Wyraźnie wyprofilowane nadkola, duża maska i trochę bezczelny wyraz twarzy robią z Hondy Accord jeszcze większego drapieżnika. Niższa i szersza budowa karoserii powodują, że Accord jest bardziej przyczajony, dzięki czemu wygląda młodziej i dynamiczniej. W kombi zmiana jest jeszcze bardziej radykalna, ponieważ gruntownie zmieniła się tylna część auta.
Kanciasty dostawczak zmienił się estetycznie w o wiele bardziej pociągającą całość, na pierwszy rzut oka porównywalny do sylwetki Audi A4 Avant. Pod podwójną podłogą bagażnika, którą zrównano z krawędzią ładowania, ukrywa się zaskakująco głęboka przestrzeń na mniejsze zakupy, kolejne dwa schowki znajdziemy po bokach bagażnika. Koła zapasowego tu jednak nie znajdziemy, Hondę wyposażono w zestaw do naprawy opon i kompresor. Powód jest prosty – wielkie koło zajęłoby zbyt wiele miejsca, powodując zarazem niepożądane podwyższenie masy.
Z powodu bardziej ściętego tylnego okna bagażnik nie będzie chyba tak praktyczny jak u poprzednika, ogólnie jednak nowa stylistyka tyłu jest jednoznacznym atutem nowego Accorda. Przyjemnym rozwiązaniem jest elektronicznie sterowana klapa bagażnika. Bagażnik sedana z wiadomych względów jest o wiele mniejszy, w dodatku nie ma regularnych kształtów, a im bliżej tylnych oparć, tym wężej. Wnętrze Hondy Accord wyraźnie nawiązuje do futurystycznych kształtów znanych z modelu Civic, trzeba jednak powiedzieć, że jest ono bardziej przejrzyste i wykonane z lepszych materiałów. Miejsca nad głowami nigdzie nie brakuje. Żadnych zarzutów nie można też skierować pod adresem jakości materiałów, bardzo dobrze siedzi się w sportowo wyprofilowanych siedzeniach z dobrym trzymaniem bocznym. W porównaniu do poprzedniej generacji zrobiono duży krok do przodu.
Ze zdjęć trudno to ocenić, ale na żywo wnętrze wygląda teraz o wiele lepiej, a naszym zdaniem może się równać z premiową czołówką swojej klasy.