- Łukasz Żak, który doprowadził do tragicznego zdarzenia na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, miał orzeczonych pięć zakazów prowadzenia pojazdów
- 31-latek, który w środę potrącił mężczyznę na przejściu dla pieszych na Rondzie Tybetu w Warszawie, dostał od sądu dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Obrońcy odwołali się jednak do Sądu Apelacyjnego
- — Jeżeli ktoś powoduje wypadek, kieruje w stanie nietrzeźwości i sąd orzeka środek karny w postaci zakazu prowadzenia pojazdów, to nie jest żadna tajemna wiedza, którą posiada ten, kto stracił to prawo jazdy. O tym wiedzą na pewno jego członkowie rodziny — podkreśla Marek Konkolewski
- — Policja nie powinna działać statycznie i prowadzić kontrole w tych samych miejscach. Powinni nas zaskakiwać i rotować miejscami kontroli — dodaje ekspert
- Zdaniem byłego policjanta sądy w Polsce są zbyt liberalne i łagodne dla drogowych bandytów
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
- Kolejne tragiczne zdarzenia na polskich drogach. Ekspert mówi o "dobrym torze"
- Jeżdżą mimo orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów. "Zmowa milczenia"
- Marek Konkolewski chce, by kary dla drogowych bandytów były "nieuchronne". "Miejsce takich osób jest za kratami"
- Ekspert radzi, jak policja powinna walczyć z drogowymi przestępcami
W połowie września na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło do ogromnej tragedii. Jadący z dużą prędkością biały volkswagen, którym kierował Łukasz Żak, uderzył z impetem w znajdującego się przed nim forda, którym jechała czteroosobowa rodzina. Na miejscu zginął 37-letni ojciec, a jego żona i dwójka dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala.
Sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia, nie udzielając pomocy poszkodowanym. Jak się okazało, kierowca volkswagena był w przeszłości skazywany przez sąd za przestępstwa drogowe i pięciokrotnie sędziowie orzekali wobec niego zakaz prowadzenia pojazdów. Kolejne zakazy otrzymywał, zanim upływały terminy poprzednich.
Kolejne tragiczne zdarzenia na polskich drogach. Ekspert mówi o "dobrym torze"
Od tego zdarzenia minął niecały miesiąc, a w Warszawie doszło do kolejnego mrożącego krew w żyłach wypadku. 31-letni kierowca potrącił mężczyznę na Rondzie Tybetu, po czym uciekł z miejsca zdarzenia. Pokrzywdzony w ciężkim stanie i z otwartymi złamaniami trafił do szpitala. Jak się okazało, 31-latek, który wjechał w niego SUV-em, to kierowca miejskiego autobusu, który 25 czerwca 2020 r. spowodował tragiczny wypadek na moście Grota-Roweckiego. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał go za tamten wypadek na siedem lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Obrońcy odwołali się jednak do Sądu Apelacyjnego.
— Doszło do kilku bardzo tragicznych wypadków i to niestety w bardzo krótkich odstępach czasu. Oczywiście u wielu osób może zrodzić się takie poczucie zagrożenia, ale ja to mówię z pełną odpowiedzialnością, jesteśmy na dobrym torze w kwestii bezpieczeństwa na drogach. Anarchia i najczarniejsze statystyki z lat 90. już nie powrócą — uspokaja Marek Konkolewski.
Przeczytaj: Kryptonim "taryfa nocna". Śląska KAS znów skontrolowała taksówkarzy
Jeżdżą mimo orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów. "Zmowa milczenia"
Zdaniem eksperta fakt, że tak wiele osób decyduje się na jazdę samochodem mimo orzeczonego zakazu sądowego, wynika z głębokiego problemu społecznego. Zwraca uwagę na to, jak zachowują się bliscy takich ludzi.
— Jeżeli ktoś powoduje wypadek, kieruje w stanie nietrzeźwości i sąd orzeka środek karny w postaci zakazu prowadzenia pojazdów, to nie jest żadna tajemna wiedza, którą posiada ten, kto stracił to prawo jazdy. O tym wiedzą na pewno jego członkowie rodziny. Istotą tego głębokiego problemu społecznego jest zmowa milczenia, przymykanie oka i mówienie "jakoś to będzie". Większość ludzi bierze fakt orzeczenia zakazu prowadzenia pojazdów głęboko do serca i szuka innych rozwiązań. Ale jest pewna grupa osób, które takie zakazy traktuje jako pozorne. I próbują jeździć samochodem, wiedząc, że prawdopodobieństwo zatrzymania ich do kontroli drogowej jest małe. Bo jesteśmy średnio zatrzymywani raz na 3-5 lat — mówi były policjant.
Sprawdź: Przyjechała na polską granicę elektrycznym audi. Dalej już nie pojechała
Marek Konkolewski chce, by kary dla drogowych bandytów były "nieuchronne". "Miejsce takich osób jest za kratami"
Konkolewski uważa, że kara za prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu lub mimo orzeczonego zakazu sądowego powinna być "nieuchronna". — Nie ma co się bawić w podwyższanie czy zaostrzanie kar, nowelizację przepisów. Jeżeli sąd ma do czynienia z kolekcjonerem sądowych zakazów prowadzenia pojazdów, czy recydywistą, który już któryś raz kieruje samochodem, pomimo orzeczonych zakazów, to postawa tego człowieka powinna pobudzić do refleksji sędziów, że mają do czynienia z kimś, kto kpi z wymiaru sprawiedliwości, ośmiesza prawomocne wyroki i lekceważy sędziów. W takim przypadku nie ma co dawać kredytu zaufania w postaci ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności w zawieszeniu. Trzeba sięgać po armaty. Potrzebne są wyroki kary bezwzględnego pozbawienia wolności. Mowa o tych, którzy w sposób ordynarny łamią sądowe zakazy i powodują kolejne zdarzenia drogowe. Miejsce takich osób jest za kratami — mówi.
Były policjant mówi także, jakie rozwiązania powinny być stosowane wobec osób, które otrzymały sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Jego zdaniem, wobec takich ludzi mógłby być zastosowany elektroniczny nadzór w postaci bransolet geolokalizacyjnych. — Żeby organy ścigania mogły kontrolować, czy ta osoba nie korzysta czasem z samochodu. Kolejną rzeczą jest blokada alkoholowa w samochodzie. W XXI w. blokada alkoholowa powinna być w standardzie każdego wyprodukowanego auta — dodaje.
Ekspert odniósł się również do sprawy konfiskaty samochodów. Jego zdaniem powinna ona zostać rozszerzona nie tylko o przypadek osób prowadzących pod wpływem alkoholu i narkotyków, ale również tych łamiących orzeczone zakazy, urządzających nielegalne wyścigi uliczne, uciekających przed policją przez wiele kilometrów, ale również tych, którzy będąc trzeźwym, znacząco przekraczają prędkość i łamią przepisy. — Trzeźwość jest naszym obowiązkiem, a nie przepustką do liberalnego traktowania przez sądy — podkreśla.
Wejdź: Chciał ominąć korek, pogrążyło go nagranie ze stacji paliw. Gigantyczna kara
Ekspert radzi, jak policja powinna walczyć z drogowymi przestępcami
Konkolewski podkreślił też, że jego zdaniem policja powinna być "lotna" w swoich działaniach. — Policja nie powinna działać statycznie i prowadzić kontrole w tych samych miejscach. Powinni nas zaskakiwać i rotować miejscami kontroli. Skoro stan kadrowy policji jest słaby i brakuje funkcjonariuszy, to powinni chociaż markować, że jest ich więcej. Można to osiągnąć poprzez częstą zmianę miejsc do kontroli. A z drugiej strony duże pole do popisu mają sądy. Moim zdaniem są bardzo liberalne i łagodne dla przestępców drogowych i niektórych kierowców bardzo pobłażliwie. Podkreślam, prawo i przepisy mamy dobre — wyjaśnia.
— Wielkie brawa dla polskiego społeczeństwa, że nie godzi się na kolejne tragedie na naszych drogach. Mamy dosyć bandytów drogowych. I wielkie podziękowania dla tych milionów pieszych, kierowców i pasażerów, których nie musimy obawiać się na drodze. To są tacy "niemi bohaterowie", którzy codziennie dokładają swoją malutką cząstkę swoim poprawnym zachowaniem na drodze na rzecz poprawy bezpieczeństwa. Jest ich znakomita większość, tylko o nich się nie mówi — dodaje.