele. Pokrowiec poprawiał krążenie krwi, bo przesuwające się po ciele koraliki działały jak subtelny masażer. Były też tak niewygodne, że... zwyczajnie nie dawały kierowcy zasnąć w trakcie jazdy.

Oczywiście, miały też wady. Pierwsza jest oczywista – nie każdy lubi wprowadzać do auta klimat retro. Druga dotyczy bezpieczeństwa – wyślizgane koraliki zmniejszały przyczepność ciała w kryzysowych sytuacjach, np. podczas gwałtownego hamowania albo zderzenia z innym pojazdem. Czy to dlatego w motoryzacji skończyła się moda na korale? Wydaje się, że pogrzebała je upowszechniona klimatyzacja. Wciąż jednak można je zobaczyć w autach pojawiających się na zlotach klasyków.