Po kilku miesiącach niemycia, jazdy po osolonych ulicach i parkowania na zewnątrz 14-letnie Volvo wyglądało adekwatnie do swojego wieku: brudne, porysowane, matowe, felgi dawno straciły swój srebrny kolor. Chciałoby się oddać je po prostu do warsztatu, gdzie fachowcy wypolerują lakier, wypiorą wnętrze, zrobią zaprawki.
Niestety, przywrócenie auta do jakiego takiego stanu w warsztacie kosztowałoby ok. 1000 zł albo i więcej – w zależności od zakresu prac. Dodajmy do tego wiosenny przegląd mechaniczny, nabicie „klimy” itp. Wydać 25 proc. wartości auta na wiosenną kosmetykę to każdy potrafi! Dlatego, korzystając z okazji, sprawdziliśmy, jak by to wyglądało, gdybyśmy najmniejszym kosztem, nie mając do dyspozycji własnego garażu, podjazdu itp. udogodnień spróbowali odmłodzić samochód w wyjątkowo niesprzyjających, miejskich warunkach.
Punkt wyjścia: ocena sytuacji - Wystarczy umyć auto czy nie wystarczy? Jeśli nadwozie jest porysowane i poobijane, raczej należy postarać się o wosk polerujący lub nieco mocniejszą pastę polerską. Warto zastanowić się, czy nie trzeba zrobić zaprawek na lakierze (choć jeśli jest chłodno i nie mamy dostępu do ogrzewanego garażu, lepiej z tym jeszcze poczekać).
Tak czy inaczej, najpierw wizyta w sklepie, potem początek robót. Potrzebne są: narzędzia (gąbka lub szczotka, opcjonalnie polerka elektryczna, pędzelek do felg, dużo szmat, ścierki z mikrofibry do wykończeń) oraz kosmetyki: szampon, płyn do felg, pasta polerska, coś do czyszczenia plastików zewnętrznych i wewnętrznych lub dwa w jednym, dobry wosk do nadwozia, preparat do mycia szyb. Zaczynamy!
1. Najpierw mycie - Najpierw trzeba samochód umyć. Myjnia automatyczna? Szkoda czasu. Mycie auta na podwórku? Hm... miało być najmniejszym kosztem, a więc bez mandatu od straży miejskiej. Wybieramy tzw. myjnię bezdotykową, jedną z tych, które w miastach wyrastają jak grzyby po deszczu. 2 minuty pracy myjki ciśnieniowej kosztują ok. 2 zł.
Niestety, mycie bezdotykowe jest mocno przereklamowane. Jeśli całkiem zrezygnujemy z gąbki czy szczotki, nawet w pół godziny nie doczyścimy brudasa, który zimą parkował na ulicy. A w większości myjni bezdotykowych ich właściciele wolą, abyśmy nie używali własnych środków myjących.
Preparaty do mycia kół:Preparat Wonder Wheels marki Carplan, występujejako płyn z pędzelkiem lub w butelce z rozpylaczem, cena ok. 20 zł,płyn do mycia felg Lotos, cena ok. 12 zł,środek do mycia felg MojeAuto, cena 13 zł,preparat do mycia felg Shell, cena 18 zł (uwaga nadelikatne opakowanie).
Cóż jednak, kiedy woda z proszkiem myjącym nie chce domyć czarnej, niegdyś srebrnej obręczy. Spryskujemy koła środkiem do felg i myjką ciśnieniową spłukujemy koła do czysta. Po wstępnym umyciu karoserii za pomocą gąbki przecieramy całe nadwozie. Rada: odrobina szamponu samochodowego na gąbce znacznie poprawia efekt. Tak poruszony brud schodzi już łatwo. Po zużyciu żetonów za 15 zł mamy auto z grubsza czyste,gotowe do dalszych prac.
Szampony do mycia karoserii: Szampon może mieć dodatek wosku albo substancji ułatwiającej spływanie wody – nic nie stoi na przeszkodzie, aby używać takich środków nawet wtedy, gdy zamierzamy za chwilę woskować samochód.Szampon samochodowy Shell, cena 9 zł,szampon z woskiem Moje Auto, cena 12 zł,szampon z woskiem Simoniz, cena 12 zł,szampon z woskiem Autoland, duże, litrowe opakowanie, cena 8 zł,duże opakowanie szamponu (ma wystarczyć na 60-krotne użycie) Turtle Wax, cena 20 zł.
strona 2
2. Teraz polerowanie - Myć auta na podwórku nie wolno, ale pastowania i polerowania lakieru nikt nie zabrania. Jeśli mamy jeszcze dostęp do prądu (potrzebny jest długi kabel i np. uprzejmy sąsiad z parteru), możemy użyć elektronarzędzi – w tym przypadku polerki obrotowej. Nie będziemy tracić czasu i nerwów na zabawy polerką oscylacyjną zasilaną z gniazdka 12 V w aucie – to zwyczajnie nie działa(polerka oscylacyjna zasilana z sieci 230 V też nie jest zbyt skuteczna).
Polerkę mamy, w sklepie motoryzacyjnym kupujemy jeszcze dwie tubki pasty polerskiej bez wosku po 6 zł sztuka (uwaga: produkty z woskiem mogą nam narobić szkód przy pracy polerką elektryczną). Zaczynamy pracę. Pasta polerska robi swoje, lakier staje się gładszy, niestety, pojawia się problem. Pasta za 6 zł okazuje się prawie niemożliwa do starcia z lakieru.
Pomagamy sobie wodą, chropowatą gąbką (samochodową – nie zmywakiem kuchennym!), preparatem do czyszczenia lakieru... Mijają 2 godziny i robi się późno. Karoseria jest już wypolerowana, ale... biała. Wracamy do myjni bezdotykowej. Za pomocą gorącej wody pod ciśnieniem zmywamy z karoserii pastę polerską w ciągu 10 minut. Uff! Wracamy na plac, gdzie polerowaliśmy auto.
Jeśli chcemy używać maszynypolerskiej (to wydatek ok. 150 zł i w sumie warto zainwestować w takienarzędzie), poszukajmy środka bez dodatku wosku. Jeżeli zaś chcemypolerować karoserię ręcznie, wosk w niczym nie przeszkadza. Środkiprofesjonalne wyróżniają się tym, że występują w różnych wersjach(mocnościerne i lekkościerne).
My skupmy się jednak na delikatnych pastach amatorskich.Przygotowana specjalnie do użytku maszynowego pasta Sonax, cena 39 zł,pasta Farecla, cena 35 zł,mleczko do usuwania kolistych zarysowań pomyjni automatycznej Farecla, cena 56 zł,lekkościerna pasta polerskaT-cut marki Carplan, cena 12 zł,pasta lekkościerna Autoland, cena 17zł.
3. Pora na woskowanie - Teraz trzeba lakier nawoskować. Bez tego efekt polerowania jest właściwie niezauważalny. Do dyspozycji mamy puszkę z porządnym, twardym woskiem, który nakłada się gąbką i poleruje właściwie bez wysiłku. Jest 10-krotnie droższy od użytej wcześniej pasty polerskiej, ale czuje się, że inwestycja jest trafiona. Poszczególne elementy karoserii powoli zaczynają wyglądać elegancko.
Po przetarciu nawoskowanych elementów szmatką z mikrofibry pojawia się głęboki połysk. Przeszkadzają tylko niewidoczne wcześniej liczne obicia maski kamieniami, które teraz wypełnione są resztkami pasty polerskiej. Trudno. Z czasem wymyją się. Tymczasem kończymy woskowanie. Jest nieźle. Pozostaje tylko problem niegdyś czarnych, a teraz zszarzałych, a miejscami ubrudzonych białą pastą listew i zderzaków. Ale robi się ciemno. Do pracy trzeba wrócić rano.
Preparaty do woskowania auta - Na rynku występują preparaty koloryzujące i bezbarwne, zarówno w formie płynów, jak i past, mleczek, sprejów itp. Nie polerujemy ich elektrycznie – można w ten sposób uszkodzić lakier!Ultrawosk firmy Autoland, cena 18 zł,koloryzujący Color Magic (Turtle Wax), cena 28 zł,wosk Mleczko Platinum, cena 16,5 zł,Carplan Auto Finish, 22 zł.
Preparaty do czyszczenia plastików: Bardzo dobry żel do opon Sonax pozostawiający błyszczącą, „mokrą” powierzchnię, cena 59 zł,środek do plastików zewnętrznych i wewnętrznych Turtle Wax z serii Extreme Nano-Tech, cena 32 zł,preparat do zderzaków Bamp, cena 11 zł. Uwaga: zawsze nakładamy cienką warstwę takich środków.
strona 3
5. Szybko odświeżamy wnętrze - Użylibyśmy domowego odkurzacza, ale ponieważ auto po zimie jest wilgotne w środku, taka operacja grozi porażeniem prądem. Postanowiliśmy skorzystać z odkurzacza na żetony – takiego, jakie stoją na wielu stacjach benzynowych i przy myjniach samoobsługowych. Za ok. 10 zł mamy odkurzone (własnoręcznie) auto.
Przy okazji znalazło się wiele rzeczy uznanych za zaginione i bezpowrotnie stracone, w tym rękawice narciarskie. Nieprawdopodobne, ile śmieci wozimy w samochodzie! Teraz pora na czyszczenie plastików. Decydujemy się (bez zastanowienia) na matową piankę do deski rozdzielczej (środki błyszczące pozostawiamy kierowcom, którym nie przeszkadzają odblaski w przedniej szybie).
Tym samym preparatem odświeżamy obudowę tunelu środkowego i wszystkie inne elementy z tworzyw sztucznych – boczki drzwi, listwy progowe itp. Wspomagamy się jednorazowymi wilgotnymi chusteczkami dla niemowląt – są kilka razy tańsze niż samochodowy odpowiednik, a równie dobre.
Preparaty do czyszczenia wnętrza: Chusteczki do czyszczenia kokpitu, cena 10 zł,sprej do deski rozdzielczej Shell, cena 13 zł,zapachowy preparat do kokpitu Platinum, cena 12 zł,płyn do czyszczenia wnętrza, cena 10 zł,uniwersalny środek do czyszczenia elementów wnętrza wykonanych ze szkła, gumy, plastiku, metalu, materiałów tekstylnych, cena 37 zł.
6. Wreszcie myjemy szkło – dokładnie i z obu stron. Aby brudziły się znacznie wolniej niż dotychczas, boczne szyby oraz fragmenty przedniej (miejsca, gdzie nie docierają wycieraczki) pokrywamy preparatem o nazwie „niewidzialna wycieraczka”. To środek hydrofobowy sprzedawany pod różnymi markami, powodujący, że woda na szkle formuje się w krople łatwo spływające wraz z brudem pod wpływem pędu powietrza.
Nie polecamy jednak smarowania nimi całej przedniej szyby – wprawdzie spływanie kropel wody pod wpływem pędu powietrza wygląda efektownie, jednak preparat pogarsza pracę wycieraczek potrzebnych podczas wolnej jazdy, może powodować też olśnienia.
Nasze Volvo wygląda już nieźle, choć – gdybyśmy mieli pokazywać je potencjalnemu kupcowi – to lepiej odczekać ze dwa tygodnie. W nierównościach i odpryskach lakieru wciąż widać resztki pasty polerskiej – zmyją się pod wpływem deszczu i kolejnych wizyt w myjni.
Podsumowanie - Pracy było jak zwykle więcej, niż się spodziewaliśmy. Najwięcej z powodu... kiepskiej pasty polerskiej, której nie dało się łatwo zmyć z lakieru. Na drugi raz skorzystamy z lepszego, choćby 10-krotnie droższego specyfiku. Czas to pieniądz, a wysiłek też się liczy.
Dobry wosk, w który zainwestowaliśmy, wystarczy jeszcze na wiele razy. Tak czy inaczej, licząc wszystkie wydane pieniądze (kosmetyki, żetony do myjni i na odkurzacz), wiosenne pucowanie kosztowało nas ok. 100 zł. Następnym razem – czyli jesienią – będzie o połowę taniej, bo nie musimy już kupować specyfików, które wystarczają na wiele razy.
Gdyby nam przyszło do głowy nawoskować auto np. w wakacje, nie będą się z tym wiązać żadne inwestycje. Było warto, choć nigdy nie jest tak dobrze, aby nie mogło być lepiej. Na solidne samodzielne doprowadzenie auta do porządku – wypolerowanie, nawoskowanie, odkurzenie i wypranie – warto zarezerwować dwa dni. Tylko kto dziś ma tyle czasu?