Brian był w szoku, bo samochód był nowiutki. Nie miał pojęcia, co zrobić i w panice wykonywał bezsensowne ruchy. Np. zadzwonił do swojej żony, żeby ostrzegała innych kierowców przed jadącym bez kontroli "elektrykiem". W końcu zadzwonił na numer alarmowy, bo przerażała go perspektywa potrącenia pieszego albo zderzenia z innym pojazdem.

Policja skontaktowała się ze specjalistami od motoryzacji. Pierwsze pytanie brzmiało: czy jest to samochód autonomiczny? Nie był, ale zachowywał się tak, jakby był.

Wyrzucił kluczyk przez okno

Policja postanowiła zadziałać sposobem. Trzy radiowozy wyjechały na drogę, by asekurować samochód Briana. Kazali mu wyrzucić kluczyk przez okno, a następnie z zewnątrz, przy jego pomocy, wyłączyć silnik. Nie udało się. Nie pomogło również przytrzymanie przycisku zasilania przez kilka sekund. Pojazd nie zatrzymał się, za to deska rozdzielcza momentalnie rozświetliła się ikonkami błędów.

W końcu zdesperowani policjanci zaczęli namawiać Briana, aby uderzył w tył radiowozu, zanim wjedzie do bardziej zabudowanego obszaru. To było ryzykowne, ale udało się zatrzymać MG "na zderzaku" furgonetki. Jednak przed dalszą szaloną jazdą powstrzymywał go tylko blokujący go policyjny samochód. Poczekali na specjalistyczną pomoc drogową, by ta rozwiązała problem.

Kilka godzin później Brian odebrał telefon od specjalistów. Okazało się, że kontrola diagnostyczna wykazała liczne błędy. 53-latek stwierdził, że nie jest pewien, czy kiedykolwiek ponownie wsiądzie do tego samochodu.

Serwis BBC czeka na komentarz w tej sprawie od MG Cars Europe.

Źródło: bbc.com