- Jednym z najlepszych aut, które osiągnęły najwyższą prędkość przejazdu w teście łosia (85 km/h) jest dawno wycofany ze sprzedaży Citroen Xantia Activa V6
- W teście łosia spore problemy miały m.in. takie samochody jak Citroen Nemo, Hyundai i30, Jeep Grand Cherokee, Kia Cee’d SW, Mercedes Klasy C, Porsche Macan oraz Toyota Hilux
- W podsumowaniu testu nowej RAV4 stwierdzono, że zachowanie auta jest naprawdę złe - jazda na dwóch kołach) z silnymi tendencjami do poślizgów i zbyt późną interwencją układu ESP.
Jeśli jakimś cudem nie słyszeliście do tej pory o teście łosia, to wystarczy wpisać w przeglądarce hasło „Mercedes Klasy A test łosia”, by obejrzeć film z jednym z najsłynniejszych motoryzacyjnych testów świata. Mercedes wówczas wylądował na dachu, co skończyło się wycofaniem auta z rynku na czas niezbędnych poprawek.
Po latach okazało się, że wszyscy na tym skorzystali – włącznie z Mercedesem. Na rynek trafiło poprawione auto, producent wyciągnął wnioski (nawet nawiązuje do testu łosia przy prezentacji nowych wersji Klasy A), a kierowcy zyskali bezpieczniejsze samochody. Niestety, to nie koniec historii.
Przez lata dziennikarze Teknikens Varld konsekwentnie testowali kolejne samochody. Problem w tym, że nie wszyscy producenci aut wyciągnęli odpowiednie wnioski i potraktowali poważnie wysiłki Szwedów. Okazało się bowiem, że wykonanie bezpiecznego manewru ominięcia przeszkody nie było takie proste dla wielu samochodów. Lista winowajców jest całkiem długa.
Spore problemy zanotował m.in. Jeep Grand Cherokee (2012 rok), w którym doszło nawet do niszczenia opon podczas próby zmieszczenia się w torze. Bardzo źle wypadły także takie modele jak Citroen Nemo (dachowanie wersji bez ESP) czy Toyota HiLux (wersje z 2006 roku i 2016 roku). Problemy nie ominęły również Hyundai'a i30 (2014 rok), Kii Cee’d SW (2015) czy Mercedesa Klasy C (2015) w hybrydowej odmianie. Na tym nie koniec. Nawet Porsche Macan miało problemy ze zmieszczeniem się w testowym odcinku (producent tłumaczył to interwencją układu chroniącego przed dachowaniem).
W 2019 roku pora na wpadkę Toyoty. Nowa hybrydowa RAV4 nie osiągnęła nawet wymaganej minimalnej prędkości 70 km/h. Po licznych próbach (wykorzystano nawet dwa egzemplarze) osiągnięto 68 km/h. Niby niewiele brakuje, ale w podsumowaniu stwierdzono, że zachowanie auta jest naprawdę złe (jazda na dwóch kołach) z silnymi tendencjami do poślizgów i zbyt późną interwencją układu ESP.
Kłopoty RAV4 to nie pierwsza wpadka Toyoty. Teknikens Varld wypomniał Toyocie wcześniejsze problemy z Hiluxem i zarzucił wprowadzanie klientów w błąd. Szwedzi wykazali, że dealerzy japońskiej marki początkowo rozpowszechniali kłamstwa na temat testu i rzekomo wprowadzonych szybko poprawek. Finał historii nastąpił po siedmiu miesiącach od testu – tyle czasu potrzebowała Toyota na wprowadzenie niezbędnych poprawek, które stały się skutecznym rozwiązaniem. Nie można było tak od razu?