Auto Świat Wiadomości Aktualności I nagle samochód gwałtownie skręcił w stronę drzewa... Kierowca Tesli przetestował najnowszy system Tesli

I nagle samochód gwałtownie skręcił w stronę drzewa... Kierowca Tesli przetestował najnowszy system Tesli

Wypadków z udziałem Tesli jadących w trybie „Autopilota” były setki, o ile nie tysiące – aż musiała interweniować amerykańska agencja bezpieczeństwa ruchu drogowego, która zmusiła firmę Elona Muska do drastycznego ograniczenia funkcjonalności systemu. Ale teraz mamy w Teslach najnowszy system FSD z dopiskiem „Supervised” i wzorcowy wręcz przykład przerażającego wypadku, któremu kierowca nie był w stanie zapobiec.

I nagle Tesla zaczęła ostro skręcać w stronę drzewa...
Auto Bild/X
I nagle Tesla zaczęła ostro skręcać w stronę drzewa...
  • Najnowszy system FSD w Tesli (Full Self Driving – ang. pełna autonomiczna jazda) bez powodu zjeżdża z drogi
  • Doświadczył tego Wally, kierowca z Alabamy, którego Tesla jadąca w trybie FSD nagle „pojechała w krajobraz” i dachowała – pisze o tym serwis Electrek
  • Wally, jak twierdzi, robił dokładnie to, co nakazuje instrukcja – czuwał i był gotowy na przejęcie kierownicy. System jednak nie dał mu szansy

Najnowszy system FSD w Tesli miał być przełomem, miał poprawić jakość życia kierowców spędzających długie godziny za kierownicą.

Duża różnica między ciągłym korygowaniem toru jazdy, obserwowaniem ruchu drogowego, przewidywaniem zachowań innych kierowców, a po prostu opieraniem się o fotel i obserwowaniem drogi.

Dzięki FSD Supervised możesz robić to drugie.

– to cytat z konta Tesli w serwisie X.

Żeby być uczciwym, trzeba przyznać, że obecny system półautonomicznej jazdy w Tesli nie nazywa się już autopilot, a jego producent wyraźnie zastrzega, że kierowca w pełni odpowiada za to, co robi jego samochód. Kierowca musi być gotowy w każdej chwili do przejęcia kierowania.

Inna rzecz, że nazwa systemu FSD (Full Self Driving) jest jednak trochę na wyrost, a działanie układu bywa dalekie od oczekiwań.

Przeczytaj także: Oglądałem w komisie chińskiego SUV-a premium po subskrypcji. "Serio to ma trzy lata?"

Nie było żadnej przeszkody, nic się nie działo na drodze. I nagle Tesla postanowiła skręcić...

Typowy scenariusz wypadku z udziałem Tesli jadącej w trybie Autopilota (starszej wersji systemu autonomicznego prowadzenia tej marki) wyglądał tak: na drodze pojawia się obiekt stały bądź ruchomy. System go nie zauważa. Kierowca nie reaguje, ponieważ drzemie albo z innych powodów w ogóle nie patrzy na drogę. Samochód bez hamowania uderza w przeszkodę.

Nowy system FSD z dopiskiem "Supervised" jest bardziej zaawansowany, ale i tak wymaga od kierowcy nadzoru, jest to powiedziane wyraźnie. Wally, kierowca z Alabamy, jak twierdzi, opierał się o fotel i obserwował drogę – jak każą.

Jechałem do pracy z włączonym, systemem FSD. Minął mnie samochód jadący z przeciwka i w tym momencie koło kierownicy zaczęło się gwałtownie obracać, kierując się do rowu i ocierając o drzewo, samochód dachował. Nie miałem w ogóle czasu na reakcję.

Z naprzeciwka jechał samochód. Auta minęły się bezpiecznie i w tym momencie Tesla gwałtownie skręciła, opuszczając drogę, mijając drzewo. Auto otarło się o drzewo, uderzyło w płot i dachowało.

Wisiałam na pasach i widziałem, że krwawię, ale nie wiedziałem skąd.

Czy kierowca miał szansę zareagować i uniknąć wypadku? Na nagraniu widać, że bardzo niewielkie. Na takie zaskoczenie nikt nie jest gotowy.

Kierowcę z samochodu wyciągnęła straż pożarna, w szpitalu został pozszywany. Miał wiele szczęścia w nieszczęściu.

System autonomicznego prowadzenia może się "pogubić". A wtedy...

Systemy autonomicznego prowadzenia, także te na statkach i w samolotach, mają to do siebie, że trzeba ich w jakimś zakresie pilnować. Pilot czy kierowca musi być gotowy do przejęcia sterów w każdej chwili. W najbardziej zaawansowanych samochodowych systemach autonomicznych, które są dostępne w samochodach jeżdżących po Europie, kierowca na sygnał akustyczny czy wizualny bierze do ręki kierownicę i płynnie przejmuje kontrolę. Tylko ważne „ale”: w czasie pomiędzy komendą systemu „przejmij prowadzenie” a chwilą rzeczywistego przejęcia prowadzenia przez kierowcę system nie wykonuje żadnych nerwowych ruchów – ewentualnie poza awaryjnym hamowaniem.

Z Teslą jest inaczej: są doniesienia mówiące, że system może zrobić absolutnie cokolwiek, w każdej chwili, bez uprzedzenia, nie dając kierowcy szans na skuteczną reakcję.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

FSD to wciąż system autonomicznego prowadzenia na poziomie drugim?

To, co Elon Musk sprzedawał pod nazwą "Autopilot" to nic innego jak system autonomicznego prowadzenia na poziomie drugim w skali od 0 do 5. Urządzenia o zbliżonej funkcjonalności, a nawet korzystające z bardziej zaawansowanego sprzętu, są w europejskich samochodach dostępne od wielu lat. Jedna ważna różnica: w Europie większość "autopilotów" ma odblokowany jedynie ułamek swoich możliwości: tylko tyle, by kierowca mógł na kilkadziesiąt sekund na autostradzie "oddać" kierownicę. To bardziej zabawa niż realny użytek. Aby udostępnić konsumentom więcej funkcjonalności, producent musi udowodnić, że jest to bezpieczne. Obecnie na wybranych odcinkach autostrad najnowsze modele BMW czy Mercedesa potrafią prowadzić się na odcinkach rzędu kilkudziesięciu km – to już pełnowartościowy poziom trzeci w skali "autonomiczności" pojazdów.

W USA jest inaczej: producent najpierw udostępnia towar, a gdy okaże się, że coś nie działa i powoduje zagrożenie, może to stać się przedmiotem śledztwa odpowiednich agencji. System chroniący użytkowników nie działa z wyprzedzeniem, a po fakcie. Tak właśnie stało się z autopilotem Tesli. Producent może też spodziewać się pozwów od poszkodowanych.

Wygląda na to, że FSD Supervised Tesli to kolejny niedopracowany produkt firmy technologicznej reklamowany w dość odważny sposób.

Przygotuj swoje espresso podczas jazdy ,podczas gdy Tesla prowadzi się sama – zachęca producent w serwisie X.

Oby tylko ta kawa nie wylała ci się na głowę, gdy samochód będzie dachować.

I pomyśleć, że Elon Musk już-już ma wprowadzić do masowej produkcji autonomiczne taksówki mające potencjał ocalenia jego podupadającego biznesu samochodowego. Poczekamy, zobaczymy.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji