W dużym mieście bezpieczne prowadzenie takiego auta to nie lada wyczyn - co kilka sekund trzeba hamować i przez cały czas myśleć, jak przedostać się do przodu - na czerwonym świetle czy "pod prąd". Oczywiście zgodnie z kodeksem drogowym wszystkie manewry muszą się odbywać z zachowaniem szczególnej ostrożności. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest dość duża wypadkowość służb ratowniczych. W Niemczech ocenia się nawet, że w przypadku aut z niebieskim "kogutem" ryzyko wypadku wzrasta 17-krotnie. Na taki wynik z jednej strony składają się niewystarczające umiejętności prowadzących pojazdy uprzywilejowne, z drugiej zachowanie innych kierowców, którzy na widok niebieskiego światła w lusterku albo wcale nie reagują, albo robią to niewłaściwie. Największym problemem są nieuważni kierowcy - rozmawiający przez telefon komórkowy albo słuchający zbyt głośno muzyki. Samochód jadący na sygnale zauważają dopiero wtedy, gdy na reakcję jest już za późno, a to powoduje zazwyczaj, że pojazd uprzywilejowany zaczyna ryzykownie wyprzedzać. Inna grupa zauważa niebieskie światło karetki czy straży pożarnej dostatecznie wcześnie, ale postępuje nieprawidłowo - ze strachu albo z niewiedzy zatrzymują się niepotrzebnie, a przecież art. 9 Kodeksu drogowego mówi wyraźnie: "Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności poprzez niezwłoczne usunięcie się z drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się". W przełożeniu na sytuacje drogowe powinno to wyglądać następująco:- zmniejszyć prędkość i być gotowym do hamowania,- ustalić kierunek jazdy pojazdu uprzywilejowanego,- nawet gdy nie musimy się usuwać z drogi, należy uważać na reakcję innych kierujących,- aby zrobić więcej miejsca, z zachowaniem szczególnej ostrożności można naruszyć niektóre przepisy, np. zmienić pas przy podwójnej, ciągłej linii, a na skrzyżowaniach można przejechać przez przejście dla pieszych tak, by nie powodować kolizji z ruchem na pasie prostopadłym. Jeśli w tym ostatnim przypadku fotoradar zrobi nam zdjęcie, nie musimy się martwić - zazwyczaj rejestrowany jest także przejazd pojazdu uprzywilejowanego i w ten prosty sposób policja wie, dlaczego do takiej sytuacji doszło. Gdy auto uprzywilejowane już nas minie, można bezpiecznie wrócić na drogę. Czasami niektórzy kierowcy próbują ułatwić sobie przejazd przez miasto i... "podczepiają" się pod karetkę pogotowia ratunkowego czy gazowego. Każdemu, kto tak robi, grozi wysoki mandat.