- Posiadacz przyczepy albo naczepy ma obowiązek ubezpieczyć ją w zakresie odpowiedzialności cywilnej (OC), ale ofiary zdarzeń spowodowanych przez przyczepę mogą liczyć na odszkodowanie z tej polisy tylko w nielicznych przypadkach
- Osobny problem dotyczy sytuacji, gdy przyczepa jest ubezpieczona w zakresie OC, ale pojazd, który ją ciągnie, nie ma obowiązkowego ubezpieczenia
- Pan Przemysław, któremu koło naczepy zniszczyło samochód, dowiedział się, że jeśli chce dostać pieniądze na naprawę samochodu, musi skorzystać ze swojego ubezpieczenia autocasco. Czy naprawdę zawsze tak musi być?
- Ubezpieczyciel wycenił szkodę i zamilkł
- Za szkodę zapłaciłby Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, ale...
- Nowe przepisy o UFG – teraz poszkodowany ma wybór
- UFG może zapłacić za utratę zniżek. Ale jak wycenić taką stratę i po co się w to bawić?
- Prawo jest z punktu widzenia poszkodowanych absurdalne
- Podsumowując: co trzeba zrobić, by dostać pieniądze od UFG?
Pan Przemysław jechał swoim prawie nowym Hyundaiem Koną prawym pasem, z jego lewej strony jechała duża ciężarówka z naczepą. Gdy na wysokości kierowcy Hyundaia znalazły się tylne koła naczepy, rozległ się huk. Potężny. Jednocześnie w samochód pana Przemysława uderzyły odłamki naczepy. Okazało się, że w naczepie rozerwaniu uległa opona, niszcząc przednią szybę Hyundaia, wgniatając i rysując maskę i inne elementy.
- Czytaj także: Od lipca jeszcze wyższe, ekstremalne kary za brak OC. A pułapki na nie dość czujnych pozostają
Kierowca TIR-a nie dyskutował, pokazał ubezpieczenie OC naczepy. Ofiar w ludziach nie było, panowie rozstali się w zgodzie. „Siła wyższa”.
Ubezpieczyciel wycenił szkodę i zamilkł
Pan Przemysław zgłosił szkodę do Hestii – ubezpieczyciela naczepy. Pojawił się rzeczoznawca (jak twierdzi poszkodowany, w pierwszej chwili sugerował usunięcie głębokiej rysy na przedniej szybie za pomocą pasty polerskiej, co jest pomysłem wręcz szalonym), ostatecznie jednak szkodę w prawie nowym aucie wyceniono na kilkanaście tys. zł, co już było podstawą, aby samochód trafił do serwisu na szczegółową wycenę szkód i zamówienie części.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoOstatecznej decyzji ubezpieczyciela jednak nie było, więc naprawa się nie rozpoczęła, poszkodowany nie mógł też dostać samochodu zastępczego. W końcu, czekając na ostateczne decyzje, zabrał uszkodzonego Hyundaia i czekał. Czekał i czekał, aż pod koniec września (szkoda miała miejsce pod koniec lipca) dodzwonił się do serwisu i dowiedział, że ubezpieczyciel naczepy odmówił likwidacji szkody z OC. Powód? "Bo wprawdzie naczepa miała OC, ale ciągnik siodłowy – czyli pojazd ciągnący naczepę – wbrew obowiązkowi ubezpieczony nie był.
"Takiej paranoi się nie spodziewałem" – stwierdził pan Przemysław – i w sumie nie należy mu się dziwić. Okazuje się jednak, że to nie jest wymysł ubezpieczyciela. Tak mówi przepis ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych:
1) jest złączona z pojazdem silnikowym albo
2) odłączyła się od pojazdu silnikowego ciągnącego i jeszcze się toczyła.
2. Ubezpieczeniem OC posiadacza przyczepy są objęte szkody spowodowane przyczepą, która:
1) nie jest złączona z pojazdem silnikowym ciągnącym albo
2) odłączyła się od pojazdu silnikowego ciągnącego i przestała się już toczyć.
W tym przypadku – zgodnie z cytowanym przepisem – szkoda powinna być likwidowana nie z OC naczepy, ale z OC ciężarówki (ciągnika siodłowego), bo przyczepa była złączona z pojazdem i była w ruchu. No ale ciężarówka w tym dniu nie była ubezpieczona w zakresie OC...
Za szkodę zapłaciłby Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, ale...
W sytuacji, gdy nieubezpieczony pojazd, którym spowodowano szkodę, jest znany, Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny pokrywa szkody zarówno dotyczące uszczerbków na zdrowiu, jak i w mieniu. Czyli – domyślnie – powinien pokryć koszty naprawy Hyundaia, a następnie zwrócić się do właściciela nieubezpieczonego pojazdu o zwrot wypłaconych środków (i przy okazji nałożyć na niego karę – w przypadku ciężarówek spóźnienie z kupnem OC powyżej 14 dni kosztuje blisko 13 tys. zł, już jeden dzień spóźnienia oznacza karę w wysokości 2580 zł). Pojawił się jednak problem.
Pan Przemysław został poinformowany w warsztacie, że od zasady, iż UFG pokrywa koszty likwidacji szkód w sytuacji, gdy sprawca nie miał OC, są wyjątki wynikające z przepisów. Na przykład ten:
Jeżeli poszkodowany, w przypadku szkody na mieniu, może zaspokoić roszczenie na podstawie umowy ubezpieczenia dobrowolnego, Fundusz wyrównuje szkodę w części, w której nie może być zaspokojona, wraz z uwzględnieniem utraconych zniżek składki oraz prawa do zniżek składki.
Co oznacza z grubsza tyle: jeśli masz autocasco, to musisz z niego skorzystać albo zapłacić za naprawę z własnej kieszeni. Tylko jeśli nie masz autocasco, to dostaniesz pieniądze na naprawę auta od UFG. Pan Przemysław oburzył się, zresztą nie ma się co mu dziwić. "I co, stracę swoje zniżki na autocasco?" Ani pracownicy warsztatu blacharskiego, ani przedstawiciel ubezpieczyciela nie powiedzieli mu, że stracone zniżki da się wyrównać, tzn. odzyskać pieniądze. Nie powiedziano mu też, że cytowany przepis ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych... stracił ważność we wrześniu 2023 roku – czyli ponad rok temu.
Przeczytaj także: Lewy kierunkowskaz na rondzie. Wyjaśniamy przepisy krok po kroku
Nowe przepisy o UFG – teraz poszkodowany ma wybór
Właśnie rok temu zmieniły się przepisy w taki sposób, że poszkodowany przez kierującego pojazdem nieubezpieczonym w zakresie OC, jeśli ma autocasco, nie musi z niego korzystać, aby dostać pieniądze na naprawę samochodu. Może tak zrobić – i wówczas ma prawo z czasem domagać się od UFG wyrównania strat związanych z utratą zniżek ubezpieczeniowych – ale nie musi. Może, jeśli chce, dostać pieniądze na naprawę od UFG, nie angażując swojego autocasco. Albo-albo – w każdym razie to jego wybór.
UFG może zapłacić za utratę zniżek. Ale jak wycenić taką stratę i po co się w to bawić?
Co do zasady UFG wyrówna poszkodowanemu, który skorzystał ze swojego autocasco, straty spowodowane tym, że ubezpieczyciel pozbawi go zniżek albo ukarze zwyżkami składki w kolejnym roku (lub w kolejnych latach). Ale nie stanie się to z góry, bo takiej straty z góry nie sposób wycenić.
To w ogóle nie jest proste. Aby dostać wyrównanie takiej straty, trzeba o nią zawnioskować, ale dopiero wtedy, gdy będzie można ją oszacować. Będzie to możliwe dopiero podczas kupowania kolejnej polisy autocasco, gdy okaże się, że rachunek do zapłaty za polisę jest wyższy od tego, który właściciel samochodu zapłaciłby, gdyby nie miał w poprzednim roku (latach) szkód na koncie. Nie da się jednak różnicy w cenie polisy oszacować samemu, trzeba o jej wysokość dopytać agenta ubezpieczeniowego albo ubezpieczyciela i z jakimkolwiek "kwitem", z którego wynika zwyżka w cenie polisy, zwrócić się do UFG. Wtedy Fundusz zapłaci. Z tym są oczywiście problemy – kwota zależy od mnóstwa czynników, m.in. od tego, czy w kolejnym roku zmieniamy ubezpieczyciela, czy też pozostajemy u dotychczasowego... To już lepiej – skoro od ponad roku jest taka możliwość – od razu wziąć pieniądze na naprawę od UFG, nawet jeśli mamy autocasco. Procedura potrwa nieco dłużej, ale jest dla poszkodowanego prostsza. Oczywiście, o ile trafi na osoby świadome zmian w przepisach.
Prawo jest z punktu widzenia poszkodowanych absurdalne
Pan Przemysław ma żal nie tylko do ubezpieczyciela naczepy, który go zwodził, nie wyjaśniając sprawy od razu, do autoryzowanego serwisu blacharskiego, który przez kilka tygodni nie poinformował go o statusie sprawy i w sumie nic z nią nie robił, ale też do "systemu".
Oto bowiem – jeśli porównać brzmienia starej i nowej wersji ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych – widać na pierwszy rzut oka, że coś się zmieniło, ale nowy przepis jest sformułowany w taki sposób, że normalny człowiek nie jest w stanie go zrozumieć. Oszczędzimy sobie nawet cytatów.
Wśród agentów i innych pracowników firm ubezpieczeniowych ponoć pojawia się świadomość, że coś się zmieniło i posiadacz auta uszkodzonego przez kierującego pojazdem bez OC może dostać pieniądze od UFG, nawet jeśli ma swoje autocasco, jednak ta wiedza nie jest powszechna.
Podsumowując: co trzeba zrobić, by dostać pieniądze od UFG?
Jeśli ktoś jest poszkodowany przez kierującego pojazdem nieubezpieczonym – wbrew obowiązkowi – w zakresie OC, może zgłosić się po odszkodowanie do UFG za pośrednictwem dowolnego ubezpieczyciela w Polsce, który sprzedaje polisy OC. Ubezpieczyciel nie ma prawa odmówić przyjęcia takiego wniosku i załatwienia sprawy – w tym przekazania dokumentacji do UFG.
Jeśli poszkodowany ma autocasco i zgłasza szkodę do swojego ubezpieczyciela, może wybrać likwidację szkody albo z autocasco, albo przez UFG, a ubezpieczyciel ma obowiązek ten wybór uszanować i załatwić za poszkodowanego robotę "papierkową".
Procedura trwa nieco dłużej niż przy skorzystaniu z własnej dobrowolnej polisy, ale nie ma mowy o utracie zniżek, a więc sprawa załatwiona jest raz na zawsze.
Pan Przemysław po 10 tygodniach od spotkania z oponą ciężarówki dowiedział się wreszcie, że da się sprawę załatwić, nie angażując własnego autocasco.
Super, tylko czy przepisy muszą być aż tak skomplikowane?