Zniszczenie czołgu zostało potwierdzone przez konto Oryx na Twitterze, którego autorzy zajmują się identyfikowaniem i liczeniem strat Rosjan podczas wojny w Ukrainie. Zdjęcie zniszczonego T-90M zostało zrobione niedaleko Charkowa.

Czołg ten jest najnowszym pojazdem na wyposażeniu Rosjan. Co prawda Moskwa na swoich paradach chwaliła się nowocześniejszym T-14 Armata, jednak nie uczestniczył on nigdy w działaniach zbrojnych i według doniesień trapi go wiele problemów technicznych.

T-90M zauważono pod koniec kwietnia niedaleko Charkowa, kiedy był przykryty specjalnym materiałem Nikidka. Zmniejsza ona szanse na wykrycie zarówno w dzień, jak i w nocy poprzez pochłanianie fal radiowych i tłumienie promieniowania podczerwonego. Nie wiadomo natomiast, czy zniszczony czołg był wyposażony w tego typu kamuflaż.

Maszyna ta jest wersją rozwojową czołgu T-90 i ma bardzo daleko idące modernizacje. Wzmocniono tutaj pancerz, na którym zamontowano pancerz reaktywny z boku i na wieży, która sama w sobie została zmieniona. Dodatkowo zamontowano nową gładkolufową armatę 2A46M-5 kaliber 125 mm z nowym systemem kierowania ogniem oraz ze zdalnie sterowanym karabinem na szczycie wieży. Dodatkowo jest także nowy silnik Diesla o mocy 1130 KM sprzęgnięty z automatyczną przekładnią.

Co istotne, wyeliminowano również jedną z większych wad rosyjskich czołgów, czyli system magazynowania amunicji, zwany karuzelą, który praktycznie zawsze po trafieniu mógł spowodować wysadzenie czołgu od środka ze spektakularnym oderwaniem się wieży. Tutaj amunicja ma być już odseparowana od załogi, a ryzyko jej wysadzenia jest mniejsze.

Czołg T-90M jest więc konstrukcyjnie najbardziej zbliżony do zachodnich maszyn. Rosja nie ma ich jednak dużo, szacuje się, że do czasu inwazji na Ukrainę ich liczba nie przekraczała 60 pojazdów. Ponadto teraz produkcja najnowocześniejszych czołgów jest wstrzymana przez sankcje, które spowodowały, że Rosjanom brakuje komponentów.