• Zniesienie opłat na państwowych odcinkach autostrad jest łatwe i możliwe jeszcze przed wakacjami
  • Likwidacja wysokich opłat na odcinkach koncesyjnych to proces kosztowny i wymagający negocjacji
  • Wywłaszczenie zarządców autostrad to potencjalnie najdroższy dla wszystkich kierowców sposób na realizację obietnicy wyborczej

"Zgodnie z obowiązującym prawem wszystkie autostrady w Polsce będą płatne". Taka informacja wciąż znajduje się na stronie Generalne Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w zakładce "opłaty za autostrady". Tak, to ani pomyłka, ani też żadna nowość, bo przepisy, o których mowa, uchwalono 29 lat temu – w 1994 r. Jak widać, postępy we wprowadzaniu odpłatności za przejazdy drogami najwyższej kategorii dokonywały się bardzo powoli. Dziś płacić trzeba za przejazd na dwóch "państwowych", czyli zarządzanych przez GDDKiA, odcinkach autostrad — A2 na odcinku Konin-Stryków i A4 (węzeł Bielany Wrocławskie — węzeł Sośnica) i na trzech tzw. odcinkach koncesyjnych, zarządzanych przez prywatne spółki (A1 — Rusocin — Nowa Wieś, A2 — odcinek Konin — Świecko (z wyłączeniem odcinka Poznań Zachód — Poznań Wschód) oraz na autostradzie A4 na odcinku Kraków — Katowice. Ostatnio jednak wszystko zaczęło wskazywać na to, że po wielu latach opóźnień rządzący w końcu spróbują zrealizować pierwotny plan.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Bezpłatne autostrady, czyli nagła zmiana planów

Jak dotąd jednak wszystko wskazywało na to, że przybędzie płatnych odcinków, a wstępem do tego była likwidacja dotychczasowego, tradycyjnego sposobu poboru opłat. Zlikwidowano opłaty na bramkach dwóch płatnych dotąd państwowych odcinków autostrad, a zamiast trudnego do rozbudowy elektronicznego systemu poboru ViaToll wprowadzono system e-Toll. To kolosalna zmiana, bo nowy system nie potrzebuje ani bramek, ani tzw. bramownic nad autostradami. Objęcie nim dodatkowych tras czy typów pojazdów na określonych odcinkach to już nie kwestia inwestycji w infrastrukturę, a politycznych decyzji. Po cichu eksperci przebąkiwali, że rząd zwleka z tą decyzją do wyborów, a tymczasem...

Nie będzie opłat autostradowych od 2024 r. A może już od lipca tego roku?

Tymczasem na konwencji PiS padła zapowiedź likwidacji opłat autostradowych (można się domyślić, że chodzi o pojazdy do 3,5 tony) od przyszłego roku. Dlaczego od przyszłego roku? System e-Toll jest tak skonstruowany, że można go rozszerzyć albo w dowolnym zakresie wyłączyć z dnia na dzień. Tzn. z technicznego punktu widzenia można go wyłączyć z dnia na dzień, a formalnie może być potrzebna do tego ustawa. I minister infrastruktury Andrzej Adamczyk stwierdził, że już w środę rząd przyjął taki projekt. Być może uda się więc wyłączyć z opłat e-Toll kierowców osobówek już w tym roku, być może nawet już 1 lipca 2023. To dla kierowców świetna wiadomość nie tylko z powodu pieniędzy – akurat państwowe odcinki należą do najtańszych.

Powód do radości kierowców wynika z faktu, że obecny sposób wnoszenia opłat za przejazd państwowymi autostradami przez kierowców osobówek w Polsce należy do najbardziej skomplikowanych na świecie. Trzeba przez internet kupować na każdy przejazd osobny bilet albo ustawiać się w kolejce na jednej ze współpracujących z e-Tollem stacji benzynowych. Jest to absurd, który dobrze, aby został wyeliminowany.

Koniec opłat na autostradach koncesyjnych? W przyszłości i z pewnością

Nieco trudniej będzie zlikwidować opłaty na tzw. autostradach koncesyjnych, ponieważ autostrady te zarządzane są przez prywatne podmioty na podstawie długoterminowych umów. Jednocześnie są to autostrady o tyle dokuczliwe dla kierowców, że opłaty na nich są wysokie. Przykładowo płatne odcinki koncesyjne na autostradzie A2 należą do najdroższych na świecie.

  • Przejazd autostradą A2 na 255 km odcinku Konin-Świecko kosztuje kierowcę auta osobowego 102 zł
  • Przejazd z Rusocina do Nowej Wsi (152 km) na autostradzie A1 kosztuje 29,90 zł
  • Jednorazowy przejazd z Krakowa do Katowic autostradą A4 samochodem do 3,5 tony to koszt 30 zł, ale już przejazd dużej ciężarówki wyceniany jest na 92 zł
  • Dla porównania przejazd państwowym odcinkiem autostrady A2 Konin-Stryków (niecałe 100 km) kosztuje 9,90.
  • Przejazd państwową autostradą z Wrocławia do Sośnicy (nieco ponad 160 km) to koszt 16,20 zł

Okazuje się przy tym, że pomysłu zawieszenia opłat za autostrady przed ogłoszeniem go nikt nie konsultował ani tym bardziej nie negocjował z aktualnymi zarządcami tych odcinków. A tymczasem w grę wchodzą spory rzędu miliardów zł, a negocjacje mogą trwać... latami.

Osobny projekt ustawy ma dotyczyć odcinków państwowych i ten ma być przyjęty szybko. Drugi projekt ma prowadzić do zniesienia opłat na odcinkach koncesyjnych, co ma stać się w przyszłym roku. Wcześniej jednak trzeba się dogadać, co może nie być łatwe.

Nie zgodzą się, to ich wywłaszczymy

Tymczasem – jak widać na szybko – rząd szuka rozwiązania. Minister Waldemar Buda w Radiu ZET wytłumaczył, że kwoty, jakie trzeba zapłacić zarządcom prywatnych autostrad "nie przerażają" i że będą tak małe, jak to tylko możliwe. A jeśli zarządcy (zwani też właścicielami) nie zgodzą się... to się ich wywłaszczy. Z pewnością można, tylko że wówczas za darmowe autostrady zapłacimy wszyscy z nawiązką.

Można spodziewać się, że w przypadku przymusowego wywłaszczenia firm zarządzających autostradami wystąpią one do sądów o odszkodowanie i być może nie będą to sądy krajowe. Odszkodowania będą wysokie i powiększone o odsetki. Ucierpi także reputacja Polski jako kraju, w którym można bezpiecznie inwestować. Zdecydowanie bardziej opłaca się załatwić sprawę polubownie.

Ale czy to nastąpi i na jakich warunkach – tego nie wie rząd, który próbuje na szybko zrealizować wizję prezesa Kaczyńskiego. Najprościej będzie zlikwidować opłaty "u siebie", czyli na odcinkach państwowych. A potem się zobaczy.