Resort infrastruktury postanowił rozwiązać problem z Volkswagenami powiązanymi z aferą Dieselgate. Minister chce, aby diagności podczas badań technicznych sprawdzali, czy samochód przeszedł już akcję naprawczą, czyli modyfikację oprogramowania silnika. Jeśli okaże się, że właściciel auta unikał wizyty w autoryzowanym serwisie, jego samochód, a konkretnie numer VIN, mają być zgłoszone do Ministerstwa Infrastruktury.

Według RadiaZet diagności twierdzą jednak, że wyszukiwania po numerze VIN auta na liście naprawczej Volkswagena będzie bardzo czasochłonne. Z kolei kierowcy do tej pory świadomie unikali wspomnianej akcji naprawczej po tym, jak okazało się, że auta po wgraniu nowego oprogramowania mają gorsze osiągi, więcej palą, a nawet się psują.

Akcja naprawcza psuje!

Zarówno na forach internetowych, ale także w wiadomościach przesyłanych do redakcji nie brakuje relacji o tym, że po zmianie oprogramowania wyraźnie wzrosło zużycie paliwa, pogorszyła się kultura pracy, doszło do awarii zaworu recyrkulacji spalin czy też do szybszego zapychania się filtra cząstek stałych. Podobne objawy pojawiają się także u właścicieli „naprawionych” Volkswagenów z innych krajów Europy, m.in. Niemców, którzy już od kilku miesięcy są objęci podobnymi sankcjami, jakie wprowadza Minister Adamczyk.

Z kolei według sondażu przeprowadzonego w Austrii przez tamtejszą organizację konsumencką VKI (Verein für Konsumenteninformation) ok. 43 proc. ankietowanych właścicieli aut z koncernu Volkswagena, które poddano akcji naprawczej, twierdzi, że pojawiły się po niej problemy. Spośród ok. 9 tys. respondentów ok. 3,6 tys. osób odnotowało negatywne zmiany. Ok. 1,8 tys. osób raportowało wzrost zużycia paliwa, 1,4 tys. kierowców skarżyło się na spadek osiągów, podobna liczba zgłosiła też pogorszenie kultury pracy silnika.

Ponad tysiąc respondentów narzekało na problemy z przyspieszeniem, w ok. 650 przypadkach miało dojść do problemów z zaworami recyrkulacji spalin, niespełna 500 respondentów skarżyło się na zatykanie sadzą filtrów cząstek stałych. Ciekawostka: w ubiegłym roku w niemieckich mediach głośno było o tym, że np. bawarska policja postanowiła wstrzymać aktualizację oprogramowania w swoich 500 radiowozach do czasu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości co do ewentualnych skutków ubocznych tego zabiegu.

Oto treść pisma, które otrzymały SKP