Auto Świat Wiadomości Aktualności Elektryfikacja w Europie wyzwaniem dla Stellantisa. Europejskie fabryki zagrożone

Elektryfikacja w Europie wyzwaniem dla Stellantisa. Europejskie fabryki zagrożone

Do 2027 r. aż 24 proc. nowych lekkich aut dostawczych w Europie musi być bezemisyjnych. Stellantis ma problem. W połowie 2025 r. udział e-vanów w sprzedaży grupy wynosi zaledwie dziewięć proc. Jeśli sytuacja się nie poprawi, koncernowi grożą gigantyczne kary finansowe.

Fabryka samochodów dostawczych Stellantis Pro One (Atessa, Włochy)
Auto Świat / Krzysztof Grabek
Fabryka samochodów dostawczych Stellantis Pro One (Atessa, Włochy)
  • Unijne założenia związane z udziałem bezemisyjnych nowych lekkich aut dostawczych są dużym wyzwaniem dla Stellantisa
  • Koncern rozważa nawet ograniczenie produkcji pojazdów spalinowych i zamykanie fabryk, aby sprostać unijnym regulacjom
  • Cała europejska branża motoryzacyjna stoi przed wyzwaniem elektryfikacji, m.in. ryzykując utratę pozycji na rzecz konkurencji z Azji

Unijna polityka klimatyczna stawia przed producentami motoryzacyjnymi niezwykle ambitne cele. Dla Stellantis, właściciela takich marek jak Fiat, Peugeot, Opel czy Citroën, oznacza to konieczność radykalnego zwiększenia sprzedaży elektrycznych aut dostawczych. Jeśli do 2027 r. grupa nie osiągnie wymaganego poziomu 24 proc. udziału modeli bezemisyjnych, grożą jej kary finansowe w wysokości nawet 2,5–2,6 mld euro.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Stellantis rozważa zamykanie fabryk w Europie. Już raz to zrobił

Jean‑Philippe Imparato, szef europejskiego oddziału Stellantis, nie pozostawia złudzeń: „Albo radykalnie zwiększymy sprzedaż elektryków, albo ograniczymy produkcję pojazdów spalinowych”. To nie jest czcze ostrzeżenie – w grę wchodzi zamykanie fabryk. Na liście zagrożonych zakładów znajdują się m.in. kluczowe montownie we Francji, Hiszpanii oraz włoska Atessa, gdzie powstaje najwięcej dostawczych modeli grupy.

Fabryka koncernu Stellantis w Luton
Fabryka koncernu Stellantis w LutonStellantis

Ryzyko zamykania fabryk nie jest teoretyczne. Pod koniec pierwszego kwartału 2025 r. Stellantis zamknął zakład w Luton (Wielka Brytania). Swoją decyzję, przypomina "Rzeczpospolita", koncern tłumaczył nowymi przepisami ZEV (Zero Emission Vehicle). Czy podobny los czeka kolejne europejskie fabryki? To bardzo możliwe, bo sytuacja Stellantis w Europie nie napawa optymizmem.

Zachodnie firmy wykańcza konkurencja z Chin i... amerykańskie cła

Włoskie związki zawodowe alarmują, że produkcja grupy w tym kraju spadła o 27 proc. w pierwszym półroczu 2025 r. Powodów jest kilka. Wśród nich najważniejszymi są wysokie koszty energii, spadek popytu oraz rosnąca presja ze strony tanich marek z Chin.

Nie pomagają też wyniki finansowe. W pierwszym półroczu 2025 r. Stellantis odnotował stratę netto w wysokości 2,3 miliarda euro. Wpływ na to miały m.in. amerykańskie cła oraz koszty restrukturyzacji.

Stellantis nie jest jedynym koncernem, który zmaga się z wyzwaniami elektryfikacji. Cała europejska branża motoryzacyjna stoi dziś przed trudnym wyborem: inwestować ogromne środki w rozwój modeli elektrycznych, czy też ryzykować utratę pozycji na rzecz azjatyckich konkurentów.

Firmy nie mówią "nie" transformacji, ale chcą unijnego wsparcia

Polityka klimatyczna UE, zwraca uwagę "Rzeczpospolita", choć jest słuszna w założeniach, to może przynieść poważne zawirowania w zatrudnieniu i produkcji, jeśli nie zostanie odpowiednio wyważona. Imparato potwierdził, że intencją Stellantisa nie jest opóźnianie transformacji, ale próba uzyskania od Unii wsparcia w zakresie regulacji i infrastruktury.

„Przyszłość europejskiej produkcji samochodów dostawczych waży się właśnie teraz” – ostrzega Imparato. Czy Stellantis zdoła sprostać wyzwaniom i utrzymać swoją pozycję na rynku? Najbliższe lata pokażą, czy koncern znajdzie odpowiednią strategię, by pogodzić wymagania ekologiczne z realiami biznesowymi.

Powiązane tematy: