- Volvo EX30 to miejski samochód elektryczny, ze wszystkim tego konsekwencjami pod względem wygody i komfortu użytkowania
- Najnowszy szwedzki model należy do najtańszych modeli elektrycznych na rynku w klasie premium
- Pomimo atrakcyjnej ceny EX30 jest bardzo mocne, a do tego komfortowe i oszczędne
- Przyzwyczajenia wymaga obsługa auta, co dla osób często przesiadających się do różnych modeli może okazać się uciążliwe
- Volvo EX30 - najmniejsze od wielu lat i obecnie jedno z najtańszych w gamie
- Volvo EX30 - oszczędne nie zawsze tam, gdzie tego chcemy
- Volvo EX30 - wymaga przyzwyczajenia lub... zmiany przyzwyczajeń
- Volvo EX30 - zaprojektowane z gustem i przyjazne dla środowiska
- Volvo EX30 - ma mnóstwo mocy, a mimo to zużywa mało prądu
- Volvo EX30 - dobry wybór, ale na pewno nie dla każdego
Jeszcze kilka lat temu wprowadzaniu do oferty jakiegoś modelu elektrycznego towarzyszyły nie lada emocje. Dzisiaj, gdy w świadomości kierowców auta zeroemisyjne są dość powszechne, aby zaakcentować swoją obecność, trzeba już się czymś wyróżnić. Przeważnie jest to cena i tą drogą poszło Volvo, bo EX30 nie dość, że jest najtańszym autem elektrycznym w ofercie firmy, to na dodatek jest niewiele droższy od spalinowych modeli. Tyle że niska cena nie bierze się znikąd. Czy oszczędności poczynione przez projektantów Volvo są faktycznie widoczne i odczuwalne?
Volvo EX30 - najmniejsze od wielu lat i obecnie jedno z najtańszych w gamie
Volvo EX30 jest najmniejszym modelem od czasów Volvo C30. Model zadebiutował w czerwcu 2023 r., a jego konstrukcja od początku była projektowana jako samochód elektryczny. Być może dlatego wsiadając do tego auta, praktycznie nie zauważymy większej różnicy w stosunku do samochodów spalinowych. Zarówno bagażnik, jak i umieszczenie podłogi nie dają nam żadnej wskazówki, że mamy do czynienia z modelem, który idzie z ekologią za pan brat. Nic dziwnego zatem, że producent wiąże z EX30 ogromne nadzieje, bo z racji ceny jest to najłatwiejszy sposób na wejście do elektrycznego świata Volvo.
Już patrząc na sylwetkę i stylistykę EX30 od razu widać, że projektanci zachowali szereg rozwiązań upodabniających ten model do innych aut z gamy Volvo, choć z jedną, istotną różnicą. Tą różnicą jest kolor Moss Yellow, dostępny wyłącznie w EX30 i przywodzący na myśl promienie słońca. Ten lakier przykuwa wzrok jak mało który w całej gamie Volvo i być może dlatego szwedzki producent przypomniał o swoim modelu właśnie w słonecznej Italii. Dość powiedzieć, że nawet we Włoszech EX30 w tym malowaniu zwracał uwagę i ściągał spojrzenia przechodniów i kierowców, a jeden z nich stracił nawet nieco czasu, żeby tylko podjechać i pochwalić się, że złożył już zamówienie na ten model i wkrótce ma odebrać kluczyki.
Volvo EX30 - oszczędne nie zawsze tam, gdzie tego chcemy
Kluczyki w przypadku EX30 to duża przesada. Właściciel dostaje wyłącznie pilota, na dodatek pozbawionego jakichkolwiek przycisków. Tak, tak, auto blokuje się samo, gdy oddalimy się na określoną odległość i odblokowuje zamki, gdy podejdziemy do samochodu, oczywiście mając przy sobie pilota. Alternatywnie możemy nacisnąć specjalnie oznaczone miejsce na klamce, ale można to zrobić wyłącznie przy drzwiach kierowcy. To pierwsza z widocznych oszczędności, która bynajmniej nie odbiera EX30 uroku.
Oszczędności widać również we wnętrzu, choć w sumie nie do końca tam, gdzie można by się ich spodziewać. Zazwyczaj decyzje księgowych przyjmują postać wszechobecnych plastików i innych mniej lub bardziej irytujących braków. Tymczasem w EX30 jakość materiałów wykończeniowych nie daje powodów do narzekań, podobnie zresztą jak wystrój wnętrza, który jednoznacznie wskazuje, że mamy do czynienia ze skandynawskim projektem. Ale już taki drobiazg, jak brak uchwytu powyżej przednich drzwi po stronie pasażera, trudno uznać za krok w dobrą stronę. A to tylko najmniej istotny z punktów na liście życzeń tego, co byłoby mile widziane w EX30.
Najpoważniejszym zarzutem jest rezygnacja z typowej deski rozdzielczej i szeregu przełączników na korzyść jednego, centralnego wyświetlacza o przekątnej 12,3 cala. Analogiczne rozwiązanie znamy z Tesli, ale tam sytuację nieco ratuje rozmiar ekranu i jego poziome ustawienie. Tymczasem w Volvo mamy układ pionowy, przez co skraj wyświetlacza jest mocniej odsunięty od kierownicy. Dlaczego o tym wspominam? Bo na ekranie wyświetlana jest m.in. prędkość, a odsunięcie ekranu zmusza do dłuższego odrywania wzroku od tego, co się dzieje na drodze.
Volvo EX30 - wymaga przyzwyczajenia lub... zmiany przyzwyczajeń
Sytuacja wygląda jeszcze mniej kolorowo, gdy korzystamy z nawigacji, bo wtedy na dłużej odrywamy wzrok od jezdni. O tym, że rozwiązanie to jest dalekie od ideału, świadczą m.in. komunikaty wysyłane przez system pokładowy. Umieszczone w aucie czujniki cały czas monitorują uwagę kierowcy i to, gdzie patrzy. Przeniesienie wzroku na jedyny wyświetlacz w EX30 co jakiś czas kończy się wyskakującym ostrzeżeniem, żeby... odwrócić wzrok od monitora i patrzeć na jezdnię.
Rezygnacja z niektórych przełączników ma jeszcze jedną uciążliwość, choć ta na szczęście daje o sobie znać stosunkowo rzadko. Mowa o ustawianiu lusterek zewnętrznych. Żeby to zrobić, należy najpierw skorzystać z — a jakżeby inaczej — wyświetlacza, a później przycisków na kierownicy. To również rozwiązanie przywodzące na myśl Teslę, co wcale nie znaczy, że jest intuicyjne lub wygodne. Ciekawostką są natomiast przyciski przypominające w działaniu przyciski kontekstowe. Jednym z nich jest ten służący do otwierania klapy bagażnika. Można z niego skorzystać dopiero wtedy, gdy prędkość spadnie poniżej założonej przez producenta prędkości.
Przyzwyczajenia wymaga również dźwignia do obsługi kierunkowskazów. W tym przypadku Volvo poszło śladem Opla i zastosowało rozwiązanie, w którym po włączeniu prawego lub lewego "migacza" dźwigienka nie zmienia pozycji. W Oplu ten nietypowy system dość szybko pokazał swoją niedoskonałość — w wielu egzemplarzach dźwigienki były zwyczajnie łamane. Możliwe, że Volvo zastosowało wytrzymalsze tworzywo i tutaj tego problemu nie będzie, a użytkownicy z czasem przyzwyczają się do nowego rozwiązania.
Volvo EX30 - zaprojektowane z gustem i przyjazne dla środowiska
Skoro już wspomniałem o tworzywach, warto dodać kilka zdań i o materiałach zastosowanych we wnętrzu. Tu nie widać praktycznie żadnych oszczędności. Wnętrze wykończone jest w typowo skandynawskim stylu, czyli jest funkcjonalnie (nie licząc wspomnianego braku przycisków lub pokręteł oraz przeniesienia przycisków do otwierania szyb na centralny podłokietnik) i wygodnie. Z wnętrza zadowoleni będę również miłośnicy ekologii. Zamiast naturalnej skóry znajdziemy tu szeroką gamę materiałów odnawialnych i pochodzących z recyklingu. Dżins, len lub mieszanka wełny i poliestru to norma w EX30. Jakby tego było mało, w aż 95 proc. materiały, z których wykonany jest samochód, można ponownie wykorzystać.
Również sama konstrukcja okazuje się przyjazna dla środowiska. Projektując mniejsze nadwozie, udało się ograniczyć ilość materiałów do jego zbudowania, a tym samym energii pochłoniętej podczas produkcji. Poza tym mniejsze auto jest lżejsze, co jest szczególnie ważne w przypadku modeli elektrycznych, a na dodatek jako samochód miejski łatwiejsze w użytkowaniu. Widać to było w szczególności na ciasnych, krętych drogach wokół jeziora Como.
A minusy? Niestety, tych nie dało się uniknąć. O ile pojemność bagażnika nie daje powodów do narzekań (od 318 do 904 l), o tyle ilość miejsca w drugim rzędzie siedzeń już nie rozpieszcza. Dzieci zmieszczą się bez problemu, dorośli też, ale pod warunkiem, że nie mają zbyt dużych wymagań, a do tego nie będą musieli wytrzymać kilku godzin jazdy. Na usprawiedliwienie warto podkreślić, że mamy w końcu do czynienia z miejskim autem.
Volvo EX30 - ma mnóstwo mocy, a mimo to zużywa mało prądu
Biorąc pod uwagę miejski charakter EX30, może zastanawiać, po co Volvo zastosowało tak mocny napęd. Już w podstawowej wersji auto ma silnik o mocy 200 kW (272 KM), co wystarcza, aby Volvo rozpędzało się od 0 do 100 km/h w 5,7 s. Jeszcze lepiej przyspiesza wersja z takim samym napędem, ale większym akumulatorem (Extended Range). W tym przypadku ze startu zatrzymanego do 100 km/h rozpędzimy się w 5,3 s. Miałem okazją pokonać tą wersją ponad 100 km i bez dwóch zdań jest ona więcej niż wystarczająca. Gdy przesiadłem się do topowej odmiany z dwoma silnikami o łącznej mocy 315 kW (428 KM), która na sprint do "setki" potrzebuje zaledwie 3,6 s, przekonałem się, że ta moc jest niepotrzebna, bo nawet nie ma jej gdzie wykorzystać.
Atutem wersji Extended Range jest również autonomia. Według Volvo w cyklu mieszanym możemy nią pokonać do 476 km, w mieście jeszcze więcej, bo do 660 km. Szwedzi deklarują, że ten model średnio zużywa 17 kWh/100 km. I trzeba przyznać, że dane producenta są bardzo bliskie prawdy, bo na odcinku prowadzącym autostradą, drogami pozamiejskimi i przez włoskie, malownicze miasteczka, EX3 0 Single Motor Extended Range na pokonanie 100 km zużył średnio 17,3 kWh. Topowa odmiana okazała się nieznacznie mniej oszczędna, ale za to jest dużo droższa w zakupie.
Volvo EX30 - dobry wybór, ale na pewno nie dla każdego
Będąc już przy cenach, za podstawową wersję EX30 trzeba zapłacić praktycznie 170 tys. zł. Chcąc cieszyć się większym zasięgiem, musimy dorzucić kolejne 25 tys. zł. Topową odmianę Szwedzi wycenili na niemal 230 tys. zł, bo dwusilnikowy napęd oferowany jest od bogatszej niż podstawowa wersji wyposażeniowej Plus.
To, za co nie trzeba natomiast dopłacać, bez względu na wersję, to wysoki komfort jazdy i dobre wyciszenie kabiny. W czasie jazdy docenimy również ciche zawieszenie, a także to, że mimo dużej mocy Volvo EX30 w przeciwieństwie do niektórych samochodów elektrycznych jest stosunkowo łatwe do opanowania. Po gwałtownym naciśnięciu pedału przyspieszenia auto faktycznie wyrywa do przodu, ale kierowca przez cały czas ma nad nim kontrolę.
Biorąc pod uwagę wszystkie zalety i wady EX30, najtańsze Volvo można śmiało polecić jako drugi pojazd w rodzinie, ale też wszystkim tym, którzy nie potrzebują dużego, rodzinnego auta, a chcą cieszyć się zaletami samochodu elektrycznego. Od strony komfortu i jakości Volvo nie daje powodu do narzekań, a z niektórymi cechami szwedzkiego elektryka da się żyć. Już samo to sprawia, że ten samochód albo pokochamy, albo znienawidzimy. Patrząc jednak na napawający optymizmem kolor Moss Yellow, przewiduję, że częściej będzie to jednak miłość.