To już trzydziesta druga edycja tego wyścigu, wcześniej na Circuit Bugatti rozgrywany był inny dwudziestoczterogodzinny klasyk Bol d'Or.

24h Le Mans to nie jest zwykły wyścig. To misterium, które przeżyć powinien każdy fan wyścigów motocyklowych i każdy zawodnik. Sto tysięcy kibiców na trybunach i otaczających tor kempingach, walka z rywalami i defektami sprzętu. Ale najważniejsze dla każdego zawodnika to najpierw pokonać siebie samego, bo największym zwycięzcą jest ten, który dotrze do mety. W tym wyścigu startują profesjonalne zespoły wspierane przez fabryki, jak i zwykli amatorzy ze skromnym budżetem, którzy pragną przeżyć przygodę swojego życia.

Circuit Bugatti, bo taką nazwę nosi krótka, motocyklowa pętla w Le Mans, był zmieniany aż ośmiokrotnie od 1978 roku, kiedy to odbył się pierwszy wyścig 24h Le Mans Moto. Wcześniej, gdy w latach 1971-77 odbywał się tam Bol d'Or miał długość 4422 metrów, a organizatorzy, co roku sprzedawali osiemdziesiąt trzy tysiące biletów! Gdy w 1978 roku Bol d'Or został wyproszony na tor Paul Ricard ACO (Automobile Club de l'Ouest) postanowiło skrócić trasę, by wyniki nie kojarzyły się z poprzednim wyścigiem. W nowej, krótszej konfiguracji (4240 metrów) tor uchował się aż do 1987 roku, kiedy to na życzenie FIM został przebudowany dojazd do szykany Dunlop, ponieważ motocykle Grand Prix już wtedy rozwijały tam prędkości zbliżone do trzystu kilometrów na godzinę.

Kolejne przebudowy miały miejsce w latach 1989, 1997, 1999, 2002, 2006 i 2008. Zwykle wymuszone były względami bezpieczeństwa, a po ostatniej z nich tor liczy dziś 4185 metrów. Jako ciekawostkę można podać, że mimo, że jest pięćdziesiąt pięć metrów krótszy od pierwotnego (inna konfiguracja zakrętów) w roku 1986 Gil Coudray pokonał jedno okrążenie o ponad dwie sekundy szybciej, niż Matthieu Lagrive rok temu!

Pierwszymi zwycięzcami 24h Le Mans Moto byli Jean Cloud Schemarin i Charles Leon na Hondzie RCB, którzy pokonali dystans 3189,12 kilometra. Od 1983 roku w wyścigach Endurance dopuszczono zespoły trzyosobowe. Jeśli chodzi o rekord w ilości pokonanych kilometrów w ciągu 24h Le Mans miało to miejsce w 2005 roku, kiedy to zespół Yamaha GMT 94 w składzie David Checa, Sebastian Gilbert i Wiliam Costes przejechali aż 3469,4 kilometra. Był to też jeden z najbardziej emocjonujących wyścigów w historii, ponieważ po dwudziestu czterech godzinach walki zwycięzcy wyprzedzili zespół Suzuki o zaledwie dwadzieścia sekund! GMT wygrało, ponieważ jej szef Christophe Guyot (wygrywał jeszcze jako zawodnik w 2001 roku, jako pierwszy zespół prywatny w historii) dokładnie wyliczył, kiedy zdjąć z toru wolniejszego Wiliama Costesa i zastąpić go Checą, który był wstanie utrzymać mordercze tępo nadrabiającego straty Suzuki numer 1.

Wspomniany już Wiliam Costes jest żywą legendą tego wyścigu i całych Endurance. Wygrywał francuski klasyk już czterokrotnie, dosiadając trzech różnych motocykli i używając opon trzech różnych producentów. W tym roku zobaczymy go w Michelin Power Research Team na motocyklu Honda, którego managerem jest inna legenda Endurance, Alex Vieira trzykrotny Mistrz Świata i pięciokrotny zwycięzca z Le Mans.

Do tegorocznej edycji organizator, ACO zakwalifikował czterdzieści sześć motocykli.

Perełką w tej stawce będzie Honda RC30 z roku 1988 prowadzona przez dziennikarzy tygodnika Moto Jurnal. Legendarny model, który wygrywał ten wyścig w latach 1986, 1987, 1988, 1989 i 1990 zgłoszony został w klasie Open. Jednak walka o zwycięstwo rozegrać się ma pomiędzy zespołami fabrycznymi. W tym roku po raz pierwszy od 2001 roku cała "wielka" czwórka będzie miała swoich oficjalnych reprezentantów.

Suzuki reprezentować będzie tradycyjnie SERT, czyli Suzuki Endurance Racing Team. W tym roku z powodu ograniczeń finansowych Mistrzowie Świata wystartują jedynie we francuskich klasykach i wystawią tylko jeden motocykl. Za sterami nowego GSX-Ra zasiądą Francuzi Vincent Philippe i Guillaume Dietrich oraz Holender Barry Veneman. Dietrich, którego zobaczymy w tym roku w WMMP staje przed szansą trzeciego zwycięstwa z rzędu.

Yamaha GMT 94 to David Checa, Sebastian Gimbert i Erwan Nigon. Zespół ten jest bardzo głodny zwycięstwa po pechowym roku 2008, kiedy to posłuszeństwa odmówił motocykl. W barwach Kawasaki, którego start bardzo długo stał pod znakiem zapytania zobaczymy kolejnego "Polaka". Kenny Foray wystąpi razem z Julian Da Costa i Stew Andrews.

Powracająca po latach Honda Francja w wyścigach 24h Le Mans i Bol d'Or miała wystąpić w składzie Sébastien Charpentier (dwukrotny Mistrz Świata Supersport), Matthieu Lagrive i Jean-Michel Bayle (legenda MX i Endurance). Jednak tego ostatniego zastąpi Steve Plater. Oficjalnie JMB jest kontuzjowany, jednak plotka głosi, że nie chce startować na oponach Michelin, ponieważ związany jest indywidualnym kontraktem z Dunlopem. Motocykle dla Hondy przygotowuje i serwisuje legendarny zespół Ten Kate.

Oprócz "wielkiej" czwórki zobaczymy też prywatny zespół KTM. Z dużymi nadziejami na podium do wyścigu podchodzą też w tym roku zespoły prywatne, jak wspomniany wcześniej Michelin Power Research Team (doskonały w testach przed wyścigiem, ale zagrożony częstymi upadkami Hugo Marchanda i Josep Monge), Yamaha Austria (z Gwenem Giabbani w składzie) czy National Motos (zwycięzcy z roku 2006). W kategorii Superstock szykuje się pojedynek pomiędzy zwycięzcami tej kategorii z kilku ostatnich lat- Suzuki Junior Team LMS, zwycięzcami Pucharu FIM Endurance- QERT Qatar Endurance Racing Team i Moto45.

W tym roku w Le Mans nie zobaczymy niestety żadnego z naszych zawodników. Szkoda, ponieważ mieliśmy już w tym wyścigu polskie zespoły, a w 2003 roku team POLand Position zajął tam doskonałe drugie miejsce w kategorii Superstock. Tak, więc idąc za przysłowiem, że na bezrybiu i rak ryba pozostaje nam dopingować Francuzów startujących w Mistrzostwach Polski.

Z naszych informacji wynika, że są dostępne jeszcze bilety. Cena jednej wejściówki na cały weekend to koszt 54 euro. Wejście na trybunę krytą naprzeciwko boksów to dodatkowe 13 euro, a koszt kampingu waha się między 8, a 23 euro w zależności od odległości od toru. O noclegu w hotelu można praktycznie zapomnieć.

Paweł Szkopek:

24h Le Mans to wielkie wydarzenie w kalendarzu wyścigów motocyklowych. Chociaż byłem wiele razy na poważnych imprezach o tej pamiętam zawsze. Nie tylko przez to, co sam czułem, kiedy tam jeździłem, ale również z szacunku dla tych ludzi, którzy tam przyjeżdżają kibicować i pomagać w zespołach. Jest to jedno z największych świąt motocyklowych i wiem na pewno, że chciałbym tam jeszcze wystartować. Dla mnie osobiście to również jedne z wspanialszych wspomnień. Rok 2003 i drugie miejsce klasie Superstock, gdy startowaliśmy bez sponsora strategicznego, a wszyscy członkowie zespołu robili to z pasji.