- Lynk & Co to marka założona w 2016 r. — w tym czasie, gdy w Polsce powstała spółka mająca produkować Izerę
- Pierwsze samochody marki Lynk & Co zjechały z taśm produkcyjnych w 2017 r. Dystrybucja w wybranych krajach Europy rozpoczęła się w 2020 r.
- W krajach Europy Zachodniej pokończyły się pierwsze leasingi i wynajmy długoterminowe modelu Lynk & Co 01. Te używane SUV-y zbudowane na bazie Volvo XC40 pojawiły się właśnie w Polsce
- Przeczytaj też: Pojechaliśmy po 3-letniego chińskiego SUV-a za pół ceny nowego. Miał być idealny
- Komisy w Polsce pełne używanych Lynk & Co 01
- Gdzie jest najbliższy serwis Lynk & Co?
- Lynk & Co 01 to nieduży SUV "premium", czasem z hybrydą plug-in
- Lynk & Co 01 — co to ma pod maską?
- Samochód po "subskrypcji". Czego się spodziewać?
- Używane, ale i nowe Lynki 01 od 48 tys. zł
- Co z częściami do chińskiego SUV-a premium? Dzwonimy i... bez zaskoczeń
- Dla kogo jest Lynk & Co 01?
- Lynk & Co jest bardziej ekskluzywny niż…
Marka Lynk & Co ma siedzibę w Szwecji i powiązania z Volvo, jednak chyba nadużyciem jest twierdzenie, że to marka chińsko-szwedzka. Należy ona obecnie w 51 proc. do chińskiego koncernu Zeekr i w 49 proc. do chińskiego producenta samochodów Geely Auto. Koncern Geely jest od 2010 r. właścicielem Volvo, a sensem stworzenia Lynk & Co było stworzenie marki pozycjonowanej pomiędzy Geely a Volvo. A więc Lynk & Co to pełnoprawny "chińczyk", ale taki… bardziej europejski, trochę lepszy, "prawie premium". Teraz dostępny także u nas, choć na razie niemal wyłącznie z drugiej ręki. No to sprawdźmy, jak to chińskie "prawie premium" wygląda po kilku latach i kilkudziesięciu tysiącach przebiegu. Jedziemy do komisu.
Komisy w Polsce pełne używanych Lynk & Co 01
Wyglada na to, że jedną z cech samochodów chińskiej marki — która jest pośrednio odpowiedzialna za sporą liczbę egzemplarzy trafiających do Polski — jest duża utrata wartości. Niektóre firmy ściągające używane auta z Zachodu kupują te samochody w sporych liczbach.
Sprawa jest prosta: młode auta europejskich, japońskich czy koreańskich marek są w krajach Europy Zachodniej potwornie drogie, nie za bardzo opłaca się je sprowadzać do Polski, co zwłaszcza dotyczy egzemplarzy pełnowartościowych. W dodatku, w przypadku aut renomowanych marek, model biznesowy koncernów motoryzacyjnych jest dziś taki, że młode auta używane sprzedawane są z reguły wyłącznie przez oficjalną sieć dilerską. Niezależni importerzy mogą najwyżej handlować towarem drugiego gatunku — autami po stłuczkach i wypadkach albo wymagającymi poważniejszych napraw. W przypadku bardziej egzotycznych marek takich ograniczeń nie ma.
A poleasingowy albo po wynajmie Lynk & Co 01… no cóż, na oko widać, że są mniej i bardziej sponiewierane egzemplarze, ale ceny są z grubsza stałe: 80-100 tys. zł za auto z napędem hybrydowym z wtyczką, kompletnie wyposażone, z rozsądnym przebiegiem, bez większych wad... Brzmi dobrze.
Na jednym ze śląskich placów znaleźliśmy takich aut — wszystkie co do sztuki w kolorze ciemnoniebieskim — co najmniej kilka. Gdy rozejrzeliśmy się po ogłoszeniach, okazało się, że tych samochodów jest więcej i właściwie wcale nie trzeba jechać po nie z Warszawy na Śląsk. Nie trzeba też płacić aż 90-95 tys. zł — są i tańsze oferty.
Gdzie jest najbliższy serwis Lynk & Co?
Sympatyczny sprzedawca na wielkim i eleganckim placu z używanymi samochodami w Rybniku (serio: poczuliśmy się tu jak w luksusowym komisie w Holandii) spytany o dostępność części do tych samochodów, mówi wprost: najbliższy warsztat jest w… Berlinie. A ktoś już to kupił? Tak, ludzie kupują. Na zdrowy rozum: skoro ktoś to trzyma na placu, to pewnie po to, by sprzedać, a nie sprzedawać. A jednak jest to akt odwagi (a może braku rozwagi?), aby kupić samochód, do którego oficjalnie nie ma w Polsce części zamiennych. Przecież nie wszystko da się łatwo i szybko sprowadzić.
Lynk & Co 01 to nieduży SUV "premium", czasem z hybrydą plug-in
Model o odkrywczej nazwie "01" zbudowany jest na tej samej platformie co Volvo XC40 i dzieli z Volvo wiele rozwiązań technicznych — w tym silniki, układy elektryczne i elementy odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Wersja modelu 01 z napędem plug-in produkowana jest od 2018 r. W Europie samochód pojawił się w ofercie w 2020 r. Od tego czasu auta Lynk & Co można kupować, leasingować i wynajmować w Szwecji, w Holandii, Belgii, w Niemczech, Hiszpanii, we Francji i we Włoszech.
Najpopularniejszą opcją był miesięczny abonament kosztujący kilkaset euro — w takim układzie użytkownik nie musiał się martwić ani o serwis, ani o późniejszą odsprzedaż samochodu, co w przypadku egzotycznych modeli nie jest przecież łatwe. W praktyce pierwsze egzemplarze trafiły w ręce klientów na wiosnę 2021 r. Te samochody, które pojawiły się w polskich komisach, to w większości auta z pierwszego rzutu.
Lynk & Co 01 — co to ma pod maską?
W skrócie: pod maską znajduje się z grubsza to samo, co w Volvo XC40. Auto ma 3-cylindrowy silnik spalinowy o poj. 1,5 l oraz baterię litowo-jonową o poj. 17,6 kWh pozwalającą na przejechanie w trybie elektrycznym do ok. 70 km.
Moc maksymalna podawana przez producenta to 261 KM (132 kW z silnika spalinowego, 60 kW z elektrycznego), ale to raczej nie jest moc systemowa układu tylko suma mocy dwóch silników — kierowca raczej ma do dyspozycji mniej, o czym świadczą osiągi. Auto przyspiesza od zera do "setki" w 8 sekund, jego prędkość maksymalna to 210 km/h. Samochód waży 1880 kg, a jego zbiornik paliwa ma poj. 42 l. To jednocześnie jedna z rzeczy, na którą narzekają użytkownicy modelu 01: przy prędkości autostradowej 3-cylindrowy silnik 1.5 przestaje być oszczędny, a spalanie łatwo rośnie do 12 l/100 km. Realny zasięg autostradowy tego samochodu to niewiele ponad 300 km.
Samochód po "subskrypcji". Czego się spodziewać?
Używane auta oferowane w Polsce na sprzedaż mają polskie menu i — przynajmniej na pierwszy rzut oka — jest ono spolszczone poprawnie, nie widać błędów. Widać natomiast, że wnętrze aut starzeje się niezbyt ładnie. Tapicerka, jak na samochód "prawie premium", wykazuje objawy zużycia, plastiki też noszą ślady używania. Ewidentnie jednak pomiędzy egzemplarzami oferowanymi na sprzedaż są istotne różnice: jedne, przynajmniej z zewnątrz, wyglądają jak nowe; po innych widać ślady rabunkowej eksploatacji.
Samochody poflotowe miewają niełatwe życie, ale w przypadku tej chińskiej marki trzeba się liczyć z tym, że trafimy na samochód po "subskrypcji". Otóż chińska marka testuje w Europie specyficzny sposób wynajmu. Auto, niekoniecznie całkiem nowe, można użytkować w ramach "subskrypcji". Płacimy miesięczne raty, ale nie jesteśmy związani kontraktem długoterminowym, możemy w każdej chwili zrezygnować z wynajmu. W takim wypadku auto trafia do kolejnego, a potem kolejnego użytkownika. Łatwo sobie wyobrazić, że samochód, którym jeździła jedna osoba od nowości, może być w lepszym stanie niż auto, które służyło w swego rodzaju wypożyczalni.
Zresztą, Lynk & Co na niektórych rynkach oferuje w ramach dostępnej do aut aplikacji opcję... car sharingu — wynajmujesz albo kupujesz auto, ale kiedy z niego nie korzystasz, możesz na nim zarabiać, podnajmując je innym ludziom. Jedno jest pewne: nikt, kto kocha i szanuje swój samochód, na taki układ by nie poszedł. A użytkownicy Lynków ponoć czasem tak właśnie robią.
Używane, ale i nowe Lynki 01 od 48 tys. zł
- Najtańszy Lynk 01, jaki widzimy na Otomoto, kosztuje 48 tys. 700 zł i ma przejechane zaledwie 23 tys. km. Auto ma potrzaskany przedni zderzak i uszkodzoną chłodnicę. Uszkodzenia wydają się powierzchowne, ale… czytajcie dalej.
- Droższy o równe 10 tys. zł jest uszkodzony Lynk & Co 01 z 2022 r. z przebiegiem 101 tys. km. Samochód ma zarysowany bok, zniszczone lusterko, wymiany zapewne wymaga przedni błotnik i plastikowy element ozdobny pomiędzy błotnikiem a drzwiami. W tym przypadku uszkodzenie także jest powierzchowne.
- Na 80 tys. zł ktoś wycenia nieuszkodzony samochód z przebiegiem 127 tys. km, zachwala nowe opony. "Komplet dokumentów do rejestracji, trzy kluczyki".
- 90 tys. zł kosztuje czarne auto z przebiegiem 49 tys. km, ale z 2021 r.
- 95 tys. zł kosztuje samochód, który oglądamy na placu w Rybniku — rocznik 2023, przebieg 55 tys. km, dość ładny na tle konkurencji.
- Na 136 tys. zł jeden ze sprzedawców wycenia Lynka 01, rocznik 2022/23 "jak nowy z symbolicznym przebiegiem 9900 km, nie posiada żadnych nawet minimalnych uszkodzeń czy zarysowań".
Co z częściami do chińskiego SUV-a premium? Dzwonimy i... bez zaskoczeń
"Jako pierwsza w Polsce firma importujemy nowe samochody Lynk&Co w najniższych rynkowych cenach!" — informuje anons, który znaleźliśmy w Internecie. Samochód na zdjęciach pochodzi z 2024 r. i jest sprzedawany jako używany, ale ma 10 km przebiegu, czyli jest praktycznie nowy. Do importera tych samochodów (nie mylić z oficjalnym importerem) dzwonimy z pytaniem o części: szukamy zderzaka i chłodnicy, które potrzebujemy, aby naprawić posiadany samochód. Mamy numer VIN. Miły sprzedawca przez telefon nie pyta o VIN i nie pozostawia złudzeń — sprzedajemy całe samochody, a nie części. Proszę zapytać w Volvo, ewentualnie są jakieś serwisy w Niemczech.
Sprawdziliśmy jeszcze ofertę u największego w Polsce niezależnego dystrybutora części zamiennych, czyli w firmie Intercars. Na początku sukces: interesujący nas model znajduje się w katalogu modeli obsługiwanych przez firmę, a pod hasłem Lynk & Co 01 znajduje się kilkaset pozycji. Niestety, przy dokładniejszym sprawdzeniu okazuje się, że chodzi w zasadzie tylko o elementy uniwersalne, np. opony — w przypadku większości grup specyficznych podzespołów (zawieszenie, hamulce, klimatyzacja, silnik, układ chłodzenia i inne), po wejściu w odpowiednią zakładkę pojawia się ten sam komunikat: "W tej grupie nie znaleziono wyników pasujących do wybranego pojazdu".
To może części używane? Niestety, też nie — w serwisie OTOMOTO znaleźliśmy do aut tej marki słownie... zero ofert sprzedaży części. Nieco lepiej poszło nam na platformie Alliexpress, tu rzeczywiście jakiś wybór części jest, ale wcale nie jest też tak, że znajdziemy wszystko, a na to, co jest, trzeba zwykle długo czekać, bo przecież towar wysyłany jest z Chin.
Oczywiście, sprytny fachowiec, mający w ręku część mechaniczną czy elektroniczną na wzór, być może dobierze podobny element ze spokrewnionego modelu Volvo. Ale co z blachą? Co z detalami wyposażenia wnętrza czy lampami?
Tak, proszę Państwa: dziś tani samochód — nowiutki SUV "prawie premium" za 159 tys. 900 zł, a jutro, gdy złamiemy lusterko czy uszkodzimy zderzak — niespodzianka. Nie ma części. Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi? Co ciekawe, rada, żeby skontaktować się z serwisem Volvo, w Niemczech rzeczywiście ma sens. Na niemieckiej stronie firmy, w zakładce dotyczącej sieci serwisowej, większość warsztatów wskazanych jako autoryzowane punkty, to serwisy z autoryzacją marki Volvo. Jesteśmy jednak w Polsce.
Dla kogo jest Lynk & Co 01?
Ten sympatyczny SUV — bez względu na to, czy zechcemy kupić prawie nowy czy 3-letni za pół ceny nowego — to obecnie oferta dla odważnych. Najbliższy serwis jest w Niemczech (prowadzą go wybrane serwisy Volvo), ale nie liczcie na to, że wszystkie potrzebne części dostępne są od ręki. Nawet właściciele samochodów tej marki w Niemczech czy w Holandii skarżą się na problemy z naprawami. Ci, co nie mają problemów z autem, chwalą. Ci, którzy doświadczyli usterek, a tych nie brakuje, pomstują.
No więc jest to oferta także dla osób, które nie boją się, że mała stłuczka zakończy albo przerwie na długo ich przygodę z chińską motoryzacją, ale też okaże się kosztowna. Młodziutki Lynk & Co 01 z powierzchownymi uszkodzeniami i małym przebiegiem kosztuje 50 tys. zł. Analogicznie uszkodzona Toyota RAV4 w podobnym wieku i stanie wciąż, nawet w wersji bazowej i jako zwykła hybryda bez wtyczki, warta jest z grubsza dwa razy tyle — nie bez powodu.
Lynk & Co jest bardziej ekskluzywny niż…
… np. Rolls Royce. W ciągu czterech pierwszych miesięcy 2025 r. w Niemczech sprzedano 54 egzemplarze samochodów matki Lynk & Co (wszystkich modeli), podczas gdy Rollsów znacznie więcej — 123 samochody. Na tle aut Lynk & Co takie np. Ferrari to marka samochodów dla ludu — w cztery miesiące w Niemczech sprzedano 640 takich pojazdów.
Nie jest tajemnicą, że Lynk & Co na europejskiej ekspansji stracił dotychczas sporo pieniędzy, choć jednocześnie planuje swoją obecność w kolejnych krajach. Na razie jednak sytuacja wydaje się niepewna, jest ryzyko, że za kilka lat auta te będą mogły stać się dawcami części mechanicznych dla bardziej popularnych, pokrewnych modeli Volvo. O ile do tego czasu nie wrosną w komisach w ziemię.