Czasy, kiedy jesienią do warsztatów zajmujących się zabezpieczeniem antykorozyjnym aut ustawiały się kolejki, dawno minęły. Dlaczego? Z różnych powodów. Przede wszystkim użytkownicy współczesnych samochodów uważają, że nie jest to im potrzebne.
Są przekonani, że aktualny poziom zabezpieczenia nadwozi jest tak doskonały, że problem rdzy ich nie dotyczy. Tymczasem rzeczywistość przedstawia się mniej różowo.
Nowe sposoby zabezpieczeń są bardzo skuteczne, ale też drogie, a producenci aut robią wszystko, by koszty wytwarzania były jak najmniejsze. Stąd warstwy ochronne stają się coraz cieńsze albo miejscami ich brakuje (tam gdzie ich nie widać).
Oczywiście, wszystko zrobione jest tak, by rdzawy nalot nie pojawił się w okresie użytkowania pojazdu przez pierwszego właściciela, czyli przez pierwsze 5-7 lat od opuszczenia salonu. Co dalej? W późniejszym okresie droga dla korozji jest otwarta.
Przez długie lata rozwija się ona np. w profilach zamkniętych, by w końcu ujrzeć świat z drugiej strony... progu lub nadkola. Niestety, wtedy jest za późno na działanie i można co najwyżej umówić się z blacharzem.
Przyszłość twojego auta może jednak wyglądać inaczej. Wystarczy raz na dwa lata sprawdzić i ewentualnie uzupełnić stan fabrycznego zabezpieczenia. Niestety, z czasem traci ono swoją skuteczność.
Niekiedy jest to spowodowane uszkodzeniami mechanicznymi, ale na ogół warstwa antykorozyjna znika powoli pod wpływem wilgoci oraz substancji chemicznych używanych do odśnieżania dróg w sezonie zimowym.
Ponadto nie należy zapominać o tym, że duża część aut jeżdżących po polskich drogach ma powypadkową przeszłość, a naprawa blacharska zazwyczaj oznacza uszkodzenie fabrycznego zabezpieczenia.
Niestety, na ogół nie jest ono odtworzone jak należy. Problem dotyczy w szczególności profili zamkniętych, które nawet w autach bezwypadkowych sprzyjają rozwojowi korozji.
Właściwie nadaje się do tego większość środków na bazie wosków i olejów, nawet ogólnodostępne preparaty w spreju. Kłopot w tym, że trudno nimi dotrzeć do wszystkich zakamarków profili zamkniętych.
Dobre efekty daje ciśnieniowe wtryskiwanie za pomocą odpowiednio wyprofilowanych dysz, ale najdokładniejsze zabezpieczenie profili zamkniętych uzyskuje się, stosując preparat Rust Stop, wtryskiwany w formie mgły olejowej. Jego zaletą jest doskonała penetracja i wypieranie wilgoci.
Powłoka z tego preparatu wymaga odnawiania co około 2 lata, a koszt zabezpieczenia nim całego nadwozia, również zewnętrznych części karoserii, w zależności od wielkości auta wynosi od 350 do 600 zł.
Podobne wydatki wiążą się z tradycyjnym zabezpieczeniem, czyli użyciem Fluidolu do profili zamkniętych i ropopochodnych substancji do ochrony podwozia. W obu przypadkach zabezpieczanie auta zaczyna się od kompleksowego mycia i w sumie trwa kilka godzin. Chronione w taki sposób nadwozie jest długo wolne od korozji.
Galeria zdjęć
2.Profile zamknięte zabezpiecza się przez fabryczne otwory technologiczne.
3.Preparatem Rust Stop można zabezpieczyć również elementy zawieszenia.
4.Przy aplikacji wykorzystuje się sprężone powietrze, które tworzy mieszankę z Rust Stopem w postaci mgły – po chwili skrapla się ona na zabezpieczanej powierzchni.
5.Środek wtryskuje się w progi, drzwi itd. aż do momentu, kiedy zacznie ściekać wszystkimi otworami. W trakcie nakładania substancja jest ba rdzo płynna, ale z czasem gęstnieje.
6.Podczas zabezpieczania nie można zapomnieć m.in. o pokrywie silnika.
7.Cieknący wszędzie płyn to znak, że zabezpieczenie wykonano prawidłowo.
8.Zapylonego nadwozia lepiej od razu nie myć, ale szyby trzeba przetrzeć.