Korzenie Lotusa sięgają 1952 roku. Colin Chapman założył wówczas w brytyjskim Norfolk manufakturę sportowych i wyścigowych samochodów. Szybko okazało się, że Chapman ma niebywały dar do tworzenia aut o fantastycznych torowych osiągach. Marka odnosiła sukcesy w Formule 1, ale nie radziła sobie najlepiej z finansami i marketingiem, co skończyło wykupem części udziałów przez GM w 1986 roku, a następnie przejęciem Lotusa przez malezyjskiego Protona w 1996 roku.

Ostatnio Lotusowi również się nie powodziło. Zapowiedziana w 2010 roku ofensywa modela zakończyła się fiaskiem. W portfelu pojawiła się studnia bez dna. Od lat firma nie zbudowała nowego auta, tylko wciąż udoskonała dostępne modele. W kasie brakowało pieniędzy, co przełożyło się na wstrzymanie rozwoju. Pomocną dłoń wysunęli Chińczycy, którzy zaoferowali wsparcie finansowe za... przejęcie Lotusa. Tak też się stało.

Geely Automobile oprócz Lotusa przejął także 49,9% udziałów Protona, co oznacza znacznie większy deal niż przypuszczaliśmy. Dokładne informacje poznamy dopiero na przełomie lipca i sierpnia, ale nowy włodarze mogą pomóc Lotusowi. Mamy nadzieję, że zastrzyk gotówki pomoże sfinansować koncepcje sprzed kilku lat i przywrócić dawny blask producentowi wyjątkowych samochodów sportowych. Tak jak stało się w przypadku Volvo, które dziś ma się świetnie. Najbliższa premiera zaplanowana jest na 2020 roku – to nowa generacja Lotusa Evora. Trzymamy kciuki!