• Dla ochrony klienta z tytułu rękojmi nie ma znaczenia, czy auto ma 5 czy 15 lat
  • Sprzedawca odpowiada za używany samochód przez dwa lata i tylko za zgodą kupującego okres ten może być skrócony do roku
  • W razie stwierdzenia wady w używanym samochodzie, sprzedawca nie tylko powinien naprawić auto albo przyjąć jego zwrot i zwrócić koszt zakupu, lecz także zrefundować kupującemu koszty, jakie ten poniósł w związku z wadą
  • Również prywatny sprzedawca używanego auta odpowiada przed kupującym z tytuły rękojmi, jednak na nieco innych zasadach niż profesjonalny komis
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Z łódzkiego komisu należącego do międzynarodowej sieci takich placówek do Warszawy kupiony przez panią Agnieszkę samochód jechał z dziwnym oporem. Silnik gasł kilka razy przy dojeżdżaniu do świateł, co wzbudziło w nowej właścicielce podejrzenia, że coś z autem jest jednak zdecydowanie nie tak, jak być powinno. Stąd pytanie: co to może być? Diagnoza na odległość w takim przypadku jest jednak niezbyt dobrym pomysłem – doradziliśmy wizytę w dobrym warsztacie.

Stare auto z problemami – a miało być tak pięknie!

Zapytacie: no ale jak to, kupiła samochód, w ogóle go nie oglądając? Nowa (jak sama mówi: niedoszła) właścicielka Kii Magentis z 2006 r. tłumaczy to tak: "Nie znam się, więc nawet jakbym zajrzała pod spód auta, to nic by mi to nie powiedziało. Pracownicy komisu uspokajali, że samochód jest w porządku jak na swój wiek i jeszcze pojeździ, a na dowód, że wszystko z nim w porządku, pokazali wbitą w dowód trzy tygodnie wcześniej pieczątkę ze stacji kontroli pojazdów: sprawny. Ja wiem, że w takim aucie trzeba po kupnie skontrolować hamulce, wymienić olej, filtry, tego się spodziewałam. Ale że auto nadaje się od razu na złom – tego nie brałam pod uwagę".

Stare auto z komisu – naprawy droższe niż samochód!

Przednia część podwozia, korozja ramy pomocniczej na granicy przełamania – takie auto nie ma prawa zaliczyć badań technicznych! Foto: CARFIX
Przednia część podwozia, korozja ramy pomocniczej na granicy przełamania – takie auto nie ma prawa zaliczyć badań technicznych!

W przypadku Kii Magentis 2.5 V6 kupionej za niecałe 4800 zł wstępna kontrola w warsztacie wykazała: awarię trzech sond lambda, których wymiana to koszt ok. 2500 zł, prawdopodobieństwo uszkodzenia katalizatorów, wypadanie zapłonów spowodowane albo awarią przewodów wysokiego napięcia, albo świec zapłonowych albo słabym ciśnieniem sprężania w cylindrach (dalsza diagnostyka to w tym przypadku nadmierny koszt), a ponadto: stwierdzono niesprawność klimatyzacji, wyciek płynu chłodniczego, wyciek oleju i przerdzewiałe przewody hamulcowe – do natychmiastowej wymiany. I jeszcze to, co w przypadku takiego samochodu jest powodem, aby od razu wysłać go w ostatnią drogę na złom: korozja perforacyjna tylnej podłużnicy i korozja (na granicy przełamania elementu) przedniej ramy pomocniczej. I taki samochód trzy tygodnie wcześniej zaliczył obowiązkowe badania techniczne! No cóż... panowie wiedzą, gdzie jechać na przegląd!

Oprócz tego – to już wisienka na torcie – panowie weryfikujący stan samochodu w warsztacie stwierdzili, że nie działa kontrolka check engine i że być może ktoś jej "pomógł".

Robert Jańczyk, właściciel serwisu CARFIX, w którym wykonano podstawową ocenę stanu Kii Magentis, widząc stan podwozia i liczbę błędów podawanych przez komputer serwisowy, zasugerował, by dalej auta nie sprawdzać – szkoda czasu i pieniędzy właściciela. Bo jest tak, że wypadanie zapłonów może być spowodowane zużyciem przewodów zapłonowych, ale może być i tak, że skoro auto jeździło na LPG, tylny rząd cylindrów jest przegrzany i pojawia się temat remontu silnika. Wszystko można zmierzyć, także ciśnienie sprężania, ale akurat w tym modelu wymaga to demontażu kilku elementów – biorąc pod uwagę, że samochód i tak kwalifikuje się do zwrotu, nie ma sensu.

Lista błędów wykrytych przez komputer diagnostyczny: będą wydatki Foto: CARFIX
Lista błędów wykrytych przez komputer diagnostyczny: będą wydatki

A oto fragment ze strony sieci komisów, zachęcający do zakupów:

"Jesteśmy właścicielem samochodów znajdujących się w naszej ofercie, co oznacza, że kupujemy tylko wysokiej jakości pojazdy, które możemy następnie sprzedać po uczciwej i rozsądnej cenie. Odrzucamy skup ponad 65% pojazdów, które są nam oferowane. Jeżeli my nie jesteśmy zainteresowani takimi samochodami, to na pewno i Państwo nie będą.(...) Szczegółowo sprawdzamy 107 parametrów mechanicznych kupowanych aut, dzięki czemu z pełnym zaufaniem możemy oferować naszym klientom Carlife – gwarancję ubezpieczeniową na stan techniczny pojazdu na okres do 12 miesięcy. Wszystkie nasze pojazdy są ubezpieczone od usterek elektrycznych i mechanicznych w niezależnym zakładzie ubezpieczeń Carlife. Również w przypadku roszczeń, zapewniamy klientom możliwość usunięcia usterki w naszym centrum serwisowym."

Przednia część podwozia, korozja ramy pomocniczej na granicy przełamania – takie auto nie ma prawa zaliczyć badań technicznych! Foto: CARFIX
Przednia część podwozia, korozja ramy pomocniczej na granicy przełamania – takie auto nie ma prawa zaliczyć badań technicznych!

Stare auto z komisu: sprzedawca odpowiada (prawie) jak za nowe!

Tymczasem zgodnie z przepisami sprzedawca odpowiada przed kupującym za wady towaru – także samochodu, także używanego i to bez względu na jego wiek i cenę! Oczywiście mowa nie o gwarancji, lecz o rękojmi, ta zaś dotyczy wad istotnych. Rękojmia chroni kupującego w przypadku wad wykrytych w ciągu 2 lat od kupna.

Warto wiedzieć, że przez rok od transakcji przyjmuje się domniemanie, że wada istniała już w chwili wydania kupującemu samochodu czy innego towaru. Oznacza to, że jeśli sprzedawca twierdzi, że jest inaczej, musi sam to udowodnić – kupujący nie musi udowadniać niczego. Kodeks cywilny mówi:

Ważne: skrócenie rękojmi do roku nie jest możliwe już po zawarciu transakcji. Taki zapis musi być wyraźnie umieszczony w umowie lub na fakturze.

Istotna wada – co to oznacza?

Rękojmia to nie gwarancja, a w praktyce oznacza to, że nie dotyczy drobnych, codziennych lub przypadkowych usterek. Jeśli kupujący (np. konsument) wiedział o wadzie w chwili kupowania samochodu, to nie może w tej sprawie składać reklamacji. Czy to oznacza, że rytualna formułka zawarta w umowach "Kupujący zapoznał się ze stanem samochodu i nie będzie z tego tytułu wnosił żadnych roszczeń" załatwia sprawę – zwalnia sprzedawcę z odpowiedzialności? Absolutnie nie! Natomiast informacja, iż samochód np. jest skorodowany, wyraźnie zapisana na umowie, rzeczywiście wyklucza możliwość złożenia reklamacji.

Co do istotności wady, to jest to – wiadomo – określenie za każdym razem wymagające interpretacji. Z pewnością nie są to żadne wady wizualne widoczne na pierwszy rzut oka. Nie są to także typowe problemy eksploatacyjne – zużycie klocków hamulcowych czy tarcz albo drobne usterki wymagające napraw, których koszt stanowi nieduży ułamek ceny pojazdu. Jeśli jednak usunięcie jednej z kilku obecnych w aucie usterek ma kosztować połowę wartości samochodu – jest to wada istotna. Jeśli samochód ma ważny i "świeży" przegląd techniczny, a w podwoziu dziury – jest to wada istotna, a nawet... są to okoliczności świadczące o oszustwie lub przynajmniej niedbalstwie sprzedawcy bądź stacji kontroli pojazdów (SKP może mieć kłopoty). Gdy mamy do czynienia z oszustwem (np. maskowaniem usterek), wtedy nabywca może korzystać z rękojmi... bezterminowo.

Nie jest natomiast wadą zużycie samochodu, które jest np. wynikiem eksploatacji przez nowego właściciela. Jeśli ktoś przez rok czy dwa ostro jeździ i niszczy samochód, nie może liczyć na to, że sprzedający będzie ten samochód za darmo naprawiał.

Z tych powodów np. w Niemczech, gdzie obowiązują podobne przepisy lecz znacznie łatwiej niż w Polsce jest je wyegzekwować, wiele komisów odmawia sprzedaży obywatelom Niemiec samochodów starych, w złym stanie, a także niektórych kłopotliwych modeli niezależnie od stanu konkretnego egzemplarza – na takich autach można spotkać karteczki "tylko na eksport". Może je kupić np. Polak, bo wiadomo, że nie będzie on dochodził swoich praw przed niemieckim sądem. W Polsce komisy obchodzą przepisy albo je ignorują, jednak o przegranych sprawach słychać coraz częściej.

A komis na to: widziały gały, co brały!

"Strony umowy zgodnie oświadczają, że cena sprzedaży Samochodu została ustalona w drodze wspólnych uzgodnień, w których wzięły pod uwagę zwłaszcza stan techniczny i prawny Samochodu, który został podany do wiadomości Kupującego..."

Taki ogólny zapis w umowie pomaga sprzedawcy w razie reklamacji przekonywać nabywcę, że na wszystko się zgodził, podpisał i nie ma mowy o zwrocie samochodu bo jego stan znał albo powinien był znać, ale... przed sądem taka argumentacja się nie utrzyma. W warunkach komisowych nie da się dokładnie zbadać samochodu, a nawet w warsztacie pobieżny przegląd nie powie wszystkiego i sądy są na to wyczulone.

Nie powinno jednak dziwić, że gdy klientka zgłosiła się z reklamacją Kii Magentis 2.5 V6 do sprzedawcy, szybko dostała pisemną odpowiedź: "Kupujący został przy kupnie zapoznany ze stanem pojazdu, który zaakceptował. Przedmiotem reklamacji nie są wady, za które odpowiada Sprzedający". Dalej zaproponowano klientce, że przyjmą jej felerny samochód za pierwotną cenę tak jakby w rozliczeniu, jeśli wybierze sobie inny i np. dopłaci odpowiednią sumę, może nawet ubiegać się o kredyt. Nie o to jednak klientce chodziło – gdy na samochód ma się 5 tys. zł, to nie jest się gotowym, by dopłacić 15 tysięcy, aby wybrać coś lepszego, prawda? Żeby ktoś nie pomyślał, że komis zgadza się z klientką co do wad auta i praw do jego zwrotu, dodano: "Oferta jest ważna 7 dni".

Prywatny sprzedający też odpowiada – czego lepiej nie pisać w ogłoszeniu?

Warto podkreślić, że także prywatna osoba sprzedająca samochód odpowiada przed sprzedającym na zasadzie rękojmi. Szczególna odpowiedzialność ciąży na sprzedawcy wtedy, gdy o czymś kupującego zapewniał, a co okazało się nieprawdą. Jeszcze większa odpowiedzialność pojawia się, gdy sprzedający zamaskował jakąś usterkę.

W tym kontekście napisanie w ogłoszeniu, że samochód "nie wymaga wkładu finansowego", to skrajna głupota, gdyż większość używanych samochodów jednak jakiegoś serwisu wymaga. Znane są przypadki, gdy ktoś sprzedał za 8 tysięcy zł 18-letnie Volvo, napisał w ogłoszeniu "silnik suchy, skrzynia sucha, zero rdzy", a następnie musiał pokryć koszty remontu pojazdu i dodatkowych wydatków swojego klienta za kwotę zbliżoną do tej, którą otrzymał – i nie dostał samochodu z powrotem!

Różnica jednak w przypadku transakcji pomiędzy osobami prywatnymi (albo np. pomiędzy dwiema firmami) jest taka, że strony mają prawo rękojmię umownie ograniczyć (np. do 3 miesięcy, albo tylko do jakiejś części pojazdu), a nawet całkiem wyłączyć. Jeśli sprzedającym jest firma (komis), a kupującym osoba fizyczna, nie można kupującego pozbawić prawa do skorzystania z co najmniej rocznej rękojmi. To m.in. z tego powodu zdarzają się w komisach samochody w fatalnym stanie, które sprzedawane są nie na fakturę, a na umowę – tak jest bezpieczniej, można w umowie umieścić, co się chce, a klient, który już widzi się za kierownicą, wszystko podpisze.

Wielowarstwowy element konstrukcyjny nadwozia – wystarczy mocniej puknąć, a rozleci się Foto: CARFIX
Wielowarstwowy element konstrukcyjny nadwozia – wystarczy mocniej puknąć, a rozleci się

Felerna Kia Magentis i happy end - wystarczył jeden e-mail z "Auto Świata"

Sytuacja – z punktu widzenia komisu – nie do obrony przed sądem. Tyle, że jeśli ktoś kupuje samochód za kilka tysięcy zł, najczęściej nie ma sił i środków albo po prostu głowy do tego, aby iść do sądu i czekać wiele miesięcy na pierwszy termin rozprawy. Sprzedawcy to wiedzą i czują się pewnie. No i pojawia się problem: co zrobić z samochodem? Inwestować nie warto, bo to złom bez perspektyw na doprowadzenie do porządku przy akceptowalnym budżecie. Przechowywać, ale gdzie – na ulicy, czy wynająć garaż i potem próbować obciążyć kosztami sprzedawcę? Lepiej się jakoś dogadać.

Postanowiliśmy pomóc "niedoszłej" właścicielce i wysłaliśmy do komisu, który jest w końcu firmą międzynarodową, pytanie: dlaczego, na jakiej zasadzie odmawiają klientce prawa do skorzystania z rękojmi?

Podziałało, bo w bardzo krótkim czasie otrzymaliśmy odpowiedź:

"Celem AAA AUTO jest satysfakcja klientów z obsługi i oferty naszej firmy. Dlatego ponownie przeanalizowaliśmy roszczenie naszego klienta na poziomie Grupy AAA AUTO i jej kierownictwo zdecydowało, że w geście dobrej woli transakcja zostanie anulowana. Klient zwróci samochód i otrzyma zwrot pieniędzy. Mamy nadzieję, że nasza decyzja i szybka reakcja w pełni zadowolą naszego klienta."

Gest dobrej woli... Niech i tak będzie. Z naszej strony gest dobrej woli polega na tym, że w tekście nazwa wspomnianej sieci komisów pojawia się tylko w jednym akapicie.